Recenzja książki: Zbyt piękna dziewczyna

Recenzuje: Damian Kopeć

Zbyt piękna dziewczyna, zbyt powolny komisarz, zbyt rozwlekła powieść


Słówko zbyt bardzo pasuje do tej książki. Widać to szczególnie wtedy, kiedy wreszcie dobrniemy do jej skądinąd ciekawego końca. Jednak pierwsze co szybko rzuca się w oczy to bardzo specyficzny tok opowieści. Niepozbawiony szczegółów, ale jakby odarty z emocji. Coś w rodzaju literackiej chłodnej kamery tylko rejestrującej kolejne fakty. Autor dodaje do tych obrazów swój komentarz, opisy zdarzeń. Jednak wrażenie oglądania migawek z życia pozostaje. Oszczędność, także ta emocjonalna, jest momentami przygnębiająca. I równie przygnębiający jest zawarty tu opis świata. Pod tym względem autor rzeczywiście ma wiele wspólnego z Mankellem (jest zresztą porównywany z tym pisarzem) - w kreacji świata ponurej, odstręczającej, pełnej zła i obojętności. W literackim ujęciu życia, które generuje dojmujący smutek. Muszę przyznać, że po lekturach szwedzkiego pisarza jego ojczyzna przestała być dla mnie atrakcyjnym miejscem do życia, a nawet  odwiedzania (choć jego powieści lubię). Stała się siedliskiem zbrodni, nieszczęśliwych ludzi i mocno zwichrowanych osobowości. Czy Seghers również dąży, w przypadku własnej ojczyzny, do uzyskania tego ciekawego ubocznego efektu swojego pisarstwa?! Takiego nowoczesnego patriotyzmu polegającego na konsekwentnym obrzydzaniu kraju w którym się mieszka i żyje?

Ludzie są nieszczęśliwi. To główna, choć nie wypowiedziana wprost, teza tej powieści. "Tak. Najwyraźniej każdy musi być nieszczęśliwy na własny sposób." Zagubieni, dający omamić się złudnemu urokowi chwili. Często źli i jacyś tacy niezbyt atrakcyjni. Jakże to jest sprzeczne z publikowanymi badaniami socjologów i psychologów, w których to badaniach poziom szczęścia i zadowolenia z życia podobno stale, szczególnie w naszej Unii, niezmiennie rośnie. Ktoś się zatem myli, albo ktoś radośnie kreuje rzeczywistość, której tak naprawdę nie ma. A może jest tak, że ludzie spełnieni i szczęśliwi poszukują w literaturze i w sztuce nieszczęść? Dokładniej mówiąc: cudzych nieszczęść. Odpoczywają śledząc perypetie, cierpienie i ból wymyślonych bohaterów, ciesząc się niepomiernie, że ich to nie spotkało?

Kim są główne postaci tej powieści? Tajemnicza Manon, niesamowicie piękna i niesamowicie dziwna dziewczyna. Za którą, krok w krok,podąża śmierć. Potencjalna morderczyni, a przynajmniej podejrzewana o zabójstwa dziewczyna. Komisarz Robert Marthaler. Trochę staroświecki, trochę zagubiony, dość wrażliwy, przynajmniej na swoim punkcie. Powoli, z wiekiem, dziwaczejący, nie lubiący prowadzić samochodu, telefonować. Wielbiciel muzyki bardzo poważnej. Jest to zresztą jakaś plaga wśród samotnych policjantów-detektywów, kłania się choćby inspektor Morse. Postać bardzo w sumie literacka i wcale nie taka łatwa w akceptacji jak głosi to okładkowa wypowiedź. Galerię uzupełniają współpracownicy Marthalera, szef techników Schilling, Kerstin Henschel, Manfred Petersen z prewencji, Carlos Sabato z laboratorium i inni. Mniej lub bardziej ciekawi.

"Człowiek patrzy w twarze, których wolałby nigdy nie zobaczyć i których nigdy nie zapomni. Ma wgląd w prywatne życie obcych ludzi i to, co widzi, rzadko bywa przyjemne. Odnosił wrażenie, że świat popadał w coraz większą degenerację."

Komisarz Marthaler prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa w parku. Nie ma świadków, nie ma żadnych konkretnych śladów, brak wyraźnych tropów. Jest tylko frustracja. Tym bardziej, że zgodnie z niejasnym przeczuciem policjanta pojawia się kolejna ofiara powiązana z poprzednią. Idąc, a właściwie spacerując dość przypadkowymi tropami policja powoli zbliża się do prawdy. Choć dla wszystkich, także dla czytelników, będzie ona prawdopodobnie dość zaskakująca.

Powieść jest napisana, to chyba kwestia zawodowych doświadczeń autora, w bardzo dziennikarskim stylu. Sporo tu drobiazgów, swoistych wypełniaczy tła, mniej lub bardziej znaczących. Dominuje chłodny, beznamiętny styl narracji, który dziennikarzom pozwala spokojniej patrzeć na opisywane wydarzenia i który służy studzeniu emocji. Na zaprezentowane tu widzenie świata najsilniejszy wpływ ma z pewnością ponura otoczka policyjnej pracy. Nieustanne wchodzenie z brudnymi buciorami w cudze życie. Niełatwe z założenia informowanie o śmierci bliskich. Nieustanny kontakt ze złem w najrozmaitszych jego postaciach, wywierający negatywny, destrukcyjny wpływ na myślenie, ocenę, postrzeganie i przeżywanie własnego życia. Autor jakby staje po stronie steranego pracą i życiem policjanta, próbuje go zrozumieć i przybliżyć. Dorzuca do tego negatywne opinie innych postaci, w większości rozczarowanych współczesnym światem i życiem, którym przyszło im żyć. Pojawiają się zatem narzekania tak bliskie sercu wielu z nas, na dzieci bez ambicji mówiące językiem z kreskówek, na beznadziejne szkoły państwowe i równie beznadziejnych dziennikarzy. Na aspołeczne zachowania i brak życzliwości. Na znieczulicę i obojętność. Trochę są to chwyty pod publiczkę, wynikające niekoniecznie z poglądów samego autora, co prób odpowiedniego, według niego, udramatyzowania i urealnienia akcji. Pisarz nie szczędzi nam, jakże by mógł o tym zapomnieć, różnorakich własnych przemyśleń, poutykanych jak przypadkowe książki na półce pomiędzy opisywane wydarzenia. Ot, taki gratis dla odpowiednio przygnębionego lekturą czytelnika.

Powieść jest rozwlekła, nadmiernie rozbudowana. Ma swój klimat, chociaż nie jest on w pełni wciągający. Postępowanie policji, podejście do wielu spraw jest co najmniej dziwne. Rozwiązanie zagadki jest zarówno zaskakujące, jak i mocno naciągane. Precyzyjną dedukcję której powinno podlegać śledztwo zastępują często przypadkowe działania na oślep. Jest tradycyjne już narzekanie na organizację, na brak środków, ludzi, na szefostwo, prasę i polityków. Powtarzane w prawie każdej powieści kryminalnej. Treść książki wypełniają głównie nużące mruczenia i czarne myśli komisarza, który do tego - mówiąc szczerze - rusza się w dość ślimaczym tempie. Uzupełniane mnóstwem niepotrzebnych, ważnych chwilowo szczegółów. Drobiazgów, które w prawdziwym życiu równie szybko dostrzegamy co zapominamy. Tempo akcji jest zbyt wolne, ale ono też wynika z przyjętych przez autora założeń naśladowania pewnych trendów we współczesnej powieści kryminalnej. Autor chce pisać nie tyle kryminał, co powieść z ambicjami. Wydaje mi się, że takie naśladowanie innych nie jest dobrym sposobem na dobrą twórczość. Do tego też trzeba mieć odpowiedni talent, same chęci nie wystarczą. O wiele lepiej jest chyba szukać własnej drogi. Wtedy to, co tworzymy jest autentyczne i przynajmniej pod tym względem może budzić jakiś podziw. Powieść Seghersa może nie całkiem rozczarowuje, ale i nie zachwyca, wydaje się wtórna w stosunku do tego, co i jak pisze Mankell. Gorzej wykonana. Przeczytać można, choćby dla porównania. Satysfakcja niestety nie jest gwarantowana.

Kup książkę Zbyt piękna dziewczyna

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Zbyt piękna dziewczyna
Autor
Książka
Inne książki autora
Partytura śmierci
Jan Seghers0
Okładka ksiązki - Partytura śmierci

Georg Hofmann przez ponad sześćdziesiąt lat starał się zapomnieć o bolesnych wspomnieniach z dzieciństwa, o tym, jak w jednej chwili stracił dom, rodziców...

Panna młoda w śniegu
Jan Seghers0
Okładka ksiązki - Panna młoda w śniegu

"Przekład z niemieckiego Elżbieta Kalinowska Nudę codziennej podróży do pracy urozmaicają Nikolasowi Schäferowi intrygujące obrazki w oknie...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy