Pełna napięcia historia dwojga ludzi, których los zetknął ze sobą tuż przed wojną. Książka opowiada o zawiłych losach polskiej nauczycielki i niemieckiego oficera SS oraz ich potomków. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni niemal osiemdziesięciu lat, przenosząc czytelnika z przedwojennego Wolnego Miasta Gdańsk i pruskiej arystokratycznej posiadłości w Szlezwiku-Holsztynie do wojennego Krakowa i Olkusza, powojennego Berlina Wschodniego i Warszawy, następnie do prowansalskiej wsi i Paryża lat sześćdziesiątych, aż wreszcie do Polski po roku 1989. Barwnie kreśląc postacie i umiejętnie dawkując tajemnice, autorka stworzyła wzruszającą opowieść o wybaczaniu, miłości, trudnych wyborach i dylematach moralnych, nienawiści, żądzy zemsty, chciwości i skomplikowanych relacjach rodzinnych.
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2014-07-02
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 300
Zawierucha wojenna ma to do siebie, że jedni giną, drudzy się bogacą, trzeci biorą nogi za pas, jeszcze inni biernie biorą udział, a jeszcze innych los popycha w przypadki nad którymi nie ma się kontroli. Andrzej Pilipiuk w swojej książce ; 2586 ; słusznie zaznaczył że: „Wojna to czas pogardy dla ludzkiego życia.“ Można śmiało odnieść się do powieści Joanny Jax ; Dziedzictwo von Becków ; ( wydawnictwo: Videograf ), gdzie losy bohaterów połączyła zakazana miłość, z wielkim rozmachem wdepniemy w intrygi, kryminał i historię, która nie zostawi na nas suchej nitki, słusznie uznamy ją za podobieństwo do powieści Marii Nurowskiej, której książki także polecam. Nie raz i nie dwa, za pewne czytaliście, słuchaliście opowieści swoich bliskich, lub znajomych, jakie piętno i jarzmo, odcisk pozostawiła nawet pamięć po drugiej wojnie światowej, że ratując rodzinę żydowską także było się przypiętym świadomie do kary śmierci, gdyż każdy obywatel który pomagał, a tym samym działał na niekorzyść Trzeciej Rzeszy, był wydany i rozstrzelany, w raz z całą swoją rodziną. Ale czy można było zapobiec dramatu?
Powieść która zaczyna się wezwaniem oficera wydziału zabójstw stołecznej komendy, nie jakiego Dragona, który miał zająć się sprawą, odnalezionych zwłok w starej secesyjnej kamienicy. Kim była ofiara? W tym czasie Maurycy Kunis, opowiada historię, która zapewne ma ciąg dalszy, by wnuczce przybliżyć losy osób z ich rodziny.
Maria Tarnowska, wychowanka sierocińca, po studiach zamieszkała w Gdańsku, nauczycielka, cicha, skromna, wynajmująca oficynę w niemieckiej kamienicy, lustrowana przez właścicielkę tego zaniedbanego lokum, istota westchnień pana kierownika szkoły, któregoś dnia podczas ulewy, chroniąc siebie i zeszyty, weszła do pięknej i zadbanej klatki schodowej, gdzie tam natknęła się na mężczyznę w stroju SS. Ten postanowił ją odwieźć do domu, po czym któregoś dnia, wstąpił pod pretekstem oddania apaszki, poznając wnętrze i codzienność Marysi. Chcąc nie chcąc, starając się złudnie wierzyć że to co zaczyna się między nimi rodzić, to tylko ciekawość, niby obojętność wobec siebie, niestety można ulec pokusie by otwarcie na przekór sobie, powiedzieć że serce nie sługa. Marysia pomimo próśb ze strony kolegi z pracy, by dała sobie spokój z Niemcem, który za pewne ma krew na rękach, ta zakochana, zbywa go machnięciem ręki, zachodzi w ciążę z Wernerem. Ten jakże szczęśliwy, bo pomimo iż garnitur zdobi wszywkę SS - mana, był wrażliwym człowiekiem, który pomimo plotek, tego co nazywano nazizmem, zajmował się architekturą, był daleki od polityki kraju. Postanowił złożyć wizytę swoim rodzicom, a także postawić ich przed faktem dokonanym, lecz nigdy by się nie spodziewał jaki los potrafi być - lub co gorsza, osoby mu bliskie - okrutne, wysyłając list który nigdy nie dotarł do rąk Marysi, jakby przypieczętował to co nastąpiło potem. Matka w oczywisty sposób nie przyjęła do wiadomości informacji o narzeczeństwie swojego syna z Polką, tym bardziej że już z góry została narzucona piękna Rita, która i nazwisko miała, i co najważniejsze posag i aryjskie rysy, a to przemawiało by Rita powzięła decyzję nie bacząc na konsekwencje, podczas przyjęcia rozgorączkowana, poczęła lamentować ojcu Wernera co jego synek zamierza zrobić, udali się do Marii by ją przekupić, dać tym samym do wiadomości że Werner ma narzeczoną, oraz plany na przyszłość. Ku rozpaczy Marii, ta załamana, z poczuciem bycia oszukaną, wzięła ślub z kierownikiem szkoły i wyjechali do Olkusza pod Krakowem, zaczynając nowe życie podczas kiedy wojna wzbierała na sile. Tam urodził się syn Wernera - Maurycy, potem Agnisia, i być może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Werner który postanowił odnaleźć Marię i zemścić się za to że go także oszukała. Oczywiście ten pojął za żonę narzuconą od górnie Ritę, która przebierała jak w ulęgałkach - zmieniając kochanków jak rękawiczki, robiąc wszystko aby zwrócić na siebie uwagę, będąc zazdrosna o uczucia Wernera do Marii, nigdy nie pogodziła się z tym że jest tylko pionkiem, nikim. Pewnego wieczoru kiedy na dworze zrobiło się zimno, zapukała rodzina żydowska do domu Marii, prosząc o schronienie. Ta nie bacząc na nic, ukrywała na jakiś czas rodzinę w piwnicy kurnika, karmiąc, opiekując się dziećmi, będąc pod bacznym wzrokiem Janka, który zbratał się z Niemcem, ukrywała tajemnicę, narażając siebie na niebezpieczeństwo. Aby uchronić tę rodzinę przed śmiercią, wywózką, tym samym siebie i swoich bliskich, Maria udała się do Paciorkowskiego, który lubił brudną robotę, która nie tylko powiązana była z przemytem ludzi, kradzieżami, ale czy można było przypuszczać że ten ów typ, odebrawszy grubą sumę, wyda samemu Wernerowi - Marię. Ten ucieszony, wysłał dwóch swoich kamratów, aby przyprowadzili ją do nie go, nikt by nie przypuszczał co z tej wizyty zostanie. O dalszych losach nie będę Wam streszczała, powieść tak dogłębna że ma się wrażenie że jest się częścią opowieści, historii która wyrządziła wiele krzywd, wylała wiele krwi, łez, która była rozczarowaniem, a jednak na końcu jako puenta i morał, można odnieść się że sprawiedliwość zawsze znajdzie drogę ujścia, że miłość jest nie tyle wybawieniem, co wybaczeniem wszelkich win, bo intrygi zgotowane przez osoby trzecie, były udziałem ich nie świadomości. Co wpłynie na kolejne losy, pokolenia, kim będą dzieci, co ma związek z naszyjnikiem La Peregrina?
Pięknie rozbudowana historia drugiej wojny światowej, ukazująca zakazaną miłość, Niemca do Polki, wszelkie kłody jakie im rzucano, nie tylko życie, wojna, ale ludzie którzy nie potrafili wyjść spoza ram, utwierdzeni w swoich słusznych racjach, wystawili na wielki pokaz i udrękę to co mogło być prawe i stanowić o ich słusznych decyzjach. Wzruszająca, pełna ciepła, wciągająca lektura o ludziach, zazdrości, zawiści, kłamstwie, która nie bacząc na pokolenia zawsze ma smak goryczy, perypetiach, codzienności, heroicznej walce o przetrwanie własne i bliskich, ucieczki, powroty, nadzieja i wiara, która słusznie mówi: ; Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat ;
To książka z tych,które od dawna chciałam przeczytać,ale jakoś się nie składało.To długa i trudna historia,rozgrywająca się od lat trzydziestych do dziewięćdziesiątych XX wieku,i dotyczy głównie związku polskiej dzieczyny i niemieckiego oficera SS i wpływu ich miłości na nich i na ich potomków.To skomplikowana historia,podobnie jak czasy w których żyli.Dojście Hitlera do władzy,jego wpływ na umysły i zapatrywania ludzi,trudne czasy wojny,osobiste urazy,działania,które ranią innych,zemsta,małostkowość a oprócz tego próba zachowania własnych ideałów.I wśród tego trudna miłość do osoby,której ta druga osoba powinna nienawidzić.Później czasy stalinizmu i Żelaznej Kurtyny,życie w ciągłym zagrożeniu i nadal poszukiwanie członków rozproszonej po świecie rodziny.Czy miłość przetrwa,czy może nic po niej nie zostało?Jak wpłyna na poszczególnych członków rodziny ukrywane starannie sekrety?N te pytania odpowie książka.
Ja ze swojej strony jestem bardzo zadowolona.Lubię książki zmuszające mnie do myślenia,takie,które na dłużej pozostaną w mojej pamięci.W sumie do zarzucenia mam jeden drobiazg.To coś,co sama nazywm narracją spojlerującą-to taki zabieg,w którym wszystkowiedzący narrator zbytnio wybiega do przodu i zdradza pewne rzeczy,któe w fabule jeszcze nie zaszły.Nie lubię takiego zabiegu,wolę samodzielnie odkrywać kolejne rzeczy...
Czytałam i słyszałam już wiele opinii na temat tej powieści. Większość czytelników jest nią wprost zachwycona. Wychwala sam pomysł zawiązania historii, autentyczność kreacji poszczególnych bohaterów, łatwość z jaką autorka wszystkie wątki połączyła w całość. Niewielu wymienia wady. Oczywiście nie będę tu krytykować cudzych opinii, ale niestety muszę wspomnieć o tym, co mnie trochę zdziwiło lub jak kto woli zaskoczyło w tej książce. A trochę się tego uzbierało...
Swój wywód rozpocznę od tego co znajduje się na okładce. Napis pod tytułem trochę mnie zmylił co do treści tej powieści. Sugeruje, że to będzie historia "o miłości, która nie powinna się zdarzyć". Nie zaprzeczam, że faktycznie wątki miłosne w tym utworze występują, ale autorka poruszyła tu także wiele innych tematów. Ważnych i zarazem trudnych, a o tym nie wspomina się na obwolucie. Przyznacie, że wiele osób zwraca uwagę na okładkę książki, więc zastanawiam się dlaczego skupiono się na tym jednym wątku? Nie ukrywam, że lubię poznawać nowe powieści o miłości, ale bardziej zadowolona jestem wtedy, gdy historia wzbogacona jest również o inne, równie intrygujące tematy. I ta książka właśnie jest taką wielowątkową opowieścią. Szkoda, że tego nie uwypuklono na froncie obwoluty. Na szczęście już opis na tylnej części okładki okazuje się bardzo trafny. W trzech zdaniach wydawca potrafił oddać złożoną tematykę tej powieści. Z pewnością nie było to łatwe zadanie.
Nie mogę także napisać, że ją "połknęłam". Jednak nie wynikło to z faktu braku elementów zaskakujących, intrygujących. Autorka pomyślała nawet o zastosowaniu ciekawego chwytu na początku książki. Jednak w lekturze przeszkadzała mi zbyt mała czcionka i niewielka interlinia. Były momenty, że wręcz kolejne linijki tekstu zlewały mi się w jedną. Nie byłam w stanie czytać bez przerwy dłużej niż godzinę. Musiałam ją odkładać, ponieważ czułam ból oczu. A nie lubię przerywać ciekawej książki. Drugim zabiegiem, który utrudniał odbiór tej powieści były długie zdania. Niektóre z 5 czy 6 przecinkami. Nieraz traciłam wątek i musiałam czytać je po raz drugi.
Niestety nie zamilknę również w kwestii kreacji bohaterów. Odniosłam wrażenie, że główne postacie (Maria i Werner) zostali tu przedstawieni w lepszym świetle niż pozostali. Przez długi czas pozostają ludźmi bez skazy, przez co stają się mało autentyczni, realni. Dopiero po przeczytaniu większej części opowieści ich wady wychodzą na jaw. Zasmucił mnie także fakt, że autorka nie rozwinęła bardziej szczegółowo niektórych wątków. Mam tu na myśli szczególnie te bardziej współczesne. Szkoda, że nie zdecydowała się na ich rozbudowanie. Wtedy historia byłaby jeszcze bardziej ciekawa. Na plus zaliczyć można zmienne tempo akcji. Zawsze lepsze jest urozmaicenie niż nudna stagnacja. Jednak opisy, szczególnie w drugiej części książki, stały się nieco powierzchowne. A ten fakt, moim zdaniem, raczej nie wpłynął pozytywnie na całokształt. Dodatkowo różni bohaterowie doświadczali w książce podobnych losów. Nie zaprzeczam, że zbiegi okoliczności są możliwe, ale jak wiemy "co za dużo to nie zdrowo".
Jednak aby nie wyjść na osobę stronniczą dodam, że tajemnicze zakończenia kolejnych rozdziałów zachęcały do dalszej lektury. Chronologia przedstawionych zdarzeń i brak retrospekcji ułatwiały czytanie. Książka trzymała w napięciu i ciekawiła a ukazane tu wydarzenia wydawały się realne. Ponadto niejednokrotnie losy bohaterów doprowadziły mnie do łez. Jednak czy ją polecam? Oczywiście, że tak. Mimo że trochę się nią zmęczyłam. Oczywiście mam tu na myśli zmęczenie fizyczne nie intelektualne. Kończąc dodam, że trudno mi będzie o tej historii zapomnieć. Dlaczego? Ponieważ to niecodzienna podróż w czasie, która łączy w sobie wątki historyczne i obyczajowe, co jak dla mnie jest kolażem wprost idealnym.
"Dziedzictwo von Becków" i "Piętno von Becków" to dzieje zakazanej miłości. Trudne wybory, intrygi i konsekwencje podjętych decyzji. Ucieczka przed okrucieństwem wojny, pułapki i pragnienie zemsty. Historia wielkiej miłości, rozłąki i tajemnic, które nie dają spokoju kolejnym pokoleniom. Ludzkie losy, w które autorka wplątuje historię grabieży skarbców, kosztowności i oszczędności ludzi, którzy nie przeżyli wojny. Walka żydowskiego środowiska, rodzin o odzyskanie mienia.
Cykl gorąco polecam.
Z jednej strony sympatyczne czytadło, z drugiej trochę historii, tajemnic, dość ciekawe postaci. Najbardziej wyrazista była dla mnie Rita.
Cóż to jest za historia! Miłość w najtrudniejszych czasach, miłość niemożliwa, nie mająca prawa się dziać. A jednak się dzieje! Znakomita powieść! Trwam nadal w zachwycie!
Po "Dziedzictwo Von Becków" sięgnęłam zaintrygowana opisem i opiniami innych czytelników. Nie zawiodłam się. Jest to poruszająca historia o pięknej,ale bardzo trudnej miłości,której na przeszkodzie stanęła wojna. Autorka pokazuje, że zawsze można się sprzeciwić złym poglądom, jeśli ma się chęć i odwagę. Historia pochłonęła mnie i z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów. Maria i Werner zdobyli moją sympatię, wszyscy bohaterowie zostali dobrze wykreowani tak, że miałam wrażenie, że ta historia jest prawdziwa a nie tylko wykreowana przez autorkę.
W powieści śledzi się losy Von Becków od czasów wojny po współczesne. Na kartkach książki przelewa się miłość,przyjaźń, cierpienie, nienawiść, manipulacja oraz żądza zemsty. Wszystkie możliwe relacje jakie panują między ludźmi. Udany debiut autorki, chętnie sięgnę po drugą część i po pozostałe jej powieści.
Na koniec drobny minus. Nie polubiłam Anastazji. Irytowało mnie jej zachowanie. Najpierw kocha potem jednak nie. Rozumiem, że wojna i ciężkie dzieciństwo odciskają ślady, ale ta bohaterka miała w sobie coś odpychającego.
Kocham cię bardziej, niż chciałabym się do tego przyznać. I właśnie dlatego obawiam się, że przyniosę ci zgryzoty zamiast szczęścia. Z wielu rzeczy przeze mnie będziesz musiał zrezygnować. (s. 34)
Te prorocze słowa wypowiada Maria Tarnowska do swojego ukochanego Wernera von Becka. Zetknął ich los. Ona sierota, biedna nauczycielka, aczkolwiek niezwykle piękna i subtelna. On przystojny mężczyzna, absolwent architektury i syn bogatego pruskiego junkra o arystokratycznych korzeniach. Ktoś by powiedział – mezalians… I miałby rację, bo w roku 1934 również w Wolnym Mieście Gdańsku obowiązywały jeszcze pewne zasady dotyczące zawierania małżeństw. Ta płomienna miłość między dwojgiem młodych ludzi może w innych czasach miałaby szansę przetrwać, ale lata 30. XX wieku były burzliwe. W Niemczech coraz silniejszą pozycję zdobywał Adolf Hitler…
Mamo, są inne czasy. Te nasze tytuły już nic dzisiaj nie znaczą. Chełpienie się takimi rzeczami jest wręcz niewłaściwe. (s. 47)
Wprawdzie to był już XX wiek i do pewnych spraw podchodziło się bardziej liberalnie niż wcześniej, to mimo to w kręgach arystokratycznych wciąż liczyła się dobra pozycja, majątek, pochodzenie. Rodzice Wernera wybrali mu narzeczoną – lekarkę Ritę von Lausch. Mężczyzna nie miał szans na podjęcie własnej decyzji, choć jego ukochana czekała na niego w Gdańsku. Splot nieoczekiwanych wydarzeń sprawił, że Werner został w rodzinnej posiadłości. Nie zapomniał o Marii i ich nienarodzonym dziecku, za to inni bardzo chcieli, aby tak się stało. I dopięli swego w dość okropny sposób. Maria wyjechała, zniknęła z oczu nielicznych osób. A Werner ożenił się z Ritą i został oficerem SS. Jednak ich miłość, mimo że podeptana, zbrukana, jeszcze się w nich tliła… Tliła się, aby przetrwać, aby mógł dalej istnieć ród von Becków.
Tego, co miała w sercu, nikt nie był w stanie spalić ani w żaden inny sposób zniszczyć, i to było najważniejsze. (s. 320)
Powieść w podtytule głosi: Powieść o miłości, która nie powinna się zdarzyć. I tu się nasuwa kilka pytań. Jednak wystarczy jedno: Czy na pewno TA miłość nie powinna była się zdarzyć??? Każdy człowiek ma prawo kochać, darzyć miłością druga osobę, a nie do końca wie, kogo pokocha, w kim się zakocha. To już sprawka losu, a może amora? Może takie (nie)szczęśliwe miłości są tym bardziej cenne, gdy zakochani będą musieli wiele wycierpieć, by móc razem być. A w powieści dziedzictwo von Becków wiele jest tych miłości, bardziej szczęśliwych lub mniej. Emocji, napięć i burzliwych wydarzeń nie brakuje. Czasami zastanawiałam się, co jeszcze autorka wymyśli, by tej rodzinie było… gorzej. Kiedy wyczerpie się limit nieszczęść? Ile tajemnic uda się ukryć, a ile wyjdzie na jaw? Jak potoczą się losy potomków polskiej nauczycielki i niemieckiego oficera SS z arystokratycznymi korzeniami? A nawet… jak potoczy się historia pewnego klejnotu:
La Peregrina… - wyszeptał nabożnie Werner. (s. 100)
To naszyjnik Tudorów z obrazu Velazqueza – naszyjnik z ogromną perłą. W pewnym momencie był w rękach rodziny żydowskiej Meyerów.
Anastazjo, zawsze warto żyć. W miejsce ludzi, którzy odchodzą z naszego życia, pojawiają się inni, równie ważni. I dla nich warto budzić się każdego dnia, nawet jeśli są daleko. (s. 276)
Życie jako najcenniejszy dar człowieka jest w powieści podkreślane wielokrotnie, najbardziej wtedy, gdy akcja powieści toczy się w okrutnych czasach II wojny światowej, a także w czasach komunistycznych. Bohaterowie czasami muszą podjąć bardzo trudne decyzje, biją się z myślami, mają dylematy moralne. W zależności od sytuacji decyzję podejmują od razu, innym zaś razem po jakimś czasie. Jednak może zdarzyć się i tak, że w ostatniej chwili zmienią zdanie. Czym się kierują w swych wyborach? Jedni miłością, empatią, dobrem; inni zaś żądzą zemsty, chciwością, a nawet nienawiścią do swoich krewnych. Relacje w rodzinie von Becków zawsze były skomplikowane.
Nie lubię Berlina. Te demonstracje, akty przemocy… (s. 50)
Akcja powieści rozpoczyna się w 1934 roku, a kończy „w czasach obecnych”. W sumie trwa około osiemdziesiąt lat. W tym czasie w Polsce, Europie i na świecie zachodzą duże zmiany, a ludzie muszą się w nich odnaleźć. I tak jest z bohaterami powieści. Radzą sobie różnie, gdyż to zależy od wielu czynników, a zwłaszcza od ustroju politycznego. Muszę przyznać, że tło historyczne jest wiernie oddane i bez problemu czytelnik odnajduje się w czasach międzywojennych, w czasie II wojny światowej, za czasów komuny czy w wolnej Polsce. Postacie i wydarzenia historyczne uwiarygodniają literacki świat stworzony przez Joannę Jax. Czytelnik ma też możliwość podróżować po Europie. Od Polski przez Niemcy i Londyn do Paryża i prowansalskiej wsi, a nawet do Jerozolimy.
Wszystko toczyło się zbyt wolno. (s. 329)
Tę powieść trzeba sobie dawkować, żeby odnaleźć w niej to, co najważniejsze i najcenniejsze, aby móc to docenić. Akcja toczy się w swoistym, wolnym rytmie, choć przeskoki miedzy wydarzeniami są dosyć duże, jednakże to nie przeszkadza. To bardziej opowieść o rodzie von Becków, saga rodzinna o sieci poplątanych losów ludzkich, których zetknął ze sobą los i połączył więzami krwi. Nawet zwroty akcji wydają się być rozciągnięte w czasie i przez to tracić swój dynamizm. Często dominują opisy, wspomnienia. A i sam druk spowalnia czytanie, chyba że ktoś lubi strony nabite literkami. A czyta się dobrze, bo styl autorki jest przystępny, z rzadka coś mi zgrzytnęło. Narrator wszechwiedzący dzieli się swoją „przyszłą” wiedzą z czytelnikiem. Delikatnie napomina, co będzie dalej, aby przykuć uwagę czytelnika do książki.
Jej największa miłość i największe przekleństwo życia. (s. 86)
Co zrobić z taką miłością? Na to pytanie niech każdy czytelnik odpowie sobie sam po przeczytaniu powieści Joanny Jax Dziedzictwo von Becków. Pomogą w tym barwne postaci, porywy namiętności oplecione rodzinnymi tajemnicami, niebezpieczne zdarzenia usytuowane w historyczno-politycznej przestrzeni. Przydadzą się także chusteczki.
Początek lat sześćdziesiątych. Zimna wojna się zaostrza, na świecie wrze, a Polacy próbują odnaleźć się w gomułkowskiej „małej stabilizacji”...
Historia o zwykłych ludziach, których życie zmienia się w ciągu kilkunastu minut… Początek wojny to dla Kresów Wschodnich czas wywózek...