Crispin Guest kontra zagadka zamkniętego pokoju
Londyn, koniec XIV wieku. Jak zawsze piękny, malowniczy Londyn. Londyn nielicznych bogatych i Londyn jakże licznych tych, którzy nie potrafią wziąć spraw w swoje ręce. Londyn luksusu i Londyn ostrego odoru ciemnych uliczek i zalanych rynsztoków. Londyn, spłukiwany miłosiernie jeszcze niekwaśnymi deszczami. Średniowiecze trwa w najlepsze. Ludzie, jak to ludzie, pracują, cierpią, bawią się, kochają i nienawidzą. Czasami nawet mordują. Dla pieniędzy, z powodu uczuć, a czasami i z byle powodu. Kto zatem stoi za śmiercią cichego, niepozornego, nie rzucającego się w oczy kupca bławatnego, Nicholasa Walcote`a? Kto pozbawił go życia, dlaczego i w jaki sposób opuścił zamkniętą od wewnątrz komnatę ze zwłokami? Oto pytania, na które próbuje odpowiedzieć niejaki Crispin Guest.
Crispin jest tropicielem. To były rycerz, który łagodnym zrządzeniem losu uniknął stryczka (lub miecza) za udział w spisku przeciwko obecnie panującemu królowi. Pozbawiony majątku, odarty z tytułów, ze szlacheckości, z trudem próbujący przystosować się do życia wśród najbiedniejszych warstw społecznych. Cierpiący niedostatek i próbujący przeżyć dzięki swoim, nie zawsze teraz przydatnym, umiejętnościom. Poznający na własnej skórze życie, o którym, będąc wielmożnym panem, nie miał (i nie chciał mieć) pojęcia. Teraz, za opłatą, rozwiązujący problemy obcych ludzi. Takie, jak podejrzenia o zdradę małżeńską, które kupiec Walcote ma wobec swojej urodziwej żony. Intuicja Nicholasa go nie zawodzi, jednak nie poznaje on wyniku szybkiego śledztwa Crispina. Zostaje bowiem brutalnie zamordowany w swojej komnacie.
Sprawa właściwie powinna być skończona: zleceniodawca nie żyje, jego małżonka nie potwierdza tego, co Guest widział na własne oczy, a szeryf Simon Wynchecombe, reprezentujący króla, nie jest zadowolony z ponownego spotkania ze swego rodzaju średniowiecznym prywatnym detektywem. Crispin chce jednak wyjaśnić coraz bardziej intrygującą zagadkę śmierci Nicholasa Walcote`a. Tym bardziej, że urodziwa wdowa robi na nim spore wrażenie. Tym prostym sposobem miesza się on w sprawy na pozór proste, acz śmiertelnie niebezpieczne. Czy wyjdzie z nich cało? Czy wyjaśni zagadkę śmierci kupca i tajemniczego mandylionu, który ten posiadał?
Zasłona kłamstw jest określana przez autorkę powieści, amerykańską pisarkę Jeri Westerson, mianem średniowiecznego noir. I zaiste, proza ta czerpie wiele z czarnego kryminału, choć go miesza z takimi gatunkami literackimi, jak powieść przygodowa, thriller czy powieść łotrzykowsko-awanturnicza. Choć akcja rozwija się w czasach historycznych, to autorka nie traktuje historii jako czegoś najistotniejszego w powieści. Historia jest rodzajem tła, a autorce chodzi raczej o ciekawą, rozrywkową w charakterze lekturę, o kryminał z wyrazistym, nietuzinkowym, barwnym bohaterem.
Fabuła rozwija się sprawnie i ciekawie. Mamy w niej momenty dynamiczne, mamy - romantyczne. Autorka potrafi zaskakiwać nagłymi zwrotami akcji ,zmieniającymi nasze dotychczasowe wyobrażenia. Wielką zaletą książki są bohaterowie. Poza głównym bohaterem zwraca uwagę pozornie nieskomplikowana sylwetka szeryfa Wynchecombe`a, Jack Tucker - służący Crispina oraz Abid Assad Mahmoud. Jeri Westerson być może nie zachwyca psychologicznymi portretami postaci, ale stara się, by nie były one płaskie jak prawdziwe naleśniki. Pisarka uwielbia pewne powtórzenia, niektóre myśli Guesta mają nieomal charakter obsesji, a pojawiające się co chwilę opisy smrodu i brudu na zapomnianych uliczkach Londynu są w każdym rozdziale pewne jak burze w lecie. Można jednak spokojnie przymknąć na to wszystko oko: lektura jest lekka, wciąga, zagadki są ciekawe, wątek romantyczny niezwykle skutecznie unikający happy-endu.
Nie ma już nic. Został mu tylko honor. W oberży znaleziony zostaje zabity mężczyzna. Do zabójstwa przyznaje się niespełna rozumu służąca. Mężczyzna...