Kiedy jesteś małym dzieckiem, a zostawia cię matka, nie odczuwasz takiego bólu, bo jeszcze nic nie rozumiesz. Jednak jak masz już naście lat i zostawia cię własna matka, to tego już nie da się wytłumaczyć ani przeboleć. Zostaje w człowieku uraz, rana, która nie potrafi się zagoić i mimo iż ułożymy sobie później życie, to ta rana nadal boli.
Brak matczynych wzorców doprowadza też do tego, że później mając własne dziecko, popełniamy błędy ze strachu przed tym, czego sami doświadczyliśmy. Czasami chcemy dać za dużo albo dajemy za mało.
Z tym wszystkim mierzy się nasza bohaterka Eliza Dębska. Do tego niespodziewanie otrzymuje telefon z Gdyni, z hospicjum Azyl, w którym prawdopodobnie przebywa jej matka Maria Zaborowska. Przeszłość na nowo otwiera swoje drzwi, paląc przy tym wnętrzności. Dotychczasowy spokój znika jak za machnięciem różdżki. Jednak w życiu zawsze coś dzieje się po coś i nie zawsze niektóre sprawy są takie, na jakie wyglądają.
Matka z córką dostały szansę od losu, aby móc wyjaśnić sobie, dlaczego stało się tak, jak się stało. Może to też szansa na to, aby zamknęły pewne drzwi w swoim życiu, aby ból znalazł ukojenie. Może to też taki rachunek sumienia matki.
W książce znajdziecie wiele wątków, dzięki którym historia staje się bardzo emocjonalna. Ukazuje ona, różne oblicza miłości. Jest bolesna, z realnymi bohaterami, których życie bywało niesprawiedliwe. Nie nastawiajcie się na lekką lekturę. Mimo iż okładka sugeruje pewną sielankę, to fabuła wcale nią nie jest.
CO TAKIEGO WYDARZYŁO SIĘ DZIESIĘĆ LAT TEMU W CIENIU NADWIŚLAŃSKICH DRZEW? Lidka od dziesięciu lat nosi w swoim sercu żal, którego ciężar nie pozwala...
CZY MAGIA ŚWIĄT I TYM RAZEM POKAŻE SWOJĄ NIEZWYKŁĄ MOC? Zosia ma trzydzieści dwa lata. Pracuje w jednej z najpopularniejszych cukierni w Warszawie. Spragnieni...