Emigranci
Emigrant - czyli kto? Wielu zadaje sobie na obczyźnie takie pytanie, rozpaczliwie poszukując swojego miejsca w świecie, swojej tożsamości, swojego "ja". Zawieszeni pomiędzy dwoma miejscami, pomiędzy wcześniej a teraz, rozpaczliwie próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
O tych, którzy znaleźli swój dom daleko od ukochanego kraju, oraz o tych, którzy tęsknotę w sercu będą nosili do dnia swojej śmierci, pisze Markéta Pilátová, jedna z najbardziej intrygujących czeskich autorek. Jej powieść, „Żółte oczy prowadzą do domu” to nostalgiczna opowieść o ludziach, którzy kiedyś zmuszeni byli opuścić swe kraje.
Marta i Lena to córki czeskich emigrantów z São Paulo, które zrządzeniem losu spotykają się w Pradze. Opiekująca się ciotkami z klubu Nowy Słowianin i apodyktyczną, prawie osiemdziesięcioletnią matką Marta nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości. Mój dylemat właściwie nie jest moim dylematem. Po prostu go odziedziczyłam. Wrócić czy nie wrócić (…) - zastanawia się kobieta, mówiąc: Moja ziemia ojczysta to São Paulo (…). Moje życie w żaden sposób nie trzyma się kupy, ponieważ z powodu nieustannych rozważań, czy mój dom jest tu, czy tam, jego sens jakoś umknął. Nie jestem tu szczęśliwa.
Z kolei Lena, dwudziestopięciolatka, brazylijska farmerka, szuka sposobu na ukojenie swoich tęsknot i leku na nieszczęśliwą miłość. Czy znajdzie balsam na rany duszy w ojczyźnie swoich przodków? Historia kobiet snuje się leniwie, splatając z losami Maruszki i Luizy, dwóch dojrzałych kobiet połączonych miłością do tego samego mężczyzny, amerykańskiego szpiega. Opowieść o życiu Jaromira i jego romans z Maruszką to jeden z bardziej interesujących wątków książki. Kobieta, która mogła godzinami wspominać kraj swojego ukochanego mężczyzny - mężczyzny, którego ostatni raz widziała przed II wojną światową i na zawsze oddała mu serce. Listy i paczki, wymieniane przez lata, stały się sensem jej życia, narkotykiem, który przykuł ją do tego świata. Jednak pewnego dnia zamiast listu na progu domu Maruszki pojawia się Luiza Miller Cerna, ognista Brazylijka i… żona Jaromira! Przyjechała zobaczyć rywalkę, z którą przez lata walczyła na odległość o myśli męża, o jego marzenia. Przekonana, że muszą być na swój sposób do siebie podobne, skoro Jaromir kocha je obie, wyrusza w drogę, by choć raz spojrzeć Maruszce w oczy.
Dwie kobiety, skrajnie odmienne, a jednak złączone tajemniczą nicią uczucia do agenta, mówiące różnymi językami, ceniące inne wartości i wychowane w różnych kulturach wkraczają na drogę porozumienia, a nawet przyjaźni, zaś ich łącznikiem jest Marta. Razem odkryją naturę Jaromira, a wspomnienia i fakty utwierdzą je w przekonaniu, że jakkolwiek jego postępowanie wobec nich mogło wydawać się nieuczciwe, to kochał je prawdziwie, choć każdą w inny sposób.
Czy ta historia pomoże wszystkim bohaterom odnaleźć swoje miejsce w świecie i szczęście pomimo różnych okoliczności? „Żółte oczy…” przekonują nas, że zawsze warto mieć nadzieję i walczyć o spełnienie marzeń. To powieść przesycona duchem walki o siebie i swoje miejsce na Ziemi, a także miłością do ludzi i przywiązaniem do korzeni. I choć dla każdego słowo "dom" oznacza co innego - Lena znajduje go w Brazylii, wśród zwierząt, a Marta stwierdza: wszystko jedno gdzie jestem, czy czarne ptaki lądują mi na ręce w Pradze, czy w São Paulo (…) - to najważniejsza okazuje się samorealizacja i życie w zgodzie z własnymi wartościami czy przekonaniami. W te wydarzenia i zagmatwane ludzkie ścieżki, autorka wplata historyczne tło, począwszy od przedwojennej emigracji, prześladowań Żydów, komunizmu, a każdy z tych obrazów rzutuje na losy bohaterów.
Markéta Pilátová, zestawiając ze sobą odmienne charakterologicznie postacie, dwa kraje różniące się kulturą i temperamentem mieszkańców oraz dwa kontynenty, tworzy puzzle, z których możemy ukształtować życie czterech kobiet. Życie pełne trosk, tęsknot, oczekiwań, pragnień i miłości, życie zwyczajne, a jednak niezwykłe.
Mimo tych walorów „Żółte oczy…” nie były w stanie mnie porwać i uwieść, zabrakło mi tego nieuchwytnego pierwiastka, który czyni książkę wyjątkową. Choć nie mogę nie przyznać, że Pilátová ma dar snucia przejmujących opowieści, które skłaniają nas do refleksji, zweryfikowania ścieżki, którą kroczymy i naszych wyborów, to zderzenie różnych światów, pokoleń i języków pozostawia mnie z lekkim poczuciem niedosytu. Mimo wszystko jestem przekonana, iż po kolejną książkę pisarki sięgnę zachłannie, chociażby po to, by się ostatecznie przekonać, że… nie mogę się jej twórczości tak naprawdę przekonać!