Aneta Noworyta posługuje się w swojej bajce „Zosia i książę Elfów” literacko-kulturowym palimpsestem. Sięga po rozpoznawalne i po znane motywy, po czym wpasowuje je we własną historyjkę. W efekcie mali odbiorcy uzyskują coś, co wzbudzi ich ciekawość jako nowatorskie uruchomienie nieodkrywczych motywów. Witamy w Krainie Elfów – Aneta Noworyta lubuje się w odmalowywaniu baśniowych krain i nabiera w tym wprawy. Mało tego – zaprasza do lektury nie tylko słowem, ale i obrazkami – sama jest autorką ilustracji, pojawiających się co drugą stronę. W efekcie można dwutorowo śledzić przebieg akcji.
Opowiastka Anety Noworyty pokazuje przeplatanie się dwóch płaszczyzn – fantazji i rzeczywistości. Tę pierwszą reprezentują elfy – istoty, które egzystują w ciepłych miesiącach, mają magiczną moc, są śliczne i kruche, a także sympatyczne. Tę drugą ilustruje swoją postawą Zosia – dobra dziewczynka, która wkrótce umrze. Zanim to jednak nastąpi, będzie mogła Zosia zaznać szczęścia, bawiąc się razem z elfami. To naprawdę krótka historyjka z bardzo prostą fabułą, chociaż stara się Noworyta wzbogacać książkę o emocje i wartości istotne w procesie wychowywania małego odbiorcy. Chce wzruszać, budzić zainteresowanie, przyciągać do lektury i angażować czytelników przez wzgląd na zabarwienie uczuciowe. Do tego dokłada baśniowe przedstawianie prawdziwej przyjaźni, sensu marzeń oraz refleksję o śmierci i o byciu-po-śmierci. Wydaje się, że te wszystkie elementy momentami przygłuszają fabułę – jej koronkowa struktura nie utrzymuje obciążenia przesłaniem, przez co sprawia wrażenie bardzo prostej i bardzo przewidywalnej.
To jedna z tych bajek, w których narracja imituje tekst mówiony – nie ze względu na wyznaczniki oralności, a z uwagi na jednokierunkowość wysiłków – kojarzy się z tworzoną na gorąco opowiastką, prezentowaną dziecku przed snem. „Zosia i Książę Elfów” to publikacja, która ma uświadomić maluchom rolę wyobraźni, powinna delikatnie wprowadzić je w świat stworzony z fantazji i zachęcić do kreowania własnych krain. Cenna jest też przez ukazanie dziecka nieuleczalnie chorego, pozbawionego możliwości bawienia się z innymi – warto wykorzystać ten wątek, żeby porozmawiać z pociechą i wyjaśnić, że nie wszystkie maluchy mogą się cieszyć dobrym zdrowiem.
Jest Aneta Noworyta autorką, która umie budować nastrój – i rzeczywiście to właśnie największy atut jej książki. Plastycznie oddane pejzaże i ogólna atmosfera historyjki mogą urzekać i przyciągać dzieci do bajki. Pytanie na jak długo. Nieco starsze dzieci mogą poczuć się znużone brakiem puenty, niewyraźnym morałem przy intensywności twórczych wysiłków. Jakby jedynym celem były tu literackie popisy (w dalszym ciągu natomiast nie przekonują mnie wierszyki tej autorki, świadectwo niedoskonałego warsztatu). W rysunkach Noworyty, wykonywanych różnymi technikami, widać pewną mechaniczność. Kiedy autorka zajmuje się postaciami, widać kolejne warstwy rysunku, wprawki i poprawki – przez co przypominają się obrazki wykonywane przez nastolatki, już wyćwiczoną ręką, ale jeszcze bez błysku natchnienia. Lepsza jest w akwarelowych widoczkach, lecz ilość szczegółów w przypadku sylwetek ludzi lub elfów wyklucza stosowanie takiej techniki zawsze. Noworyta dzięki swojej książce pokazuje dzieciom, że każdy może odkryć w sobie zdolności wystarczające do zilustrowania własnej książki – ale także do jej napisania. Nie trzeba niewyobrażalnych umiejętności, żeby odnieść sukces.
Wodnik ze Starego Lasu – kolejna baśń napisana i zilustrowana przez autorkę – jest zaproszeniem do świata, w którym rzeczywistość przeplata...