Zaułek koszmarów to historia upadku człowieka, którego całym życiem kierowały żądza bogactwa i sny o potędze.
„Kto ma kasę, ten ma władzę"...
Stanton Carlisle zapowiadał się bardzo dobrze. Miał charyzmę, był gotów do działania, pragnął władzy. Był świadom tego, że najlepszym narzędziem do osiągnięcia wszelkich celów są pieniądze. I nie miał żadnych skrupułów.
„Jestem kanciarzem, do ciężkiej cholery. Chcę nabić kabzę. Tak oskubię frajerów, że i złote zęby wyplują".
Carlisle wkroczył do świata jarmarcznych kuglarzy. Na tle dominujących w tym gronie szaleńców, podstarzałych dziwaków i alkoholików lśnił jak prawdziwa gwiazda. Nie chciał być jednym z nich, marzył o wielkiej karierze. Postanowił zostać iluzjonistą i robił wszystko, by doskonalić się w tej sztuce. Z czasem zrozumiał, jaką potęgę dają iluzja i manipulacja. Został uznanym mentalistą. Spirytyzm dał mu wstęp do domów najbogatszych ludzi Ameryki. Był sprzedawcą nadziei, lecz za jego usługi trzeba było słono zapłacić. Zdobywał coraz więcej – i pragnął wciąż więcej, wciąż obiecując sobie, że to już ostatnia sztuczka, ostatni skok na kasę łatwowiernych ludzi, pragnących po raz ostatni spotkać się z bliskimi, którzy odeszli lub uzyskać odpowiedzi na pytania, na które nie da się jej udzielić. Carlisle kroczył tą drogą do czasu, gdy przekroczył granicę, zza której nie było już odwrotu.
„Pytasz, skąd się biorą świry. Więc posłuchaj: ich się nie znajduje. Ich się urabia."
Zaułek koszmarów to powieść mroczna i niepokojąca. To historia zanurzona w oparach alkoholowych, brudzie – ulic i ludzkich charakterów, brudzie języka społecznych nizin, kuglarskiego slangu, ale też pozornie surowego języka ludzi prowincji, wśród których często obraca się Carlisle. Niezwykle ciekawa jest warstwa lingwistyczna powieści Greshama, której analizie sporo miejsca poświęca Nick Tosches we wstępie do powieści. Jej niuanse znakomicie oddaje autor nowego tłumaczenia, Ryszard Oślizło.
„Nawet w upalnym słońcu popołudnia można poczuć na karku zimne tchnienie. Gdy jesteś z kobietą, chronią cię jej ramiona. Ale kiedy ona zasypia, mury twojego zaułka koszmarów znów zaczynają cię osaczać, a za plecami rozlegają się nieustępliwe kroki prześladowcy."
Powieść Williama Lindsaya Greshama oparta jest na strukturze talii tarota. Nazwy kart atutowych, nazywanych Wielkimi Arkanami, służą tu jako tytuły kolejnych rozdziałów. Zderzenie patosu, jaki nieodmiennie kojarzy się z tarotem, z przekrętami, do których karty są wykorzystywane, daje efekt szalenie interesujący. I pokazuje, jak często wierzymy, że uczestniczymy w wielkiej grze, sztuce, że tworzymy arcydzieło, gdy w rzeczywistości jesteśmy tylko bohaterami burleski.
„Każdy świr nakręcał się strachem. Bał się wytrzeźwienia i delirycznych majaków. Ale co robi z ludzi pijaków? Lęk. Odkryj, czego się boją, a potem im to sprzedaj. Oto twój klucz."
Zaułek koszmarów to studium moralnego zepsucia. To historia człowieka, który swoją karierę zbudował na wykorzystywaniu słąbości ludzkiej natury, lecz poniósł klęskę, bo nie potrafił dostrzec własnych mankamentów. To opowieść o człowieku, który karmił ludzi złudzeniami i wciąż żył złudzeniami o własnym bogactwie i władzy. O mężczyźnie bezlitośnie manipulującym innymi – do czasu, gdy sam uległ manipulacji ze strony osoby, która okazała się sprytniejsza od niego. Zaułek koszmarów opowiada o człowieku, któremu w końcu pozostała już tylko ucieczka. Tyle, że nie da się uciec przed samym sobą. Powieść Williama Lindsaya Greshama bardzo boleśnie to uświadamia, odzierając nasze życie z wszelkich złudzeń. Zaułek koszmarów to książka, która budzi fascynację i obrzydzenie zarazem. Trudno powiedzieć, co w większym stopniu.