Wielcy uczeni też mają poczucie humoru. Henryk Markiewicz w swojej najnowszej książce – „Żartem i pół serio” – skutecznie rozprawia się z mitem poważnego, nieznającego się na żartach badacza – i ku radości czytelników przedstawia swoje dowcipne prace: wiersze, pastisze czy przemówienia. I chociaż niektóre z zamieszczonych tu tekstów można traktować całkiem serio – jak zebrane w wypunktowaną listę rady dla badacza literatury – to i tak śmiechu nie zabraknie.
W pewien sposób kojarzy się książka Markiewicza z tomem „Pegaz zdębiał” Barańczaka. Nie jest to jednak teoretyzowanie na temat gatunków, a praktyczne wykorzystanie żartobliwej genologii. Najbardziej chyba odkrywczą formą gatunkową okaże się w tej książce „fantazja bibliograficzna”, przygotowana ku uciesze pracowników naukowych UJ, ale również bawiąca czytelników związanych z polonistycznym środowiskiem w całym kraju. Wykorzystał autor znajomość zainteresowań badaczy i stworzył szereg tytułów potencjalnych prac. Połączył tu specjalistyczny styl z wyjaskrawioną i komiczną treścią. Pojawia się więc „Mrzonka nadawcy i drzemka odbiorcy. Psychologia odbioru referatów konferencyjnych” czy „Nierozcięte egzemplarze książek w bibliotece krakowskiego teoretyka literatury jako źródło jego erudycji”. Gra tytułami wydanych książek i uruchamianie absurdu współistnieją tu z dodatkowym źródłem śmiechu: wiedzą na temat predyspozycji i pomysłów badawczych autorów potencjalnych rozpraw.
Markiewicz bawi się konwencjami – poczucie humoru wykorzystuje w przemówieniach, wprowadzając do jubileuszy dowcip, z duchem Boya Zeleńskiego. Dokonuje humorystycznej interpretacji „Przyjaciół” Mickiewicza i wytyka grzeszki artystom pochowanym w Krypcie Zasłużonych na Skałce. Zastanawia się nad ukształtowaniem brzmieniowym nazwiska jednej z krakowskich autorek, w specyficznym zestawieniu głosek spółotwartych upatrując źródła poetyckości. Mówi też o własnych pomyłkach – ów autoironiczny stosunek do twórczości i pracy nad literaturą widać właśnie w całym ciekawym tomiku. Obok prozatorskich utworów (bo teksty z pogranicza żartu trudno nazywać szkicami czy artykułami) w „Żartem i pół serio” znajduje się też sporo zabaw poetyckich – jednym z ulubionych gatunków Markiewicza okazuje się limeryk. Ale pojawiają się tu i pastisze (między innymi z Tuwima), wiersze inspirowane barokowymi konceptami. Markiewicz dobrze radzi sobie z rymowaniem – posługuje się także rymami składanymi i wyzyskującymi transakcentację. Tworzy wyznanie nieśmiałego mola książkowego (nawiasem mówiąc podobny pomysł w bardziej rozbudowanym wydaniu analizuje w swojej książce o komizmie Jan Bystroń).
Książkę zamykają Markiewicziana – humorystyczne prace na temat – a tematem jest Henryk Markiewicz. Niech więc nikogo nie zdziwi pomysł Andrzeja Mleczki, poetyckie drobiazgi Tadeusza Różewicza i Karola Szpalskiego z lat 50. oraz rymowanki Wisławy Szymborskiej. Dorota Korwin-Piotrowska w ciekawy sposób próbowała sparodiować „Pana Tadeusza” – ale choć darowanemu koniowi… wiadomo – jej fragmentowi „Pana Markiewicza” zabrakło szlifu, wykończenia, dopracowania rytmu: sylabotonika trochę tu kuleje. Bez wątpienia jednym z najlepszych utworów appendixu są „gadki o skłonności członków niektórych profesora Henryka Markiewicza” autorstwa Romana Mazurkiewicza, który zastanawia się między innymi w stylu Reja „czemu udy PROFESORA HENRYKA MARKIEWICZA są tak miąższe”.
Cieszę się, że ta książka, zbierająca przecież teksty z różnych lat i różnych okazji, a więc będąca mieszaniną stylów i pomysłów, trafiła na rynek wydawniczy. Pokazuje bowiem, że wielcy uczeni nie stronią od żartów i kpin, potrafią wiedzę wykorzystać jako pretekst do zabawy i udowadniają, że przygoda z literaturą nie musi być nudna. „Żartem i pół serio” zachwycać się będą przede wszystkim humaniści: wiele tu intertekstualiów i aluzji, które w pełni wybrzmieć mogą dopiero w świadomym odbiorze. Tom Henryka Markiewicza to nie tylko świadectwo literackich zabaw i inspiracji, ale także – a może przede wszystkim – dowód pastiszowych umiejętności autorów. „Żartem i pół serio” budzi podziw, a jednocześnie rodzi pytanie o potencjał satyryczny tkwiący w naukowych formach i oczywiście o ukryte talenty humorystyczne badaczy. Takie publikacje, choć przecież rzadkie, nie mogą przejść bez echa.
Nie bez wahania wznawiam w formie książkowej wybór moich recenzji i polemik z minionego sześćdziesięciolecia. Zdecydowałem się jednak na tę publikację...
Zbiorek ten, skomponowany przez wybitnego literaturoznawcę, zawiera cytaty - które, jak sam powiada - wniknęły w moją pamięć i których czasami używam,...