Książka trochę niepoważna, a miejscami owszem.
Główna bohaterka – pani Eustaszyna, mająca tak naprawdę na imię Jadwiga – przedwojenna „ahystokhatka”, jest postacią niesamowitą. Walka ze służbą zdrowia, rewolucje domowe, organizowanie życia męża, loty samolotem, obrót nieruchomościami czy napisanie książki? Wszystko to drobiazgi dla naszej bohaterki. Głównym jej zadaniem jest odgrywanie wiodącej roli w życiu wszystkich znanych jej osób ze szczególnym uwzględnieniem bratanicy męża i jej mężczyzn, czyli jednego nieco safandułowatego inżyniera i jednego bardzo przystojnego lekarza kardiologa. Którego z nich wybierze bratanica? A właściwie – którego z nich wybierze dla niej jej ciocia? Jak pani Eustaszyna przemebluje świat, co zarządzi i czym zaskoczy znanych i nieznanych jej ludzi?
Opisywane tu sytuacje mogły się zdarzyć, albo i nie... Ale czytać o nich trzeba z przymrużeniem oka. Bo po to zostały opisane – żeby rozbawić i nieco rozświetlić szare dni...
Moja bohaterka? Prawie osiemdziesięciolatka, przebojowa, energiczna, postępowa i nowatorska, jakby była o połowę młodsza. Nie ma dla niej nic trudnego, wszystko załatwi, wszystko wie i wszystko umie (jeśli trzeba). Kobieta, jaką każda z nas chciałaby być. Pani Eustaszyna mogłaby być mną w całości, gdyby nie fakt, że ja… nie cierpię gotować. Reszta się zgadza, łącznie z uwielbieniem Adama Małysza.
Maria Ulatowska o bohaterce książki
Maria Ulatowska mieszka w Warszawie i – jak sama przyznaje – urodziła się w ubiegłym wieku. Kocha książki oraz przyrodę, zwierzęta i muzykę klasyczną. Nie znosi chamstwa, niepunktualności, niesolidności i brak poczucia humoru. Pisanie książek jest dla niej niesamowitą przygodą. Snuciem opowieści – tych z życia i tych wymyślonych. Eksploracją własnej wyobraźni. Raczej przyjemną zabawą, niż ciężką pracą. Czymś, co wciąga, wciąga, wciąga… Twierdzi jednak, że w pisaniu książek wyręcza ją klawiatura jej komputera. Stanowczo nie chce zdradzić jego marki.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2012-03-20
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 422
Fajna ta ciocia. Trochę namieszać ale życie ubarwi. No bo przecież tyle się dzieje, że nie ma czasu umrzeć.
„Przypadki Pani Eustaszyny” jak napisano na okładce to„Książka trochę nie-poważna, a miejscami owszem. Sympatyczna, miła, przyjazna światu i ludziom.”
W zupełności zgadzam się z tym opisem i dodam jeszcze, że takiego tempa wydarzeń zupełnie się nie spodziewałam. Wstęp do powieści zawierający krótkie przedstawienie bohaterów tej zabawnej historii nasuwa na myśl sztukę teatralną. Po zakończonej lekturze dochodzę do przekonania, że „Przypadki Pani Euataszyny” to wspaniały materiał na lekkie, łatwe i przyjemne przedstawienie z dużą ilością wątków, zabawnych sytuacji i ciekawymi sylwetkami bohaterów. Jeśli dodalibyśmy do tego niezłą obsadę aktorską to naprawdę mogłoby być miło i z humorem.
Sama bohaterka Jadwiga Krzewicz-Zagórska – starsza już nieco kobieta, przedwojenna „ahystokhatka”, która oczekuje aby tytułowano ją Eustaszyną (od imienia męża), gdyż tak jest dostojniej, wywołuje uśmiech na twarzy i wzbudza ciepłe uczucia. Jadwiga to przecież takie pospolite imię nie nadające się dla kobiety z jej pozycją…
W życiu Eustaszyny ciągle coś się dzieje. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Ta kobieta zawsze osiąga swój cel. Jeśli nie może dostać się „drzwiami”, próbuje „oknem” mając w odwodzie nawet „komin”. W domu dowodzi niczym herszt, a jej mąż Eustachy – całkowicie zdominowany przez żonę, nawet nie próbuje dyskutować i woli wycofać się do swojego pokoju, gdzie czeka na niego zawsze jakiś stosik czasopism do przeczytania.
Państwo Krzewicz-Zagórscy mieszkają w domu na warszawskim Śródmieściu, nie mają dużej rodziny, za to grono znajomych pani Jadwigi ciągle się powiększa. Ich najbliżsi to bratanica męża Marcelina oraz siostrzenica pani Jadwigi – Stefania, jej mąż i dwoje dorosłych dzieci. Dochodzą do tego jeszcze znajomi i przyjaciele naszej „ahystokhatki”, których poznaje w mniej lub bardziej zaskakujących sytuacjach. Eustaszyna jednak największą słabość przejawia do Marceliny, którą traktuje jak córkę i jest dla niej niezastąpioną ciocia Winią. Nasza bohaterka uwielbia wyzwania, a sprawy beznadziejne jeszcze bardziej dopingują ją do działania. Do załatwienia mężowi lekarza fatyguje samą minister zdrowia, bezpośrednio po operacji usunięcia woreczka żółciowego decyduje się wybrać do Wisły na wydumane spotkanie z żoną Adama Małysza, którego wprost uwielbia i dzielnie mu kibicuje. Razem ze swą przyjaciółką z dzieciństwa – Oleńką piszą powieść, odbywają wieczory autorskie, aby zaraz po wydaniu książki zaangażować się w pisanie dalszych losów jej bohaterów. Pani Krzewicz-Zagórska martwi się także, że jej ukochana Marcelinka źle ulokowała swoje uczucia i postanawia pomóc jej w wyborze odpowiedniego mężczyzny na resztę życia. Co z tego wyniknie i jakimi jeszcze pomysłami zaskoczy ciocia Winia przeczytacie w książce…
Dodam jeszcze tylko, że lektura wspaniale odpręża i nastraja pozytywnie, choć wyczyny pani Eustaszyny należy traktować z przymrużeniem oka. Wartka akcja, ciekawa fabuła i dobrze nakreślone sylwetki bohaterów intrygują i nie pozwalają na odłożenie książki na później. Chętnie poznałabym dalsze losy państwa Krzewicz-Zagórskich i kolejne pomysły niewyczerpanej i rozbrajającej „ahystokhatki”. Należy też zaznaczyć, że po tej powieści nie należy spodziewać się zbyt wiele, a raczej potraktować ją z humorem jako miłą i zabawną historię na wieczór.
Polecam.
Opowieść o sile zemsty, która dominuje nad wszystkimi innymi emocjami, bo mieści się w niej i miłość, i smutek, i tęsknota. Cicha spokojna miejscowość...
Trzecia po "Pewnego lata w Szczepankowie" i "Niecodziennym upominku" część opowieści o ludziach, których połączył mazurski pensjonat. Młodzi Biernaccy...