Trzecią powieścią w serii „Zapach pomarańczy” wydawnictwa Galaktyka czyli cyklu o odnajdywaniu sensu życia i radzeniu sobie z przeciwnościami losu jest „Życie na trzy psy” autorstwa Abigail Thomas. Myli się jednak ten, kto by się spodziewał rzewnej i tkliwej historyjki, typowego wyciskacza łez.
Mąż Abby, Rich, miał wypadek, został potrącony przez samochód i doznał pourazowego uszkodzenia mózgu. Ma paranoję i traci pamięć krótkotrwałą. Nie uda się już go wyleczyć. Rich żyje teraz w innym świecie. Ze względu na ataki agresji nie może mieszkać w domu, Abby musi się pogodzić z faktem, że jej mąż jest – i zawsze będzie – zupełnie innym człowiekiem. Rich opowiada rozmaite, niewyjaśnialne, dziwne rzeczy, czasami wstrzela się niewytłumaczalnymi racjonalnie komentarzami w sedno wydarzeń, o których nie powinien mieć bladego pojęcia. Kobieta podejrzewa, że jest to swoista rekompensata organizmu za utratę pamięci krótkotrwałej – u Richa rozwijają się te części mózgu, które nie zostały uszkodzone. Abby musi całkiem zmienić swoje życie. Uczy się robić na drutach, codziennie odwiedza Richa… przed samotnością zaś bronią jej trzy psy. Przez jedno z tych zwierząt zresztą Rich wpadł pod samochód. Abby nie ma żalu do psa – to przecież on dodawał jej otuchy zaraz po tragedii. Trzy psy śpią z Abby w jednym łóżku, wyczuwają jej emocje, a swoją wiernością i mądrością – pocieszają. Stanowią namiastkę rodziny. Autorka porównuje świat zwierząt i ludzki, a efekt bilansu wypada zdecydowanie na korzyść tego pierwszego.
„Psy nigdy nie wpadają w zły humor, ponieważ powiedziałaś coś przy śniadaniu. Nie obwąchują strzępów starych rozmów ani nie analizują nieudanych weekendów. Życie niepoddane analizie jest być może nic niewarte, ale życie ciągle analizowane jest z pewnością piekłem. My za dużo mówimy”.
I prowadzi Abbigail Thomas swoją historię, ale w opowieści nie ma uskarżania się na los, ciągłych analiz w rodzaju „co by było gdyby”, nie ma rozczulania się nad sobą ani nad Richem. Abby rozpamiętuje wprawdzie sytuację, próbuje wsłuchać się w siebie i wybrać jak najlepszą drogę postępowania, jednak ma to charakter rzeczowej autoanalizy. Abby nie wie, czy ma prawo oddać męża do domu opieki, czy nie powinna raczej zająć się nim sama i cierpliwie znosić wszystkie wybuchy złości. Czuje się winna, ma wrażenie, że wciąż robi dla Richa zbyt mało – choć przecież podporządkowuje mu całe swoje życie. Nie robi z siebie męczennicy czy siłaczki walczącej z przeznaczeniem – tak naprawdę relacjonuje fakty, opatrując je własnym komentarzem. Skupia się na zapisywaniu fascynujących i przerażających jednocześnie wypowiedzi Richa. Psy są tu właściwie tylko tłem – niezbędnym dla historii i czyniącym przeciwności losu mniej nieznośnymi doświadczeniami. Abby nie popada w skrajności – swoje życie dzieli między chorego męża – teraz praktycznie obcego człowieka – a trzy psy, dodające sił w walce z codziennością.
„Mnie została przeszłość i przyszłość” – mówi autorka. Wspomnienia przynoszą jej pocieszenie, ale i podsycają smutek. Przyszłość jest jednoznaczna – Rich nie odzyska pełni zdrowia. Teraźniejszości właściwie nie ma: każdy dzień jest boleśnie podobny do innych i nie wprowadza pożądanych zmian. „Życie na trzy psy” to opowieść, która bez kiczowatego sentymentalizmu pokazuje, jak krucha jest ludzka egzystencja, jak łatwo można stracić szczęście i jak na nowo uczyć się radości z każdej chwili. Pięć lat beznadziejnej walki Abby to wzruszający dowód poświęcenia i siły ducha. Relacja prosta i szczera, a przy tym głęboko analizująca wartość przyjaźni, miłości i przywiązania – to właśnie „Życie na trzy psy”.