Kojarzy się drugi tom serii „Piraci, do abordażu” z dobrą grą strategiczną: tak samo nie ma tu zbyt wiele miejsca na narrację, dominuje akcja momentami mrożąca krew w żyłach – ale najbardziej przywodzi nas ku takim konotacjom fabuła. Sebastiano Ruiz Mignone konsekwentnie buduje schemat kolejnych wydarzeń, ale nie wymyśla konkretnego szkieletu powieści dla całej serii. „Zatopić piratów” to drugi tom cyklu. Zwykle sprytni autorzy wplatają w opowieść streszczenie ostatnich części – Mignone przygotowuje po prostu osobne streszczenie, umieszczone po spisie postaci. Dzięki temu można szybko przypomnieć sobie, co działo się wcześniej – przypomnieć sobie, bo „Piraci, do abordażu” to powieść-rzeka w odcinkach, lub serial – czytane pojedynczo tomy, chociaż trzymają w napięciu, zdecydowanie tracą na wartości.
Piraci (zrodzeni w wyniku niezwykłego zbiegu okoliczności) muszą opuścić gościnną wyspę – nawiasem mówiąc, zdecydował się Mignone na ścisłą kontynuację książki poprzedniej i od ucieczki przed Anglikami rozpoczyna historię. To początek kolejnej, awanturniczej przygody. Już wkrótce połączone załogi „Sokoła” i „Coimbry” będą musieli rozprawić się z „Cacafuego” – pirackim postrachem wód Oceanu Indyjskiego. Kapitan Mongard wczuwa się w swoją nową życiową rolę – jako dowódca piratów sprawdza się wyśmienicie. W wolnych chwilach powraca natomiast do zajęć z przeszłości – strzyże i goli podwładnych. Timmy Kid realizuje dziecięce marzenia, szkoląc się we władaniu szablą. Może mniej tu wątków niż w poprzedniej pozycji – ale i tak „Zatopić piratów” wywoła przyspieszone bicie serca u małych czytelników.
Mignone nie stroni od mrożących krew w żyłach wydarzeń, a co za tym idzie – całkiem nieźle zachęca do lektury. Świat piratów nie może być do końca ugrzeczniony – i chociaż bohaterowie zachowują się dość poprawnie, to przecież pewne rozwiązania są nieuniknione. Jak choćby kwestie śmierci – przeważnie gwałtownej, w pojedynkach czy walkach na morzu. Natomiast fakt, że kapitan statku pije tylko herbatę, pogardzając uwielbianym przez marynarzy rumem, to już przejaw umiejętnie wykorzystywanej przez Mignone’a ironii, prostej do wyczucia, dostosowanej do wieku odbiorców.
Barwna ta książka i niebanalna. W świecie piratów obowiązują bowiem zasady iście rycerskie. Kodeks honorowy, którym kierują się bohaterowie, zupełnie nie przystaje do stereotypu pirata – przypomina natomiast choćby wartości z opowieści o Winnetou. Czyli – odwołuje się Mignone pośrednio do najlepszych pozycji literatury dla młodych ludzi. Uroku książce dodają obrazki, na których wprawdzie sylwetki bohaterów nie wypadają zachęcająco, za to statki, morza i oceany wręcz rewelacyjnie. Pomagają dzieciom śledzić fabułę tak samo, jak duży druk i interlinia. Nie jest to powieść długa, za to przesycona burzliwymi wydarzeniami i specyficznym, wyrazistym dowcipem. Wiele elementów składa się na pozytywną ocenę tego tomu.
W „Zatopić piratów” na uwagę zasługują także komentarze o charakterze ogólnym, pouczające podsumowania, które dotyczą między innymi sensu życia i czytania książek. Tych uwag natury filozoficznej niemal się nie zauważa, tak udanie wtopił je Sebastiano Ruiz Mignone w tekst. Urzeka pomysł na książkę – „Zatopić piratów” podejmuje kilka tematów trudnych, a choć przypomina bajkę, kierowana jest w końcu do dzieci, przedstawia wyimaginowany świat bez trywializowania.
Jeśli na pokładzie pirackiego statku znajdziecie skrzynię, to po jej otwarciu niemal na pewno okaże się, że w środku jest mapa. Przy odrobinie szczęścia...
Na bezludnej wyspie Mongard i jego piraci natrafiają na wychudłego kudłatego mężczyznę. To Panajotis, grecki złodziej, porzucony na wyspie po tym, jak...