Trzecia część trylogii o Majce Sokołowskiej, która dąży do rozwiązania zagadki z przeszłości dotyczącej śmierci ojca burząc tym samym tzw. poukładane życie małego miasteczka opodal Krakowa.
Wg mnie to zdecydowanie nie kryminał, ledwie obyczajówka z wątkiem kryminalnym. Najlepszy był tom drugi, w trzecim było okropnie nudno. Akcji w zasadzie nie ma żadnej, wszystko toczyło się bardzo wolno, leniwie i w dużej mierze sprowadzało się do knucia intryg i super planów przez bohaterów. Każdy chciał w tym ostatnim akcie ugrać coś dla siebie. Burmistrz w areszcie obmyślał zemstę na Majce, adwokat burmistrza opracowywał sposób na wzbogacenie się jego kosztem, a Majka starała się nie myśleć o dręczących ją koszmarach.
Pani Krystyna ma tendencję do tworzenia postaci słabych kobiet. Widać to w jej wcześniejszych powieściach, a przynajmniej ja na takowe bohaterki miałam ,,szczęście" trafiać... W trylogii ,,Blizny przeszłości" z jednej strony kreuje Majkę na bezkompromisową twardzielkę, która niczego się nie boi i zamierza rozprawić się z miasteczkiem po swojemu, a z drugiej strony pokazuje ją roztrzęsioną, płaczącą, uginającą się pod ciężarem własnym słabości, wyobcowaną, straszliwie samotną, odpychającą wszystkich od siebie dziewczynę. Brak w tym konsekwencji, ale może taki był plan? Z twardzielki w lebiodę...
Z całej książki najbardziej podobała mi metamorfoza Janki Karboskiej, jedyna bohaterka trylogii, która wg mnie zasługiwała na miano silnej kobiety oraz na najlepsze zakończenie. Wątek Rudników jakby nieskończony. Finał dla Majki i Michała mało emocjonujący.
W książce było też trochę chaosu z imionami i nazwiskami. Prawnik Bielecki w rozdziale 39 okazał się Bielskim, w rozdziale 17 Karboski na chwilę stał się Mirskim, a w rozdziale 28 Igor nazywany jest Patrykiem. Szkoda, że korekta tego nie wyłapała...
Pani Krystyna Mirek tą trylogią zeszła ze swojej dotychczasowej ścieżki pisarskiej. Po kilkudziesięciu obyczajówkach postanowiła napisać kryminał/thriller. Moim zdaniem nie bardzo to wyszło, i tak znacząco przeważał wątek obyczajowy, temat kryminalny nie był jakoś szczególnie zgłębiony, czego spodziewałabym się po tym gatunku powieści, owszem, byłam ciekawa jak się potoczy historia mieszkańców Borków, ale nie odczuwałam przy tym dręczącego niepokoju czy strachu, nie czytałam z wypiekami na twarzy, nie czułam rozczarowania, że to już koniec. Ot, po prostu obyczajówka z bardziej zaawansowanym wątkiem kryminalnym. Nie uważam tej książki (jak i całej trylogii) za złą, ale myślę, że obyczajówki lepiej Pani Krystynie wychodzą.
Mroczne tajemnice kryjące się za grubymi murami zamku zaczynają wychodzić na jaw. Kto jest sprawcą, a kto ofiarą? Kto przyjacielem, a kto wrogiem? Czy...
W święta najważniejsza jest miłość. Każdy jej pragnie. Ale kiedy wreszcie się pojawia, potrafi nieźle namieszać. Julka, zakochana nastolatka, wiezie do...