– Wygląda pani jak księżniczka, mieszka jak księżniczka, a liczy się jak przekupka.
– Dlaczego u nas tak zawsze musi być, że jak ktoś się do czegoś wybitnie nadaje, to się miga? A jak się w ogóle nie nadaje, to się pcha do rządzenia.
Im mniej rozumu, tym więcej radości życia – powiedziało w niej coś sarkastycznie.
– To nic nie da. Kania to dobry człowiek, ale tam żona wszystko trzyma w garści.
– Pewnie, że żona, a któż by inny? Znasz jakiś porządny dom, gdzie chłop by rządził? – Beata zastanowiła się w milczeniu i musiała przyznać Marii rację.
Co za potworne systemowe okrucieństwo! Zacisnął dłonie w kieszeniach kurtki. Nie dość, że są chorzy, to jeszcze traktowani jak śmiecie. Kosztowny odpad systemu. Lepiej dla nich, żeby umarli, bo i tak na porządną opiekę, zgodną z europejskimi standardami, nie ma i nigdy nie będzie pieniędzy.
Oddałam chorobie wszystkie moje myśli. Tak nie powinno być. Ale spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Myślałam, że będziemy sobie z tata na emeryturze zbujać bąki, uprawiać warzywa i doglądać wnuków. Tymczasem muszę walczyć z polską służbą zdrowia, swoim strachem, litością, którą mnie wszyscy otaczają, a która zamiast pomagać, całkowicie pozbawia mnie siły oporu.
Porządna fryzura to połowa sukcesu.
– Nigdy nie będziesz szła sama – powiedział Adam, zatrzymując mnie lekkim dotknięciem ramienia. Na koniec powtórzył to, co wbiło mi się kiedyś jak bezpieczny przełącznik, a teraz stało się słownym symbolem naszej przyjaźni: – Nigdy. Pamiętaj – zaakcentował "nigdy" tak mocno, że wiedziałam, że jestem bezpieczna już na zawsze.
– Bez obrazy, nie chcę wypominać wieku. Ale można rzucić hasło "Gniew łączy pokolenia". Niby mamy w dupie politykę i społeczeństwo. Ale jak trzeba, to idziemy i to na całego, nie ma zmiłuj się. Wszyscy jesteśmy wojowniczkami.
Książka: Osiedle Sielanka. Sąsiedzi