Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011-11-09
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 440
Książka jest zdecydowanie nie w moich klimatach. Strasznie mnie wymęczyła. Jest to historia literata Michała, który decyduje się na zamieszkanie w głuszy by pisać kryminał. Przy okazji sam wplątuje się w kryminalną historię.
Całość jest bardzo niesmaczna. Narracja skupia jest przede wszystkim na relacjach głównego bohatera z Mariuszkiem . Im dalej tym bardziej monotonnie, jak pociąg po szynach. Momentami miałam wrażenie,że autor pisał by czymś zapełnić strony. Brnęłam przez wewnętrzne monologi, bo byłam ciekawa zakończenia. Ale ono też było takie nijakie. Nie, zdecydowanie nie moje klimaty.
Czy to książka, która może się komuś spodobać? Tak. Czy to mięsisty kryminał? W moim odczuciu - nie.
A teraz rozwinę obie myśli. Co do pierwszej - styl autora jest bardzo specyficzny. Nieliczne stosunkowo dialogi poprzetykane są gdzie się da bardzo typową dla pana Witkowskiego narracją pierwszoosobową, w której przemawia jego alter ego. Przygotujcie się na liczne dygresje, poplątania z pomieszaniem i burzę myśli, bardzo często ukierunkowanych na kilka rzeczy na raz. Jeśli czytaliście ,,Lubiewo" i styl wam odpowiadał, być może polubicie ,,Drwala".
...a być może nie. Dlaczego? Do ,,Lubiewa" ja osobiście podchodziłam z zupełnie innym nastawieniem. Oczekiwałam dokładnie takiego klimatu, spodziewałam się setek stron traktujących z przymrużeniem oka o wszelakich relacjach seksualnych i małomiasteczkowego bełkotu lokalnych gapiów. O ,,Drwalu" słyszałam, że to dobry kryminał. Być może nim jest, ale ja zupełnie nie czułam w tej powieści nuty grozy. Owszem, jakiś trup się pojawia, jakieś dochodzenie jest prowadzone, ale czułam się zarzucona tysiącami akapitów rodem z ,,Lubiewa", traktujących o tym, co kto robił w czyjej sypialni albo publicznym basenie. Słowo ,,lujek" powtarzane jak mantra w pewnym momencie zaczęło mnie bardzo nużyć, czy wręcz drażnić.
Odniosłam wrażenie, że początek może i miał być specyficznym, bo specyficznym, ale kryminałem, ale później powieść zaczęła żyć własnym życiem i skręciła permanentnie ku perypetiom sanatoryjnym.
Nie wiem o co w tej książce chodziło i nie mam najmniejszej ochoty próbować się tego dowiedzieć. Nie mój styl, a to taki typ prozy, który przypuszczam - może zachwycić lub nie porwać zupełnie. Raczej już po kolejne pozycje autora nie sięgnę.
TYLKO WITKOWSKI MÓGŁ NAPISAĆ TAKĄ AUTOBIOGRAFIĘ! Po koronki na suknię ślubną moja mama z babcią pojechały do NRD. W Polsce nigdzie nie można było...
Książka kultowa i kamień milowy polskiej literatury po 89 roku, „ciotowski” Dekameron. Tłumaczona na paręnaście języków, adaptowana teatralnie...
Przeczytane:2013-01-10, 52 książki 2013,