„Złodzieje piasku” Bena Browna to mocna, adrenalinogenna książka. Nie ukrywam jednak, że sięgnięcie po nią w dużej mierze podyktowane było wrażeniami z wcześniej obejrzanego na ekranie kina filmu „Hurt Locker – W pułapce wojny”. Oba dzieła mają ze sobą wiele wspólnego. Łączy je nie tylko klimat wojenny (jednorodny także czasoprzestrzennie, gdyż zarówno bohaterowie filmu, jak i książki swoje perypetie przeżywają na porażonym sejsmiką konfliktów terytorium państwa irackiego), ale przede wszystkim doskonale naszkicowana psychologia bohaterów.
Reżyserka oscarowego zdobywcy, Kathryn Bigelow, by nakierować odbiorcę na problematykę stworzonego przez siebie obrazu odwołuje się do cytatu z książki Chrisa Hedgesa. Motto brzmi tu: „zgiełk bitwy jest silnym, często śmiertelnym nałogiem, wojna jest jak narkotyk”. Bohaterowie filmu, należący do oddziału saperów, z własnej woli przybywają na terenach dotkniętych konfliktami zbrojnymi, gdyż raz doświadczywszy momentów podwyższonego ryzyka, nie są w stanie egzystować w znormalizowanej, „spokojnej” rzeczywistości. U Browna mamy ten sam typ postaci, reprezentuje je grupa korespondentów wojennych, z Dannym Lowensteinem na czele. Sami siebie nazywają sugestywnie „ćpunami wojny”, co daje nam jeszcze jedną płaszczyznę analogii z wspomnianym dziełem autorki „Na fali”. Ich codzienność wyznacza amplituda ciągłej niepewności i przekonania o tym, że w każdej sekundzie można rozstać się z życiem. Egzystencja toczy się w rytmie ostrzałów, wybuchów, zamachów terrorystycznych, obrazów – migawek cudzego nieszczęścia, śmierci, a więc całej naturalistycznej otoczki, jaką niesie militarna zawierucha.
Powieść, debiutującego w roli pisarza Browna rozpoczyna się od słów: „Danny Lowenstein miał przeczucie, że dziś umrze”. Zdanie z pozoru banalne, bo sugerujące jedną z opcji epilogu opowiadanej historii, z drugiej zaś strony furtka otwierająca możliwości dla tego, co bardzo lubiane jest przez miłośników powieści trzymających w napięciu, a więc retrospekcji. Główny bohater o wojnie wie wszystko. Dzięki korespondencjom z najbardziej newralgicznych zbrojnie obszarów takich, jak Czeczenia, Bośnia czy Ruanda zdobył poza uznaniem i sławą także mnóstwo nagród, w tym najważniejszą, nagrodę Pulitzera. Czytelnikom „New York Times” znany jest jako bezkonkurencyjny i zarazem pozbawiony sentymentów myśliwy tematów, których tak bardzo pożąda telewizja i prasa. Któregoś dnia, tuż po wyzwoleniu Iraku z reżimu Saddama Husajna, Lowenstein oczekuje na przeprowadzenie wywiadu z Abu Muchtarem. Podczas podróży do kwatery przywódcy rebeliantów jego samochód zostaje ostrzelany, dziennikarzowi zaś gestem zarzucenia kaptura na głowę daje się do zrozumienia, że oto na nic już nie ma wpływu i zostaje porwany. W potęgującym się z minuty na minutę przerażeniu w umyśle Lowensteina kołacze jedna myśl: że tym razem „sam nie zbiera materiałów, sam jest materiałem”(s. 25). W międzyczasie czwórka jego przyjaciół z pola żurnalistycznej walki z żywiołem wojny wprowadza się do jednego z irackich hoteli. Podczas, gdy Rachel, Edwin i Kaps zajęci są rozpakowywaniem bagaży, Becky odbiera telefon z wiadomością, że ich dziennikarski guru stał się ofiarą zasadzki. Kilkanaście godzin później, na lotnisku pojawia się siostra Danny’ego – Camille. Pełne emocji oczekiwanie tych czworga na dalszy rozwój wypadków staje się doskonałym momentem, by przeprowadzić swoisty rachunek sumienia z przeszłością i samym Dannym Lowensteinem.
Powrót do wydarzeń minionych sprzed kilku laty i miejsc wówczas odwiedzanych, jak na przykład Sarajewo, ogniskuje nie tylko wokół bolesnych wspomnień, ale również wokół demonów własnych słabości i zdrad, jakich bohaterowie się dopuścili. Książka posiada wielogatunkowe oblicze, jest na po trosze reportażem, sensacją, w głównej zaś mierze wzmagającym falowo napięcie thrillerem, obnażającym tajniki psychiki określonej osobowości człowieka. Człowieka ekstremalnego, jeśli mielibyśmy uciec się do pewnej klasyfikacji. Fabuła zarysowana w powieści stawia wiele pytań, nie na wszystkie kontrapunktując jasnymi i przejrzystymi odpowiedziami, jak choćby tymi, które dotyczą etyki zawodowej korespondenta wojennego, jego postawy moralnej i roli w społeczeństwie. W rejony takich dylematów wraz z Benem Brownem naprawdę warto się oddalić.