Jaką tajemnicę skrywa trzynastowieczna studnia w rzeźbiarskiej pracowni w Toruniu? Co łączy powtórny pochówek Mikołaja Kopernika z zadziwiającym odkryciem Marceliny? Czy wszyscy jesteśmy skazani na nieuchronność i w jaki sposób zmienia ona nasze życie? Co stanie się, gdy bułhakowska Annuszka rozleje olej... tym razem w naszym życiu?
Autorka, przędąc tę magiczną opowieść, zaprowadzi nas do istniejących miejsc, zapozna z ludźmi, których pierwowzory istnieją naprawdę. Pozwoli nam spacerować z jej bohaterami uliczkami Torunia, a podczas tego spaceru napotkamy wiele prawdziwych i fikcyjnych historii.
Martinus Teschner, toruński kupiec, wręczał swoim kochankom drogocenne pierścienie. Jeden z nich, legendarny i wyjątkowy, bo ozdobionym rubinem wydobytym z Gór Izerskich, stał się pretekstem do tej opowieści. Studnia bez dnia nie tylko wzruszy, ale i będzie trzymać Czytelnika w napięciu.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2012-07-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 256
Nie od dziś wiadomo, że książki o miastach to mój konik. Co prawda dominuje Warszawa (a przynajmniej powinna...), ale jako że każde miasto ma swą tajemnicę, lubię je odkrywać w literackich podróżach. Dlatego właśnie sięgnęłam po Studnię bez dnia (sic!) Katarzyny Enerlich. Tym, razem więc wybrałam się na wyprawę do Torunia.
Zauroczył mnie okładkowy opis, co jest już osiągnięciem, ponieważ interesują mnie często, prawie nigdy zaś nie zauroczą. Oto i on:
Jaką tajemnicę skrywa trzynastowieczna studnia w rzeźbiarskiej pracowni w Toruniu? Co łączy powtórny pochówek Mikołaja Kopernika z zadziwiającym odkryciem Marceliny? Czy wszyscy jesteśmy skazani na nieuchronność i w jaki sposób zmienia ona nasze życie? Co stanie się, gdy bułhakowska Annuszka rozleje olej… tym razem w naszym życiu?
I jak tu nie wpaść po uszy w tę historię o magicznym Toruniu, historycznym pierścieniu i studni, opatrzonej tajemniczym tytułem, którego znaczenie w końcu się wyjaśnia? Szczególnie dla kogoś, kto karmi się dobrymi tytułami. Wszystko wskazywało na wyśmienitą lekturę. I choć może nie miałam do czynienia z arcydziełem, do którego będę wracać co roku, to niewątpliwie Studnia... jest warta zachodu i czasu jej poświęconego.
Bohaterowie wykreowani przez Katarzynę Enerlich są wyraziści, mają piękne, pasujące im imiona i bogate (a jak zgrabnie opowiedziane!) historie życia. Spotykają się w w jednym miejscu i czasie, nierzadko w dość kuriozalnych okolicznościach (zdradzona wdowa i kochanka męża) i dopada ich... no cóż, Toruń i tajemnica sprzed wieków, skryta w nieczynnej studni w pracowni rzeźbiarza, w średniowiecznym gmerku i miejskich legendach. Więcej fabuły nie zdradzę, bo warto się z nią zapoznać.
Bogaty język autorki sprawia, że książkę czyta się jednym tchem, a obrazowe porównania zostają w pamięci. Bo jak tu wyprzeć szpitalny zapach zgnuśniałej czystości (s. 27), czy śmierć o wyglądzie chudej kobiety, gdy wszystkie nasze śmierci są jedynie naszą wyobraźnią (s. 219). Na uwagę zasługuje również wydanie, uzupełnione zdjęciami (większość wykonana ręką autorki) jesiennego Torunia, pracowni rzeźbiarskiej i artefaktów, które znajdziemy na kartach książki. Wszystko to powoduje, że czytelnik niemal wnika w historię, a mało jest takich pozycji, które by spełniały wymagania zarówno formą jak i treścią. Jednak nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła. Tym najsłabszym ogniwem jest okładkowy bardzo wypikselowany pierścień, który do eleganckiej całości pasuje jak K. Enerlich do E. L. James...
Studnia bez dnia czerpie wiele z prawdziwej rzeczywistości, resztę fabuły pozostawiając między kartami legend. A jak pisała sama autorka
Legendy nie są po to, by w nie wierzyć lub nie, lecz by je opowiadać (s. 87)
Do tej autorki nikt nie musiał mnie przekonywać, ponieważ odkąd przeczytałam jej "Dom w czas zaklęty" stała się jedną z moich ulubionych pisarek, a wspomniana książka jedną z moich ukochanych. Kiedyś na pewno i o tej lekturze napiszę, ale dzisiaj, na świeżo, bo dopiero co ukończyłam "Studnię...", chcę polecić Wam właśnie ją.
Mam ostatnio niebywałe szczęście, a może intuicję do wybierania książek, które mnie naprawdę interesują i pod których urokiem pozostaję jeszcze przez jakiś czas po ich ukończeniu. Zresztą, gdyby książka mi się nie podobała nie wiem, czy dobrnęłabym do jej końca, zazwyczaj rzucam takową w kąt, aby czekała na "lepsze czasy", czy mój lepszy humor. Staram się zawsze szczerze oceniać czytane przeze mnie książki, mam szacunek dla pisarzy, ponieważ napisanie powieści to bardzo ciężka praca, wbrew temu, co sądzą niektórzy...
"Studnia bez dnia" jest wyjątkowa, już nawet jej tytuł jest oryginalny, niezwykły! Od samego początku akcja toczy się bardzo szybko, wiele się w niej dzieje. Główna bohaterka również nie należy do typowych żon, czy kobiet, potrafi odnaleźć się, na szczęście, w trudnej sytuacji i zacząć życie na nowo, w innym miejscu, znajduje tu pracę, przyjaciółkę, mieszkanie.
Historia opowiedziana przez panią Katarzynę jest połączeniem rzeczywistości z fikcją literacką, poznajemy tu w bardzo ciekawy, interesujący sposób miasto Toruń, a proza poparta jest licznymi fotografiami, dzięki czemu możemy bardziej realnie spojrzeć na całą opowieść.
Polecam tę książkę na dni, które przed nami. Może przy ciepłej kawie, z mlekiem na przykład, umili Wam wieczór przedłużający się i niewesoły? Tak spokojny, że aż cisza zaczyna przeszkadzać...? U mnie co prawda spokoju niewiele, bo moje Miśki trzy kochane są wszędzie jednocześnie, przynajmniej takie odnoszę wrażenie, ale wyobraźnię mam wybujałą, zawsze tak było i pewnie już się to nie zmieni, jestem w stanie wiele sobie wyobrazić, nawet to, jak żyją inni, chociaż nie jest to zapewne łatwe.
Recenzja pochodzi z mojego bloga asymaka.blog.interia.pl
„Studnia bez dnia” to moje kolejne spotkanie z Panią Katarzyną Enerlich, która zabiera nas tym razem do Torunia, gdzie pośród wąskich uliczek Starego Miasta toczy się współczesne życie. Nie brak tu zwykłych ludzi uczciwie zarabiających „na chleb”, ale jest wśród nich także „ciemny element”, do którego sąsiedzi podchodzą z rezerwą. W starej, wiekowej kamienicy na ulicy Szewskiej zamieszkała Marcelina. Po śmierci męża musiała zmienić swoje życie rozpoczynając od przeprowadzki do mniejszego i tańszego mieszkania. Mężczyzna miał wypadek samochodowy w drodze powrotnej od kochanki. Kilka minut wcześniej zupełnie niespodziewanie Marcelina dowiedziała się o jego zdradzie. Wściekła i rozgoryczona łatwiej zniosła żałobę, co ciekawe, z czasem zaprzyjaźniła się także ze swoją rywalką. To Natalia Anna pomagała jej w przeprowadzce, a także w trudnych momentach życia. Aby zapewnić sobie utrzymanie Marcelina pracowała przy renowacji antyków, dodatkowo pomagała w pracowni pewnemu rzeźbiarzowi i na jego zlecenie sprzedawała pamiątki w kiosku na Starym Mieście. Kamienica na Szewskiej, w której zamieszkała, miała swoje wady, ale to tutaj Marcelina znalazła prawdziwą przyjaciółkę – starszą kobietę, panią przewodnik, która oprowadzała wycieczki po toruńskiej starówce. To od Anny Marcelina dowiedziała się o pewnym kupcu Martinusie Teschnerze, który żył w XVII w. Prowadził rozwiązły tryb życia, a swoje konkubiny obdarowywał kosztowną biżuterią. Stara legenda mówiła też o jego tajemniczym zniknięciu wraz z drogocennym pierścieniem, którego nikt nigdy nie odnalazł. „Studnia bez dnia” – tytuł powieści nawiązuje do kilku XIII w. studni zbudowanych w murach miejskich Torunia, które po wiekach zostały zabudowane kamienicami, przykryte podłogami i mało kto o nich pamięta. Na jedną z nich przypadkiem trafiła właśnie Marcelina…
W jaki sposób stara legenda wpłynie na życie bohaterki? Co kryje tajemnicza XIII w. studnia?
Zdziwiłam się, gdy przeczytałam notkę o książce i nie znalazłam w niej mazurskiej wsi czy miasteczka, ale piękny, stary, zabytkowy Toruń. Jednak szybko okazało się, że główna bohaterka pochodzi jednak z małej wsi Canki na Mazurach, a jej korzenie sięgają również Bieszczadów. Autorka jest wierna swojej ziemi i gdzieś między wątkami znajdziemy wzmianki o urokliwej mazurskiej prowincji, szeptuchach, ludowych zwyczajach i przeszłości. Styl tej powieści odbiega nieco od wcześniej napisanych, ale ciepło, klimat i plastyczny język pozostaje niezmiennie ten sam. Autorka przyzwyczaiła nas już do tego, że opisywanym przez nią historiom towarzyszy szczypta magii i tajemniczości. Bohaterowie starają się przekazać proste prawdy o życiu, o których często zapomina się w obecnym, zabieganym świecie. Dość rozbudowana fabuła, wartka akcja i dreszczyk emocji nie pozwalają odłożyć książki na później.
Zapraszam Was zatem na przepiękną wycieczkę po dawnym i obecnym Toruniu wraz z bohaterami powieści „Studnia bez dnia”. Nie będziecie żałować!
"Prowincja pełna szeptów" Katarzyny Enerlich miała być ostatnim tytułem sagi - nie zgodzili się na to Czytelnicy, a i sami bohaterowie zdecydowanie odmówili...
"Prowincja pełna snów" opowiada o snach, z których nie chcemy się budzić, o czarach codzienności i uświadamianiu sobie, że szczęście to stan duszy. Bohaterka...