Gdyby ktoś powiedział hrabiemu Neville’ovi, że wybierze się kiedyś do wróżki, hrabia z pewnością by mu nie uwierzył. Zwłaszcza gdyby tamten dodał, że uda się do niej po córkę, która uciekła z domu - jako człowiek wrażliwy, Neville może nawet by zemdlał, usłyszawszy te słowa.
Najnowsza książka Amelie Nothomb jest taka, jak otwierający ją fragment. Dowcipna. Lapidarna. Bardzo, bardzo króciutka.
Pewnego dnia hrabia Neville rzeczywiście dokonuje czynu niespodziewanego nie tylko dla jego bliskich, ale i dla niego samego - wybiera się do wróżki. Okazuje się bowiem, że córka Neville’a zrobiła coś jeszcze bardziej szokującego, coś, co w najmniejszym stopniu nie przystoi przedstawicielce arystokracji. Serieuse - wbrew znaczeniu swego imienia („poważna”), wbrew wychowaniu i etykiecie - uciekła z domu. Gdy zaś ojciec przybywa, by odebrać dziewczynę od wróżki, ta przepowiada, że mężczyzna podczas bliskiego już garden party hrabia kogoś zabije. Wróżba ta staje się dla hrabiego okazją do zmierzenia się z własną przeszłością, ze swoim pochodzeniem i do stanięcia oko w oko z własną rodziną.
Ale nie należy się martwić - Zbrodnia hrabiego Neville’a nie jest przyciężką opowieścią o traumach, jakie człowiekowi zaserwować mogą jego bliscy. Owszem, Amelie Nothomb wyciąga tu „trupy z szafy”, ale czyni to z charakterystyczną dla siebie ironią, ze sporą dozą sarkazmu, zmysłem satyrycznym i poczuciem humoru. Przewrotność - ta przede wszystkim zdaje się charakteryzować autorkę Zbrodni hrabiego Neville’a.
Na pewnym bowiem poziomie mamy tu bowiem do czynienia z kryminałem au rebours - nie zastanawiamy się bowiem, kto zabił, ale kto wkrótce zostanie zabity (bo w to, że trup wreszcie padnie nie mamy powodów wątpić). Króciutka powieść Nothomb wciąga, przykuwa uwagę i - jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało - rzeczywiście nie pozwala oderwać się od lektury. Wkrótce jednak dostrzegamy, że jak na kryminał… nic tu nie gra i że nie o intrygę tu przede wszystkim chodzi.
Kolejna płaszczyzna mikropowieści Nothomb to satyra. Belgijska pisarka bezlitośnie obnaża obyczaje arystokracji i tnie ostrzem satyry pozory, za jakimi ukrywają się jej bohaterowie. Szlachcice zadłużają się, by fasada próżności nie runęła. Niektórzy niemal głodują przez wiele miesięcy, by podczas corocznego garden party „postawić się” i wywrzeć na gościach wrażenie nieziemskim przyjęciem. Córka hrabiego Neville’a jest należycie zblazowana i znużona życiem - z pozoru dostrzegająca wszelkie wady swego środowiska Serieuse tak naprawdę wtłacza samą siebie w zupełnie inną formę. Nie da się ukryć - w tym wymiarze Zbrodnia hrabiego Neville’a to książka autentycznie zabawna i przy całej otoczce absurdu boleśnie trafna.
Mamy też w powieści Amelie Nothomb elementy dramatu rodzinnego. Hrabia Neville, odnajdując Serieuse u wróżki, chyba po raz pierwszy nawiązuje z nią poważniejszą rozmowę. I dochodzi do bardzo smutnego wniosku: tak naprawdę zupełnie nie zna swojej córki. Nie wie, co jest dla niej ważne, nie wie, jakimi motywami się kierowała ani co planuje robić w życiu. Zaś nić porozumienia, jaka ostatecznie połączy tych dwoje, powstanie na gruncie tak absurdalnym, że czytelnik praktycznie nie ma prawa uwierzyć w jej prawdziwość.
Kolejne strony powieści Nothomb tak przepełnione są absurdem, że niemal trudno uwierzyć, by autorka chciała cokolwiek powiedzieć serio. A jednak. Belgijka zastanawia się nad tym, co kieruje ludzkim postępowaniem. Czy rzeczywiście istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Czy nasze pochodzenie musi jednoznacznie określać nasze postępowanie i nasze losy? Czy też to raczej nasze przekonania, nasza wiara w przeznaczenie określa, jak postępować będziemy w poszczególnych sytuacjach? Odpowiedź Nothomb nie może być całkiem serio - taką pisarka obrała konwencję, jednak pytania, jakie stawia, warto potraktować jak najbardziej poważnie. W ten sposób książka Amelie Nothomb stanie się nie tylko źródłem inteligentnej rozrywki, ale też opowiastką głębszą, niż można by oczekiwać tuż po rozpoczęciu lektury.
Amelie Nothomb po raz kolejny zabiera czytelnika w świat absurdu. Tym razem pewien zupełnie niezadowolony z życia człowiek, Baptiste, dostaje szansę na...
Plan zdjęciowy telewizyjnego reality show o wymownym tytule "Witajcie za drutami". Spędzeni zewsząd ludzie zostają zamknięci w miejscu do złudzenia...