Kraków – magiczne miasto. Co do tego nie ma wątpliwości, a choć czasem niektórzy dla zasady protestują, wystarczy, by na chwilę wybrali się do dawnej stolicy Polski, by pozostać pod jej urokiem. Magia miejsca to oczywiście doskonały pretekst do tego, by utrwalać miasto artystów na piśmie. Kolejne książki o Krakowie mieszczą mniej lub bardziej osobiste wspomnienia czy relacje związane z tym miejscem – prywatnym i znanym, intrygującym i odkrywanym na nowo, z Krakowem konserwatywnym i współczesnym, ale zawsze – najlepszym.
Jednak „Zapomniany Kraków” Andrzeja Kozioła nie do końca wpisuje się w tę charakterystyczną miejską ogromną opowieść. To raczej relacja dotycząca przeszłości – powiązanej, owszem, ze zwierzynieckimi wspomnieniami, ale przecież uniwersalna i ogólna. „Zapomniany Kraków” to zbiór felietonów, a może – by dokonać quasi-genologicznego uściślenia – stematyzowanych felietonistycznych fotografii. Autor skupia się w nich na obyczajach i wydarzeniach minionych, na zapomnianych już przedmiotach i zachowaniach mieszkańców. Tom rozpada się tematycznie na dwie części: z jednej strony są w nim historie o ludziach, ich poglądach, pomysłach i przyzwyczajeniach, z drugiej – o rzeczach, które odeszły do lamusa. „Kto wie, do czego służyła kijanka, drewniany grzybek, rozgrzewana w żarze pieca lokówka, do czego służył szabaśnik, jak huczały żarna i jak pieczono domowy chleb?” – zastanawia się we wstępie Andrzej Kozioł, zachęcając tym samym do lektury. Opowiada o ludziach-dziwakach, ekscentrycznych zwierzynieckich postaciach, o wyglądzie okien w zależności od pór roku, o bramach zamykanych na noc przez stróża, o kropielniczkach, o dźwiękach ulicy, o majówkach, o krowach na Błoniach, o zwierzynieckich knajpach, o elektrycznym tramwaju uruchomionym w dzień premiery „Wesela” Wyspiańskiego, o odpustach, furmanach, kwiatach i słodyczach, o plantowych, o ulicznych artystach, sprzedawcach zachwalających swój towar, o zakładach fryzjerskich z miskami balwierskimi, o kinach, o kasztanach, o gazetach i pamiętnikach, o przeznaczeniu zapałek i scyzoryków, o maglu, Ameryce, ołówkach, zabawkach z dzieciństwa i nakryciach głowy.
Miejscami Kozioł powtarza się (na przykład pisząc o tym, że na Zwierzyńcu nikt nie pił czystej wódki), niekiedy przywołuje stereotypowe, obiegowe opinie o Krakowie. Jednak Kraków jest tu przede wszystkim tłem do przedstawianych wydarzeń i sytuacji, mało tego – jest to Kraków nie znany turystom, a raczej wolny od zainteresowania mediów, daleki też od artystycznych manifestacji. Autor przeważnie łączy styl reporterski z metaforycznym, poetyckim, daje się ponieść rytmowi narracji, z przedmiotu opisywanego uwaga przeskakuje momentami na sposób opisu.
Jest zatem książka Kozioła czymś więcej niż tylko – jak głosi podtytuł – „Spisem rzeczy minionych”, bo obok rejestru rzeczy znajdą się tu i zgrabne frazy wprowadzające czytelników w klimat dawnych czasów. Zastanawiam się, do kogo adresowany jest ten zbiór felietonów – Kozioł zachowuje się tak, jakby tworzył dla przyszłych pokoleń lub nie zdawał sobie sprawy na ile wiedza o przeszłości jest dalej żywa. Tłumaczy wyrażenia i nazwy, które są jeszcze znane, nie tylko najstarszym odbiorcom. Oczywiście nadmiarowe wyjaśnienia nie są poważną wadą książki, a w przyszłości na pewno się przydadzą. Faktem jest, że „Zapomniany Kraków” to nie tylko książka o Krakowie, to cykl interesujących wspomnień spisanych z niebywałym wyczuciem słowa.
Andrzej Kozioł przedstawia scenki, nie opisy – dzięki temu jego historie nabierają dynamizmu i mogą przyciągnąć uwagę większej grupy odbiorców. Dodatkową atrakcją są stare fotografie z albumu autora i zdjęcia… wpisów do pamiętników z początku XX wieku. Rzeczy minione w ujęciu Kozioła zyskują nowy wymiar, autor ocala je przed zapomnieniem, a przy okazji wprowadza czytelników w dawny, już coraz bardziej nierzeczywisty świat.
Gościniec - śródleśna droga prowadzi z małej wsi do powiatowego miasta. Przez setki lat wędrują nią chłopi, kolorowymi taborami przeciągają Cyganie, podążają...
Magia dawnego Krakowa to opowieść o życiu miasta i jego mieszkańców, tak barwna niczym krakowska szopka. Czym pachniało miasto i co serwowano na ucztach...