Właściwie od dziecka mam styczność z książkami.... Moje obcowanie z literaturą zaczęło się od bajeczek dla dzieci i baśni czytanych przez moją mame. Czytała mi zbiór baśni z całego świata "Bajarka opowiada" a wśród nich baśń angielską "Kociołek", którą wciąż doskonale pamiętam i chyba najbardziej lubię... Z zapartym tchem słuchałam historii Karolci, która znalazła niebieski koralik spełniający życzenia. Słuchałam także nagranych na kasety magnetofonowe bajek czytanych przez lektorów. Byłam częstym gościem w bibliotekach, na początku w naszej osiedlowej - dosyć dużej bibliotece, która została zamknięta nad czym ubolewałam i ubolewam, a później w Miejskiej Bibliotece naszego miasta. Później przyszedł czas na biblioteki znajdujące się w mieście, w którym studiuje.
W podstawówce było inaczej.... Nie lubiłam czytać. Uważałam, że nauczyciele dają nam za mało czasu na przeczytanie książki - a gdzie zabawa? Byłam zła, że lalki muszą zostać odłożone i poczekać na mnie, aż skończę czytać głupią, nic nie wnoszącą w moje życie książkę. Jak teraz patrzę wstecz to wydaje mi się to śmieszne :) Moją ulubioną wówczas książką była "Akademia Pana Kleksa" Jana Brzechwy - widać, już od dziecka miałam ciągotę do fantastycznego świata i nierealnych, wymyślonych historii.
Pomimo mojego uwielbienia do fantastyki, za nic w świecie nie chciałam przeczytać "Pirata Pirxa" - nauczycielka podzieliła książkę między uczniów i każdy miał przeczytać chyba po 1 rozdziale.... Potem nas odpytywała - ale nie pamiętam czy dostałam pozytywną ocenę :)
W gimnazjum naszej nauczycielce nie zależało na tym, żebyśmy czytali książki. Traktowała swój przedmiot i pracę schematycznie - a nawet sama twierdziła, że została nauczycielką poslkiego "przez przypadek". Niestety muszę się z tym zgodzić. W gimnazjum bardzo polubiłam literaturę Georga Orwella i książkę N. H. Kleinbauma "Stowarzyszenie umarłych poetów".
Po gimnazjum przyszedł czas na Liceum i tu moje zamiłowanie do literatury zostało poddane ciężkiej próbie.... Lektura za lekturą, często książki czytane na "siłę" a chyba nie ma nic gorszego niż czytanie czegoś na siłe, wbrew własnej woli, gdy profesorka pyta na ocenę ze znajomości treści. Brrrr..... W gimnazjum za sprawą konkursu tolkienowskiego ożywiło się moje zainteresowanie fantastyką. Wraz z grupą kilku znajomych przygotowywaliśmy się do konkursu na temat wiedzy z "Władcy Pierścieni" i tak rozpoczęła się moja przygoda z tym jakże wspaniałym pisarzem. Potem przyszedł czas na literaturę Andrzeja Sapkowskiego, do dziś zresztą kolejnego mojego ulubionego piszarza fantasy.
W liceum najbardziej polubiłam Romantyzm i Średniowiecze - szkoda, że nie było mi dane żyć w takich czasach :) Zamki, rycerze, piękny język.... Ehhhhh.....
W wspomnieniach młodych ludzi czesto spotykam się z niechęcią do "Potopu" - ja wręcz przeciwnie, czytałam książkę z zapartym tchem (no dobra, przyznaję się - były też nudne momenty ;) ) "Zbrodnia i kara" czy też "Mistrz i Małgorzata" to moje ulubione książki z tamtego okresu.
Jakoś to przebolałam i zaliczam czasy spędzone w Liceum do bardziej udanych. Z perspektywy czasu cieszę się, że mieliśmy taką wymagająca profesorkę od polskiego :) bo wiele mnie nauczyła, a zdobyta wiedza przydaje mi się teraz, w na studiach dziennikarskich.
Okres studiów trwa - i mam nadzieje, że za szybko się nie skończy ;) Mam więcej czasu niż w liceum i nie muszę czytać narzucanych mi przez innych książek. Pochłaniam coraz to nowsze pozycje i wciąż chcę czytać więcej i więcej. I tylko gdy sesja się zaczyna robi mi się strasznie smutno, że znowu muszę na dłuższy czas porzucić moje ukochane książki, bez których moje życie było by nudne...
Jednym słowem - Prawdziwy mol książkowy ze mnie ;)
Czasem żałuję, że na świecie jest aż tyle wspaniałych książek, których nigdy nie będzie dane mi przeczytać.
(Kliknij aby rozwinąć opis użytkownika)
Nowy wiersz o tytule Spacer:
zeschłe liście
...spadają pod moje stopy.
czarne jaskółki
zwiastują deszcz...
lepiej jak już pójdę,
nim niebo zacznie płakać.
...nie wzięłam dziś parasolki
zapomniałam się ubrać
w obojętność.