Życiowe wspinanie się - wędrówką jedną życie jest człowieka
To nie jest książka o tematyce górskiej, choć góry są w niej obecne i nadają pewien ton całej opowieści. To nie jest tylko książka podróżnicza, choć podróży - bliskich i dalekich - jest tu naprawdę sporo. To rodzaj biografii, wspomnień dotykających przeżytych kilkudziesięciu lat, refleksji nad tym, czym było i jest własne życie. To próba zatrzymania przemijającego czasu poprzez opisanie go na kartach książki, zachowania wspomnień nie dla siebie, ale i dla innych.
Jacek Kamler urodził się w niezbyt dobrze dziś kojarzącym się roku 1933 w Warszawie. Przeżył wojnę, zdobył potem wykształcenie inżynierskie, został radiotechnikiem pracującym w wielu instytutach badawczych, specjalizującym się w problematyce światła i barwy w telewizji. Spędził trzy lata jako pracownik dydaktyczny w Oranie w Algierii w tamtejszym Instytucie Telekomunikacji. Był redaktorem naczelnym pisma Life Video. Pasję zawodową zawsze uzupełniał pasją wędrowania. W młodości był taternikiem, potem przemierzał m.in. góry Azji, Afryki i Ameryki. Próbował swoich sił w kręceniu amatorskich filmów górskich. Bogate w podróże i wędrówki, pełne ciągłej aktywności życie stanowi sens książki Żywot wspinacza strachliwego, czyli o wojnie, komunie, górach, podróżach i innych życiowych perypetiach. Jest to swoista summa życia jej autora.
To książka ciepła, pełna humoru, chwilami dystansu wobec siebie, fascynacji światem i spotykanymi ludźmi. Przede wszystkim skoncentrowana na własnych przeżyciach, obserwacjach, przygodach, przemyśleniach. Jacek Kamler jest niezłym gawędziarzem, może nie jakoś szczególnie zaskakującym wiedzą o odwiedzanych miejscach, ale starającym się pokazać świat jak najciekawiej. Choć skupia się na własnych doświadczeniach, to nie wnika w szczegóły swojej biografii, nie porządkuje jej specjalnie, nie snuje pełnej detali historii, ale raczej przypomina sobie poszczególne lata, specyfikę tego, co robił, widział, przeżył. Pisze o sprawach drobnych i większych, starając się dobrać je pod kątem tego, czy mogą zainteresować osoby osobiście mu nieznane. Czasami może nie są to rzeczy bardzo fascynujące, często coś ważnego raczej z punktu widzenia samego autora niż osób postronnych. Jacek Kamler korzysta tu z prawa do uwypuklenia tego, co uznaje za warte uwagi.
(...) narastał strach. Przemożny strach, który towarzyszy mi do dziś. Zostałem nim mocno i dożywotnio zaimpregnowany. A także czujność.
Opowieść ma oś chronologiczną, ale nie jest ona traktowana jako nadrzędna. Autor często pozwala sobie na dygresje, skoki w czasie. Książka zbudowana jest z obrazów. Czym starsze wspomnienia, tym bardziej są one wyrywkowe. Oddają jednak historię życia konkretnego człowieka, widzianą jego oczami, ukazują jego widzenie świata, własnych doświadczeń, zwrotów Historii. Mnóstwo tu anegdot ukazujących życie w powojennej Polsce Ludowej. Często groteskowych z dzisiejszej perspektywy, ale wówczas niekoniecznie śmiesznych, czasami nawet ponurych. Niektóre aspekty życia w PRL-u - takie jak np. więzienie niewinnych ludzi za wydumane spiski przeciwko władzy, publiczne napiętnowanie ludzi na zebraniach czy powszechne donosicielstwo - także i dzisiaj nie budzą wesołości u ludzi przyzwoitych.
Wmawiano nam, że świat to my i oni - imperialiści, co tylko czekają, aż utracimy czujność i dołożą nam wtedy. Czujny musiał być każdy, donosić należało o czyjejś nieczujności, bo przecież takiego małoczujnego trzeba było doprowadzić do porządku.
Lata powojenne to okres młodości - z jednej strony jej uroków, z drugiej - mroków historii kraju budującego siermiężny socjalizm, które padały cieniem na beztroskie czasy. Rodzi to mieszane uczucia autora, z jednej strony radosne wspomnienia własnej młodości i tego, co w niej piękne, z drugiej świadomość - zwłaszcza po latach - wszechobecnej wówczas presji polityki, zastraszania, donosicielstwa. To także okres fascynacji wspinaczką wysokogórską, ciekawie, niemal z żarliwością opisany w książce. Autor dzieli się wspomnieniami z tatrzańskich szlaków. Mówi o ludziach, szczytach i przemianach, które go dotknęły. Z perspektywy lat, mimo wszystko jeden z najwspanialszych okresów w moim życiu - podsumowuje Kamler. Życie było wtedy ciężkie i zakłamane. My zaś w głowie mieliśmy właśnie te haki, liny, załapanie się na obóz. To był czas pewności siebie, brawury, wielu szczęśliwych zbiegów okoliczności, zakończony „dojrzewaniem”, czyli swoistym odpadnięciem ze ściany bez skutków fizycznych. Psyche się załamała - i to skutecznie - a autor już nigdy nie mógł bez strachu podchodzić pionową ścianą do góry. Znikła beztroska radość, towarzysząca zdobywaniu szczytów.
Najciekawsze w książce Jacka Kamlera są, przynajmniej z mojego punktu widzenia, wspomnienia związane z górami i podróżami. Są tu zawarte również inne ciekawostki, które mogą zainteresować czytelników. Mowa jest o funkcjonowaniu zakładów Thompsona we Francji, poznajemy kulisy wyboru francuskiego systemu SECAM (a nie niemieckiego PAL), czytamy wspomnienia o profesorze Groszkowskim, uwagi o współpracownikach i wybranych aspektach pracy w instytucie przy ulicy Ratuszowej. Czuć, że to podróże odgrywały dużą rolę w życiu autora i poświęca im on wiele uwagi. Zdumiewać mogą wycieczki samochodowe syrenką po Europie. Fascynująca jest wyprawa do Tybetu, ciekawostki z pobytu w Algierii, zdobywanie Dzikiego Zachodu (od Chicago do San Francisco i z powrotem) czy pobyt na Krymie. Wspomnienia Jacka Kamlera są swoistą wielką pochwałą wiecznego wędrowania i wspinania się, niekoniecznie na górskie szczyty.
Co do jednego nie mam wątpliwości. To, co w życiu widziałem, to jedyny kapitał, którego mi żaden kryzys, dewaluacja czy zręczny polityk nie odbierze. To coś, co łatwiej pozwala przetrwać ciężkie chwile, szpital czy noc bezsenną.