Wesele to zdecydowanie jeden z najważniejszych dramatów Młodej Polski. Został on napisany przez Stanisława Wyspiańskiego i po raz pierwszy wystawiony w 1901 roku. Inspirację do powstania utworu stanowiły prawdziwe wydarzenia. Dramat jest doskonałym portretem polskiego społeczeństwa XX wieku.
Wyspiański tworząc Wesele zainspirował się ślubem poety Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą z Mikołajczyków, odbywającym się w 1900 roku w Bronowicach. Gospodarzem uroczystości weselnej był Włodzimierz Tetmajer, który dziesięć lat wcześniej ożenił się z chłopką, a sam pochodził z inteligencji. Autor tworząc postaci w dramacie nawiązywał do prawdziwych osób.
Poeta to Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Dziennikarz to Rudolf Starzewski. Pierwowzorem Racheli była Pepa Singer, córka Hirsza Singera karczmarza z Bronowic, czyli Żyda z dramatu. Większość realnych bohaterów Wesela miało swoje odbicie w rzeczywistości.
W Weselu Wyspiański zawarł liczne symbole odwołujące się do tego, co ówcześnie działo się w polskim społeczeństwie. Nie brakuje symbolicznych wydarzeń i przedmiotów.
Chata bronowicka ma symbolizować całą Polskę i pokazywać jak bardzo skonfliktowane było społeczeństwo. Złoty róg odnosi się do walki narodowowyzwoleńczej, miał być impulsem do działania. Czapka z piórami to symbol próżności oraz zainteresowania przyziemnymi sprawami. Kaduceusz wręczony Dziennikarzowi przez Stańczyka może być odbierany ironiczne – jako symbol sporu sprezentowany błaznowi. Dzwon Zygmunta oznacza dawną potęgę i minioną świetność.
Najważniejszą symboliczną sceną jest zdecydowanie moment Chocholego tańca. Pokazuje to bierność i marazm całego narodu, który nie jest w stanie wyzwolić się spod uroku. Wcześniejsze zgromadzenie się chłopów pokazuje jednak gotowość do walki. Ich późniejsze zasłuchanie to symbol bezczynności.
Wesele to dramat składający się z trzech aktów. Akt I nie zawiera wątków fantastycznych. Został zrealizowany w konwencji komedii realistycznej. Obrazuje relacje panujące między chłopstwem, a inteligencją. Akt II jest symboliczno-wizyjny. Zawiera dużo elementów fantastycznych. Goście spotykają się z marami, upiorami i zjawami.
Trzeci akt obrazuje kwestie narodowe. W poszczególnych scenach wątki fantastyczne przeplatają się z realistycznymi.
Poniżej prezentujemy szczegółowe streszczenie Wesela.
Akcja dramatu toczy się podczas nocy listopadowej w chacie, w świetlicy, czyli izbie reprezentacyjnej, w której przyjmuje się gości. Drzwi otwierają się ku sieni, skąd słychać huczne wesele. Goście są ubrani w piękne i barwne stroje.W mniejszej izdebce (alkierzyku) śpią dzieci.
Na środku wcześniej wspomnianej izby stoi się stół z zastawą w nieładzie. Prawdopodobnie goście właśnie wstali i poszli się bawić. Nikt nie myśli o sprzątaniu.
Nad biurkiem znajduje się fotografia Wernyhory i odbicie Racławic od Matejki. Nie brakuje również licznych pamiątek, takich jak szable, flinty, czy pasy podróżnicze. Nad drzwiami weselnymi wisi obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, a nad drzwiami alkierza obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wszystko rozgrywa się w 1900 roku.
Czepiec rozmawia z Dziennikarzem i pyta się go:
Cóz tam, panie, w polityce?
Chińcyki trzymają się mocno!?
Dziennikarz stwierdza, że jest zmęczony tym tematem, a następnie protekcjonalnie pyta chłopa, czy wie gdzie są Chiny. Czepiec mówi, że daleko, ale na wsi ludzie czytają gazety i wiedzą o wszystkim. Dziennikarz jednak cynicznie zachwyca się polską wsią:
Ale tu wieś spokojna. —
Niech na całym świecie wojna,
byle polska wieś zaciszna,
byle polska wieś spokojna.
Czepiec stwierdza, że Dziennikarz w duchu się z niego i innych chłopów naśmiewa.
Dziennikarz stara się flirtować z Zosią, która jednak wyraźnie z niego drwi. Dziewczyna ma świadomość, że nie są oni sobie pisani i nic z tego nie będzie.
Haneczka i Zosia rozmawiają z Radczynią. Proszą ciotkę o to, by pozwoliła im zatańczyć z drużbami. Radczyni stara się wybić im z głowy ten pomysł, one jednak są zauroczone młodymi chłopami i nalegają. Koniec końców Radczyni ustępuje.
Klimina, czyli gospodyni, wita się z Radczynią. Przedstawia się jako wdowa po wójcie. Pyta się Radczyni, czy ma syna. Okazuje się, że tak i, że niezbyt dobrze radzi on sobie w tańcu. Klimina komentuje więc:
Panowie dziwek się boją;
zaraz która co przyniesie,
ino roz sie przetańcuje.
Radczyni odpowiada:
Wyście sobie, a my sobie.
Każden sobie rzepkę skrobie.
Pokazuje to jakie wtedy panowały stosunki między mieszczaństwem, a chłopstwem.
Zosia zaczyna tańczyć z drużbą Kaseperem. Mówi on, że jego żoną będzie Kaśka, która stoi w kącie. Na pytanie Zosi, czy kocha swoją przyszłą żonę, odpowiada wymijająco:
Panienka se ta wesoła.
Haneczka wesoło tańcuje z Jaśkiem.
Radczyni dalej rozmawia z Kliminą. Mieszczanka pokazuje swoją ignorancję na temat życia na wsi. Stwierdza, że gospodyni jest jeszcze całkiem młoda i mogłaby przecież ponownie wyjść za mąż. Wdowa pyta z przekąsem skąd u Radczyni taka ciekawość.
Państwo Młodzi rozmawiają z Księdzem, który wywodzi się z chłopstwa. Duchowny mówi, że niektórzy nim gardzą przez to skąd pochodzi. Na weselu nie musi się tym jednak przejmować.. Pan Młody życzy mu awansu społecznego, jednak Panna Młoda nie rozumie o co chodzi jej mężowi. Wyjaśnia więc, że miał na myśli kościelne dostojności. Ksiądz podsumowuje postawę Panny Młodej słowami:
Naiwne to i niewinne.
Pan młody zachwyca się urodą swojej żony i mówi, że chciałby ją cały czas całować. Zachwyca się on również polską wsią. Na koniec Panna Młoda porywa go do tańca.
Poeta flirtuje z Maryną. Stwierdza, że chciałby, żeby jakaś wiejska panna go pokochała. Maryna ma pewne wątpliwości:
To niby ja ta dziewczyna,
Ja oświadczyć się mająca?
Skądże taka pewna mina?
Chwilę się oni przekomarzają, jednak nic z tego nie wynika. Po wygłoszeniu licznych górnolotnych słów, Poeta stwierdza, że jego flirt był tylko “Sztuką dla sztuki”. Maryna odpowiada na to:
Zawrót głowy, wielka chwała;
niech pan sztuki płata różne,
bylebym ja spokój miała.
Ksiądz ostrzega parę młodą, że z czasem ich uczucie może osłabnąć. Pan Młody stwierdza jednak, że nie ma się o co martwić, a Panna Młoda wykazuje się niemałą zazdrością wobec swojego męża. Ten się więc cieszy, bo to właśnie znaczy, że kobieta go kocha.
Młoda para znów rozmawia. Pan Młody pyta się żony, czy go kocha. Ta jednak jest poirytowana, że mąż znów o to pyta. W trakcie rozmowy kobieta mówi, że ma za ciasne buty. Pan Młody proponuje jej więc, by je zdjęła i tańczyła boso. Panna Młoda się jednak oburza na tę propozycję.
Ksiądz i Pan Młody rozmawiają o szczęściu i tym, że nie każdy może tego doświadczyć.
Od energicznych tańców z Czepcem Marynie kręci się w głowie. Radczyni proponuje jej więc by na chwilę usiadła i odpoczęła.
Poeta zauważa, że Maryna ma jakiś blask w oczach. Znów stara się z nią flirtować. Pyta się jej komu oddała swoje serce. Dziewczyna podczas przekomarzanek odrzuca jego zaloty.
Zosia wyznaje Haneczce, że chciałaby kogoś mocno pokochać. Haneczka mówi że to pewnie od tej skocznej muzyki. Pesymistycznie stwierdza jednak, że dziewczynę czeka jeszcze dużo cierpienia:
Jeszcze się dosyć, dość napłacze,
nim go kochanie ułagodzi.
Pociesz się, serce, pociesz, miła,
Jeszcze niejedna łza, mogiła,
od tej miłości ciebie grodzi.
Zosia jednak ma inne poglądy i mówi, że gdyby była Fortuną, to wszystkim dałaby szczęście.
Na wesele przybywa Żyd Mosiek, okazuje się jednak, że przyszedł z pewną dozą niechęci i nieśmiałości. Pan Młody mimo wszystko cieszy się i stwierdza, że przecież są przyjaciółmi. Żyd odpowiada:
No, tylko że my jesteśmy
tacy przyjaciele, co się nie lubią
Żyd zauważa również fałszywą postawę Pana Młodego, który już jutro pozbędzie się chłopskiego stroju. Po chwili dziwnej rozmowy gość mówi, że jego córka Rachela wkrótce sama przyjdzie na wesele. Chwali się, że dziewczyna jest naprawdę mądra i wielokrotnie bywała w towarzystwie. Zarzuca Panu Młodemu, że to nie z nią się ożenił, pyta się go również po co żeni się z chłopką skoro są inteligentniejsze panny. Pan Młody odpowiada:
One mnie się wydają przeciętne.
Kocham te z Botticellego,
lecz nie chcę zapychać niemi
każdej piędzi naszej ziemi.
Do izby przybywa Rachel, która wita się ze wszystkimi po francusku. Prosi ona ojca o pozwolenie, by móc dołączyć do świętujących. Pan Młody zapraszają na biesiadę.
Pan Młody rozmawia z Rachelą. Kobieta jest zachwycona atmosferą w chacie. Pan Młody chwali polską wieś i stwierdza, że dotychczas jego życie było bezbarwne, teraz jednak dostrzega wszystkie kolory. Tak naprawdę jednak jego pochwalna mowa może się wydawać komiczna. Mężczyzna mówi między innymi:
od miesiąca chodzę boso, Strój
od razu się czuję zdrowo,
chadzam boso, z gołą głową;
pod spód więcej nic nie wdziewam
od razu się lepiej miewam
Pan Młody dowiaduje się od Poety, że Panna Młoda chce z nim porozmawiać. Mężczyzna przeprasza więc Rachelę. Kobieta obawia się, że żona będzie mu czyniła wymówki z nią związane.
Poeta kontynuuje rozmowę z Rachelą. Ta dwójka świetnie się dogaduje. Żydówka staje się muzą dla Poety, który porównuje ją do Galatei. Kobieta zdradza natomiast, że zawsze marzyła o wolnej miłości, namiętności i szczęściu.
Radczyni ma pewne wątpliwości związane ze ślubem. Ostrzega Pana Młodego i stwierdza, że musi uważać. Mężczyźnie natomiast cały świat wydaje się przychylny i dobry. W monologu ponownie ujawniają się jego poglądy, czyli chłopomania. Radczyni na jego długi wywód odpowiada:
Ach pan gada, gada, gada.
Pan Młody pyta Poetę, o to jak się czuje na weselu. Sam natomiast stwierdza, że wydaje mu się patrzeć na cudze szczęście, a nie na swoje. Ich rozmowa dotyczy natchnienia poetyckiego.
Poeta mówi gospodarzowi o swojej potrzebie kochania. Opisuje on również dramat, jaki chciałby napisać. Ma to być opowieść wesoła, a równocześnie smutna. Równocześnie Poeta zachwyca się prostym wiejskim ludem. Stwierdzają, że chłop chociaż jest zdolny do rzeczy wielkich, to jest powstrzymywany przez własną pospolitość. Na sam koniec gospodarz rzuca:
bardzo wiele, wiele z Piasta;
chłop potęgą jest i basta.
Na Wesele przybywa Ojciec Panny Młodej. Wita się z nim Czepiec i Gospodarz. Rozmawiają oni o gościach z Krakowa, dla których wszystko na weselu jawi się jako nowe. Poeta zostaje zapytany o to jak podoba mu się wieś. W tym samym czasie chłopi zaczynają narzekać na miastowych. Twierdzą, że brakuje im fantazji i chęci do współpracy. Czepiec radzi Poecie, by osiadł na wsi i wziął sobie za żonę chłopkę. Ojciec staje w obronie Poety i prosi, by dano mu spokój.
Dziad gratuluje Ojcu wydania za mąż córki. Podziwia również to, że udało się ją wydać za Pana. Zauważa, że goście różnią się stanem i jeszcze niedawno rozlało się między nimi mnóstwo krwi. Wspomina zajścia w Galicji, których Ojciec nie pamięta.
Żydowi wydaje się, że dziad jest członkiem służby weselnej. Wymieniają również swoje poglądy na temat miastowych. Dziad jest pod wrażeniem, Żyd natomiast stwierdza, że to zwykła szopka.
Między Księdzem, a Żydem są jakieś tajemnicze interesy. Duchowny przypomina rozmówcy o terminie spłaty. Następnie obserwują oni bijatykę, jaka toczy się przy stołach. Ksiądz oskarża również Żyda, że zdobywa majątek dzięki biednym chłopom.
Bohaterowie wykłócają się o pieniądze. Czepiec ma dług wobec Żyda i Ksiądz nakłania go do tego, by jak najszybciej go spłacił. Czepiec jest zdenerwowany i rozgniewany.
Chłopy dalej się biją. Gospodarz stwierdza jednak, że tak to już z nimi jest i że Pan Młody nie musi się tym martwić. Wspominają krwawą rabację o której mieszczanie tylko pozornie zapomnieli.
Gospodarz pije strzemiennego z Księdzem, a następnie się z nim żegna.
Oboje muszą odpocząć po szalonych tańcach. Dziewczyna mówi mu, że później jeszcze z nim zatańczy.
Jasiek mówi Kasperowi, że miejskie Panny tylko z nich drwią.
Jasiek śpiewa piosenkę o pawich piórach, czyli o pragnieniu posiadania wielkiego majątku.
Pan Młody przekonuję Radczynię, czyli swoją ciotkę, że prawdę kocha wieś i swoją wybrankę. Jest zadowolony ze swojego wyboru i obecnego życia. Radczyni podchodzi jednak do tego sceptycznie.
Na początku Poeta pyta Rachelę o zakochanie i czy byłaby w stanie zakochać się w chłopie. Kobieta stwierdza również, że wszystko wokół jest dla niej zaklętą poezją. Mówi ona również, że już wkrótce opuści wesele. Pójdzie przez sad, gdzie zaczaruje chochoła i zaprosi go na przyjęcie. Na sam koniec dodaje:
zaproście tu na Wesele
wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy,
pioruny, brzęczenia, śpiewy…
Jej słowa zapowiadają wydarzenia fantastyczne, które już niedługo będą się toczyć na weselu.
Poeta mówi Pannie Młodej o swojej sile dzięki której jest w stanie zrobić wszystko. Zachęca kobietę, do tego, by zaprosiła na wesele wszystkie duchy. Panna Młoda woła męża, gdyż wydaje jej się, że Poeta bredzi.
Poeta namawia Pana Młodego, by ten zaprosił na wesele chochoła skrytego w sadzie. Cała trójka śmieje się i wykrzykuje zaproszenia dla chochoła.
Isia nie chce się kłaść spać. Wolałaby ona zobaczyć oczepiny.
Klimina zapowiada, że wkrótce rozpoczną się Oczepiny. Gospodyni wychodzi z izby, a Isia bawi się lampką.
Na wesele przybywa wcześniej zapraszany Chochoł. Ukazuje się on Isi. Dziewczynka jest przerażona i wygania specyficznego gościa. Ten jednak mówi, żeby przekazała rodzicom, że na wesele przybędzie wielu gości. Dziewczynka cały czas krzyczy i próbuje go wygonić. Chochoł przez całą scenę powtarza:
Kto mnie wołał
czego chciał.
Wojtek czuje się zmęczona po tańcach. Marysia prowadzi męża do alkierza, by mógł się wyspać. W izbie widzą tajemnicze cienie na ścianie.
Marysi ukazuje się Widmo, które jest jej dawnym kochankiem. Początkowo kobieta nie zdaje sobie sprawy, że rozmawia ze zmarłym. Nie miała świadomości, że jej dawna miłość nie żyje. Kobieta wpada w rozpacz i zaczyna płakać. Widmo odrywa jej ręce od twarzy i patrzy prosto w oczy. Wspomina jak dawniej byli zakochani i spacerowali razem po sadzie. Widmo mówi, że może jeszcze ostatni raz zatańczyć z ukochaną. Kobieta jednak czuje obrzydzenie i początkowo nie chce przytulić dawnego ukochanego. Jego postać nagle znika, a bohaterka smutno krzyczy:
Stój, ach, stój!
Wojtek przybiega do żony i widzi jej roztrzęsienie. Kobieta prosi ona męża o to, by ją przytulił.
Stańczyk, czyli uosobienie politycznej mądrości, jest kolejną zjawą, jaka przybywa na wesele. Między Dziennikarzem, a Stańczykiem toczy się pewien interesujący dialog. Dziennikarz stwierdza, że błazen jest wielkim mężem, na co ten odpowiada, że aktualnie wiele błaznów mają pośród inteligencji. Dziennikarz narzeka na obecne społeczeństwo i zauważa, że nie ma już konceptu narodowego. Mówi:
Trzeba by do służby narodu
błaznów całego zastępu;
palą się hajduki w męce,
z własnego bolu się śmieją;
gasną świece narodowe,
okropne rzeczy się dzieją,
śmiechem i szyderstwem biegu
obudzić, ośmielić zdolne
serce spodlone, niewolne,
które naszą krew zaprawia.
Stańczyk zauważa jednak, że Dziennikarz woli spać zamiast działać, na co ten przyznaje mu rację. Uznaje, że jego artykuły mają za zadanie uśpić naród. Stańczyk karci go za bierność, i to, ze zamiast działać woli rozpamiętywać grzechy przodków. Przez niemal całą rozmowę Błazen wytyka Dziennikarzowi błędy i demaskuje jego słabości. Zauważa, że polski naród pogrąża się w marazmie i żałobie. Twierdzi, że najprawdziwszym symbolem potęgi Polaków jest dzwon Zygmunta.
Stańczyk zaczyna się kłócić z Dziennikarzem i nazywa go „Puszczykiem”, gdyż ten zszargał świętość mówiąc o obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej. Nagle Dziennikarz otrzymuje od Stańczyka kaduceusz, czyli laskę będącą atrybutem Hermesa.
Dziennikarz zaczyna rozumieć swoje położenie i żałować, że jego teksty nie porywają narodu do walki. Stańczyk drwiąca kończy rozmowę:
Kłam sercu, nikt nie zrozumie,
hasaj w tłumie!
Masz tu kaduceus, chwyć!
Rządź!
Mąć nim wodę, mąć!.
Dziennikarz zwierza się Poecie i opowiada o spotkaniu ze Stańczykiem. Narzeka na Polaków, a także wszystko co widzi dookoła. Czuje się przytłoczony, a Poeta stara się go uspokoić i zauważa, że na weselu są pewne widziadła i złudzenia. Dziennikarz wychodzi na zewnątrz, by odetchnąć.
Poecie ukazuje się kolejna zjawa, czyli Rycerz, chwyta on artystę za rękę i bierze go na arkan. Twierdzi, że jest Mocą. Poeta czuje przerażenie, zaczyna jednak rozumieć, że jego marzenia przybrały postać Rycerza, który przybył z zaświatów. Stwierdza, że to czas, by rycerze powstali z prochów i stanęli do walki. Wspomina dawne czasy. Poeta słuchając go szlocha. Ma świadomość, że nie odnalazłby się na polu walki. Rycerz mówi, by Poeta spojrzał mu w twarz, a następnie oddał mu duszę. Pod przyłbicą artysta dostrzega tylko i wyłącznie pustkę, śmierć i noc. Nie ugina się, zjawa więc znika.
Dochodzi do przemiany Poety, co widzi Pan Młody. Artysta twierdzi, że dotychczas był niedołęgą, a jego dzieła nic nie znaczyły. Pełen nowej weny opowiada o polskości, stwierdza, że trzeba podjąć walkę, a na jej czele musi stanąć godny dowódca. On jednak ma w planach za pomocą swojej twórczości pobudzić rodaków do walki i wzniecić w ich sercach prawdziwy pożar.
Na scenę wkracza Chór witający kolejną zjawę. Jest to hetman Branicki znany z konfederacji targowickiej. Zarzuca się mu branie pieniędzy od Cara, co jest kojarzone ze zdradą. Teraz czuje on wyrzuty sumienia i mówi o tym, że smaży się w piekle. Przerażony Pan Młody wykrzykuje imię Jezusa.
Hetman opisuje jakie męki codzienne, od stu lat, przeżywa. Pan Młody zauważa jednak, że to przez niego dzisiaj żyje się w niewoli. Twierdzi, że nie ma już ratunku dla ojczyzny. Braniecki oburza się natomiast na ożenek szlachcica, czyli Pana Młodego, z pospolitą chłopką. Na sam koniec Pan Młody mówi Hetmanowi:
Bierz cię diabli.
Hetman żali się na swój los i wiwatuje na cześć cara. Chór cały czas go krytykuje i domaga się srogich kar.
Pan Młody rozmawia z Dziadem o tym co właśnie się wydarzyło. Decyduje się zażyć świeżego powietrza.
Dziad dostrzega zakrwawionego Upiora. Staruszek jest przerażony i chce przegonić zjawę. Upiór przedstawia się:
ja Szela!!
Przyszedłem tu do Wesela,
bo byłem ich ojcom kat,
a dzisiaj ja jestem swat!!
Następnie prosi o kubeł wody, by móc się umyć. Dziad wielokrotnie go przegania, ten jednak postanawia jeszcze zostać na przyjęciu.
Kasper chce zostać z Kasią sam na sam, jednak Jasiek im przeszkadza. Kasper daje Jaśkowi grosz, a Kasia prosi go o przyniesienie wódki. Para w końcu zostaje sama.
Kasper dalej namawia dziewczynę do opuszczenia przyjęcia. Para myśli nad tym, gdzie może się teraz udać.
Nos wszczyna rozmowę i mówi Kasprowi, że da mu wódkę w zamian za możliwość pocałowania Kasi. Ten przystaję na zamianę, jednak dziewczyna się oburza i przepędza Nosa. Kasper natomiast widzi, że butelka otrzymana od Nosa jest cała pusta.
Panna Młoda zmęczyła się tańcem. Mimo tego nie chce przestawać. Młoda para snuje marzenia na temat wspólnej przyszłości.
Dziennikarz znów widzi Zosię i postanawia z nią porozmawiać. Pyta się o to, czy nie brzydną jej już tańce z chłopami. Zosia twierdzi, że chłopi są źle traktowani przez miastowych na weselu. Ma jednak świadomość, że nie nadaje się na żonę chłopa. Za to podoba się Dziennikarzowi.
Rachela znów pojawia się w gospodzie. Opowiada dziwnych rzeczach, jakich doświadczyła tego wieczoru. Chociaż początkowo artyście wydaje się, że kobieta mówi o jakiś zabobonach, to jednak po chwili zaczyna rozumieć, że tajemnicze mary obecne na weselu to ich wina. To oni w poetyckim uniesieniu zaprosił zjawy i chochoła na przyjęcie. Rachel zauważa, że w chacie zaszła pewna zmiana i wszyscy zaczęli doceniać polskość. Decydują się więc dalej obserwować weselników.
Gospodarz dowiaduje się od Kuby, że na przyjęcie przybył nowy gość na wielkim koniu. Nakazuje mu on, by zajął się zwierzęciem tajemniczego mężczyzny. Razem wychodzą powitać gościa.
Gospodarz idzie do alkierza. Jego żona już zasypia, i oznajmia jej, że przybył:
jakiś jakby wielki gość...
Gospodyni ma już dość tańców i hałasu. Nakazuje mężowi, by zamknął drzwi do izdebki i przyjmował gościa sam. Mąż pokornie zamyka drzwi, nie mogąc doczekać się spotkania.
Wernyhora wita Gospodarza po imieniu, a ten zaprasza go do środka. Tłumaczy, że w domu właśnie trwa wesele. Wernyhora informuje Włodzimierza, że przybył pomówić o Przymierzu co może nawiązywać do tematyki powstańczej. Gość chce z nim porozmawiać na osobności. Przybysz wydaje się gospodarzowi kimś znajomym. Werynhora wspomina krwawe czasy, w których uczestniczył. Koniec końców się przedstawia. Wydaje również rozkaz. Gospodarz ma z samego rana rozesłać gońców z wiciami. Zgodnie z drugą częścią rozkazu Włodzimierz po rozesłaniu wici ma zgromadzić grupę mężczyzn pod kościołem. Wspólnie mają nasłuchiwać odgłosu kopyt zwiastującego przbycie Wernyhory wraz z Archaniołem. Gospodarz przysięga, że wypełni rozkazy. Na sam koniec Wernyhora daje Gospodarzowi złoty róg mający niesamowitą moc, a potem ponownie powtarza rozkazy.
Gospodarz rozmawia z żoną. Mówi jej, że już wkrótce wydarzą się wielkie rzeczy. Jest podekscytowany i pełen zapału.
Gospodarz woła Jaśka. Każe mu ruszać w drogę i zwołać chłopów. Przed świtem mają oni zjawić się w kaplicy. Jasiek otrzymuje od Gospodarza złoty róg, który ma go chronić przed Czartem. Gdy już wypełni polecenia ma zadąć w róg. Chłopak obiecuje szwagrowi, że nie zgubi drogocennego przedmiotu.
Jasiek szybko wybiega z pomieszczenia, po chwili wraca jednak po czapkę z pawim piórem, która spadła na podłogę.
Parobek Staszek rozmawia z Gospodarzem na temat tajemniczego gościa. Okazuje się, że koń Wernyhory zgubił złotą podkowę, co staje się wymownym znakiem.
Gospodarz udaje się do żony, by pokazać jej podkowę, którą kobieta uznaje za omen szczęścia. Mężczyzna twierdzi, że trzeba ją pokazać wszystkim weselnym gościom.
Gospodyni twierdzi jednak, że szczęścia się nie pokazuje, a wręcz należy je ukryć przed innymi. Gospodarz uważa, że szczęście będzie im potrzebne. Twierdzi, że świat budzi się z letargu i już wkrótce chłopy i pany staną z godłem i bronią i rozpoczną dzieło.
Mężczyzna chce jechać, tak jak obiecał Wernyhorze, Gospodyni jednak uważa, że jest on pijany albo chory i powinien się położyć. Jej słowa jednak nie odnoszą skutku, więc kobieta wykrzykuje:
Gwałtu, rety!!!
Wszyscy goście pytają się Gospodyni o to co się stało jej mężowi. Ta odpowiada, że Gospodarz Szaleje.
Mężczyzna wygłasza natomiast przemówienie w którym zarzuca mieszkańcom miasta, że przyjeżdżają na wieś tylko dla rozrywki, z nudów. Stwierdza, że obie strony są skonfliktowane i nie umieją dojść do porozumienia. Na sam koniec spluwa pod nogi mieszkańców miasta.
Gospodarz jest podenerwowany. Koniec końców kładzie się na zestawionych krzesłach.
Gospodarz stwierdza, że nie ma mocnej głowy, nie daje się jednak położyć do łóżka. Równie pijany jest Nos, który także nie chce iść spać. Mężczyzna mówi, że pije bo musi. Zauważa, że gdyby Chopin żył, to także by pił.
Nos opowiada o Morawiance z którą tańczył, a Gospodarz stwierdza, że chce iść spać. Koniec końców zostają oni w izbie sami i zasypiają.
Czepiec jest zdenerwowany i kłóci się z Muzykantem, który zasnął zamiast grać. Twierdzi, że zapłacił mu za grę.
Czepiec dalej się denerwuje, a jego żona próbuje go uspokoić. Każe mu iść do domu się przespać. Pijany mężczyzna nie daje jednak za wygraną
Kobiety rozmawiają na temat wesela. Zauważają, że gościom z miasta musi się naprawdę podobać, skoro nadal nie idą spać.
Rachela wraca z sadu. Narzeka na to, że za mało się zbliżyli z Poetą i ten wkrótce o niej zapomni. Mężczyzna mówi jej, by zaglądała do miasta i by tam spotkali się na balu. Dyskutują również na temat smutku, który można zamienić w dzieło literackie.
Haneczka dziękuje Panu Młodemu za to, że mogła się tak wytańcować podczas wesela. Opowiada bratu, że zauroczyła się drużbą, co budzi oburzenie. Mężczyznamówi, że jemu przystoi ślub z wieśniaczką, gdyż on jest poetą. Jego młodszej siostrze nie ujdzie natomiast całowanie się z chłopami.
Poeta komplementuje Marynę. Dyskutują na temat tego, że podczas wesela wszyscy goście stali się aniołami. Kobieta jest smutna, że już niedługo czar pryśnie. Relacjonuje również Poecie rozmowę chłopów. Uwierzyła ona w ich szczere intencje. Poeta natomiast czuje się przemieniony po tym wieczorze. Widzi również tę przemianę w polskiej naturze. Maryna jest odrobinę wystraszona stanem rozmówcy. Mówi mu więc, by poszedł ochłonąć na zewnątrz. On jednak odmawia. Twierdzi, że w sadzie czuje się jeszcze gorzej, ponieważ są tam pewne tajemnicze siły.
Czepiec dalej kłóci się z muzykantami. Kuba stara się go uspokoić. Wyznaje mu również, że ma on z Gospodarzem iść bić moskali, w co Czepiec nie może uwierzyć. Chłopak opowiada o pojawieniu się wielkiego pana i jego rozkazach, a także o złotej podkowie. Czepiec chce więc poznać tę historię z ust Gospodarza.
W drzwiach Czepiec wpada na Dziada, który mówi mu o tym, że chłopi złapały za broń. To Jasiek wszystkich budzi i wywołuje poruszenie.
Czepiec pyta Gospodynię na temat szczegółów jej rozmowy z mężem. Ta jednak mówi, że Gospodarz aktualnie śpi, a ona niewiele zrozumiała z jego wywodów.
Radczyni rozmawia z Dziennikarzem o charakterze jego pracy. Mężczyzna cieszy się czasem spędzonym na weselu i tym że mógł się oderwać. Stwierdza, że przybył tu z nudów, a mógłby zostać na dłużej.
Radczyni pyta Pannę Młodą o to jak wyobraża sobie przyszłe życie rozmowy z wykształconym mężem. Ta stwierdza, że jeśli nie będzie nic do powiedzenia to nie wie po co mieliby rozmawiać na jakiś temat.
Marysia obawia się, że Pannie Młodej będzie brakować dawnego życia. Może zatęsknić za rodziną i domem na wsi. Panna Młoda twierdzi, że żal będzie krótki i szybko dostosuje się do życia w mieście.
Marysia myśli nad tym, czemu Ojciec jest zadowolony ze ślubu córki. Ten stwierdza, że pragnie tylko szczęścia swojego dziecka i nie będzie się mieszał do jej małżeństwa.
Temat rozmowy się zmienia. Marysia zastanawia się, czy ojciec byłyby równie zadowolony, gdyby ożeniła się ona z dostojnym panem, a nie ze swatem Wojtkiem, w którym się naprawdę zakochała. Dziewczyna jest markotna i nie ma ochoty dalej tańczyć.
Panna Młoda mówi Poecie o tym co jej się śniło. Twierdzi, że jechała złotą karocą i spotkała diabła. Biesy wiozło ją przez las. W pewnym momencie zapytała woźnicy dokąd tak gnają, a ten odpowiedział jej, że do Polski.
Po opowiedzeniu snu pyta się Poety, czy wie, gdzie jest ta Polska, a ten odpowiada, że można jej szukać na całym świecie, a i tak się nie znajdzie. Następnie każe jej przyłożyć dłoń do piersi stwierdza:
A to Polska właśnie
Na zewnątrz zaczyna świtać. Pan Młody mówi, że tę noc zapamięta na długo, nie tylko ze względu swojego wesela i nocy poślubnej. Był on także przerażony przez różne widziadła jakie nawiedziły chatę. Poetcie natomiast tajemnicze moce dodały sił i czuje, że mógłby teraz wiele zdziałać. Pan Młody jednak marzy tylko o sielskim i spokojnym życiu.
Do chaty wpada Czepiec z kosą w ręku. Pan Młody zastanawia się co się stało, a Czepiec informuje ich, że szykuje się wielki bój. Nie potrafią się jednak porozumieć.
Gospodarz zostaje obudzony przez Czepca i mówi mu o tym, że chłopy we wsi się burzą. Wszyscy jednak wyczekiwali jego rozkazów. Próbuje go wyciągnąć z łóżka. Temu jednak wydaje się, że jego rozmówca postradał zdrowe zmysły. Nie pamięta już co się wydarzyło nocą.
Poeta mówi, że nic się nie dzieje. Za oknem zaczyna świtać.Gospodarz dalej nie potrafi sobie przypomnieć wydarzeń z zeszłego wieczoru. Po chwili zarówno Poecie, jak i Gospodarzowi wraca szczątkowa pamięć dotycząca zeszłego wieczoru. Czepiec każe im wyjść na zewnątrz i zobaczyć co się aktualnie dzieje na drodze krakowskiej.
Pan Młody stwierdza, że Czepiec niepotrzebnie jest taki skory do walki. Ten kontruje, by jego rozmówca poszedł na gościniec. Pan Młody, tak jak Poeta wybiega z chaty.
W chacie został tylko Gospodarz i Czepiec. Obaj nadal są pijani. Czepiec nakazuje dwóm parobkom, by stanęli na warcie przy drzwiach.
Czepiec pyta Gospodarza o szczegóły poprzedniej nocy. Ten nadal jednak nie pamięta co dokładnie się stało.
Pan Młody wchodzi do izby drzwiami i mówi, że nad chatą latają białe gołębie. Woła żonę. Kasper jednak nie chce jej wpuścić.
Kobieta przegania parobka. Widząc wszystkich mężczyzn stwierdza, że powinni oni iść spać.
Poeta wpada do izby, twierdząc, że nad polem zobaczył mnóstwo czarnych Wron, w co Pan Młody mu nie wierzy. Mężczyzna dodaje również, że z chmur uformował się tron, a wokół niego dostrzegł aniołów.
Gospodyni wchodzi i krzyczy, że od strony Krakowa całe pole zajmuje wojsko uzbrojone w kosy. Poeta chce to zobaczyć. Wybiegają razem z Gospodynią.
Panna Młoda wraz z Panem młodym także wybiegają na podwórze, gdzie dzieje się coś niespotykanego.
Poeta usłyszał śpiew i głosy, które zostały zakłócone przez porywisty wiatr.
Pan Młody gwałtownie wpada do pomieszczenia i opowiada o krwawej zorzy, jaka roztacza się nad Krakowem.
Panna Młoda wbiega za mężem do chaty. Opowiada o czarnym kruku, który przysiadł na ganku.
Gospodyni wpada do izby i przerażona mówi Czepcowi, by poszedł spać i nakazał przybyłym mężczyznom odłożyć kosy. Kasper mówi, że chłopów coraz więcej przybywa.
Gospodyni w przerażeniu zastanawia się skąd chłopi posiadają tyle broni. Czepiec błaga wszystkich o spokój i zaczyna sobie przypominać poprzednią noc. Gospodarz cały czas zastanawia się nad tym co jemu się przydarzyło.
Haneczka mówi swojemu bratu, czyli Panu Młodemu, że w niebie toczą się jakieś wojny. Ten stwierdza, że wszystkie znaki mogą być oznaką obłędu.
Gospodarz przypomina sobie jak wyglądał tajemniczy przybysz, z którym rozmawiał ostatniej nocy. Staszek z Kubą mu wtórują i opisują jak wyglądała zjawia i jej koń. W końcu przypomina sobie, że nawiedził go nie kto inny jak Wernyhora. Tłum nie dowierza słowom Gospodarza. Ten natomiast mówi, że mają wyczekiwać na sygnał Wernyhory i nasłuchiwać odgłosów jego koni.
Wszyscy milkną i starają się wyłapać tętent koni. Nagle słyszą pędzącego konia, co wzmaga ekscytację i doniosłość chwili. Odgłosy milkną, a ktoś zatrzymuje się przed chatą. Chłopi wyczekują tego, co zaraz się wydarzy. Niektórzy klękają, a inni chwytają za broń. Przed nimi staje… Jasiek.
Jasiek wchodzi do izby i widzi, że wszyscy stoją jak zaklęci. Nagle przypomina sobie, że miał zadąć w złoty róg. Padają słynne słowa:
kajsim zabył złoty róg,
ostał mi sie ino sznur
Za nim z izby kołysząc się wyszedł słomiany Chochoł.
Chochoł informuje Jaśka, że stracił złoty róg, w momencie w którym schylał się po czapkę z pawim piórem. Następnie dodaje:
Miałeś, chłopie, złoty róg,
miałeś, chłopie, czapkę z piór:
czapkę ze łba wicher zmiótł.
Chłopak nie wie co ma robić. Zaczyna biegać w kółko Tłum dalej stoi nieruchomo, a Chochoł się kołysze.
Jasiek zauważa, że już świta, inni jednak nadal są pogrążeni w dziwnym śnie. Zastanawia się on jak ma sobie teraz poradzić z obowiązkami. Zgubił złoty róg, a na dodatek wiatr zerwał mu czapkę. Został mu tylko sznur.
Chochoł wchodzi na malowaną skrzynię i zaczyna tłumaczyć Jaśkowi, że ludzie są oczarowani przez lęk i strach. Jasiek się pyta w jaki sposób można ich wyzwolić. Okazuje się, że trzeba im wyciągnąć broń z rąk, a następnie ustawić ich w pary, jak do tańca. Chochoł będzie grał muzykę.
Jasiek spełnia wszystkie polecenia i widzi, że czar mija. Chochoł stwierdza jednak, że to drugi czar, a następnie zaczyna grać na skrzypcach nierówną melodię. Mówi Jaśkowi, żeby dołączył do tańczących i śpiewa:
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór;
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci sie ino sznur
ostał ci sie ino sznur
Następnie słychać pianie koguta. Jasiek zaczyna krzyczeć do wszystkich, by wsiadali na konie i ruszyli na wawelski dwór. Nikt jednak go nie słucha. Wszyscy kontynuują taniec. Chochoł ciągle powtarza:
Miałeś, chamie, złoty róg…
Chocholi taniec ma symbolizować marazm i niemożność wykonania jakiegoś działania.
Trzy dramaty o powstaniu listopadowym. Akcja Warszawianki rozgrywa się w czasie bitwy pod Grochowem, w dworku, w którym mieści się sztab generała Chłopickiego...
Liryzm i plastyka pamięci szczególne mają zastosowanie w odniesieniu do terenów, w których poeta mieści akcję swych dramatów... Znajomość też pewnych miescowości...