Jesteśmy w Nowym Yorku. Jest noc grudniowa, mroźna, rozświetlona blaskiem księżyca w pełni, lecz mimo to wyjątkowo mroczna. Skąd ten mrok? Okazuje się, że zostały wtedy popełnione dwa okrutne morderstwa. Ich sprawca zostawia w miejscach zbrodni głośno tykające zegary z wizerunkiem księżyca w pełni (odmierzające najprawdopodobniej ostatnie chwile życia ofiar) oraz kartkę z następującym wierszem:
"Zimny Księżyc stoi w pełni,
w jego blasku ziemi trup.
Czas wędrówki się dopełnił,
Drogi kres wyznacza grób."
Wszystko wskazuje, że stoi za tym niebezpieczny psychopata. Niewykluczone, że planuje kolejne morderstwa. Nie ma więc czasu do stracenia. Liczy się szybkość działania- w każdej chwili zabójca może uderzyć po raz kolejny. Policja zwraca się więc do Lincolna Rhyme'a- sparaliżowanego policjanta prowadzącego konsultacje kryminalistyczne oraz jego partnerki Amelii Sachs. W pewnym momencie przyłącza się do nich słynna kalifornijska specjalistka od mowy ciała. Razem usiłują wpaść na trop psychopaty. W międzyczasie wspomniana Amelia Sachs prowadzi śledztwo w innej tajemniczej sprawie. Zamożny biznesmen popełnił samobójstwo przez powieszenie. Wszystko przynajmniej na to wskazuje. Amelia odkrywa jednak, że człowiek ten parę dni wcześniej złamał palec u ręki i miał dłoń w gipsie. Jak więc mógł zadzierzgnąć stryczek? Ślady nieoczekiwanie prowadzą do jednego z posterunków nowojorskiej policji... Jakie wyniki da owo śledztwo? Czy Rhyme'owi i jego współpracownikom uda się powstrzymać mordercę? Czy będą jeszcze jakieś ofiary? Nie zdradzę tajemnicy...
Akcja toczy się w zawrotnym tempie. Czekają nas coraz to nowe zaskoczenia. Czujemy się jak w wielkim labiryncie. Droga, która powinna być dobra, okazuje się nagle być ślepym zaułkiem. Co więcej, może się zdarzyć, że za ślepy zaułek wzięliśmy właściwą drogę. Do końca jesteśmy trzymani w niepewności, co jest prawdą, a co fałszem. Od pierwszej do ostatniej strony nie opuszcza nas napięcie. Nie ma dłużyzn ani przestojów. Nie ma też epatowania krwawymi scenami, co jest niezaprzeczalną zaletą. Wiele twórców kryminałów wpada właśnie w taką pułapkę- okropne opisy zbrodni wysuwają się u nich na pierwszy plan. U Deavera natomiast najważniejsza jest walka wielkich umysłów. Prawdziwa partia szachów, gdzie białymi gra Rhyme, natomiast czarnymi- psychopatyczny morderca. Kto zwycięży w tej rozgrywce? Jeśli chcecie się dowiedzieć, zapraszam do lektury.
Kalina Beluch
Detektyw Lincoln Rhyme, duma i chwała nowojorskiej policji kryminalnej, ściga nieuchwytnego, seryjnego mordercę zwanego Tańczącym Trumniarzem. Ten niezwykle...
Kiedy w centrum handlowym na Brooklynie detektyw Amelia Sachs próbuje zatrzymać podejrzanego o zabójstwo, dochodzi do tragicznego wypadku:...