W otoczeniu gór, w cichym, spokojnym Krościenku nad Dunajcem funkcjonuje piękny pensjonat o wdzięcznej nazwie "szafir". Podczas wakacji przyjeżdża do niego córka właściciela, który dzierżawi budynek znajomej rodzinie. Niedomówienia, niesłuszne obawy, zła ocena sytuacji może doprowadzić do konfliktu, to zupełnie jak podczas początków funkcjonowania pensjonatu...tylko pokolenia się różnią.
Niezwykle było przemieścić się całkiem blisko własnego miejsca zamieszkania. "Wędrować" ścieżkami tak bardzo dobrze znanymi, poznać kawałek historii swojej małej ojczyzny.
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch ramach czasowych. Lata 1932-1946 oraz rok 2011, poznajemy zarówno początki powstawania budynku jak i miłosne rozterki wnuczki oraz jej babci. Jakże przyjemnie i szybko - może za szybko ?- czytało się tę historię. To opowieść o marzeniach, miłości, poświęceniu, wojnie odciskającej wielkie piętno i niezrozumieniu. Rodzice, w idealnym świecie powinni być tymi którzy wspierają, dają wiatr w żagle, a nie zniechęcają, przekonują do tego co im się wydaje najlepsze...jednak nie żyjemy w idealnym świecie i niestety tu i teraz jest zupełnie inaczej.
Świetna książka, która spowodowała u mnie apetyt na więcej spod pióra autorki.
Jest rok 1930. Poznajemy dorastającą we Lwowie młodą Ormiankę Hannę Donigiewicz. Wraz z nią przeżywamy pierwsze miłości, poznajemy Lwów, jedziemy na wakacje...
Drobny gest czułości potrafi uratować miłość… Katarzynę i Krzysztofa łączą trzydzieści lat wspólnego życia w niewielkim Radlinie, dorosła córka...