Terroryzm to jedno z kluczowych haseł wywoławczych we współczesnym dyskursie socjopolitycznym. Co rusz przywoływane przez media, funkcjonuje jako zjawisko paraliżujące egzystencję krajów najbardziej narażonych na jego oddziaływanie, rozwiniętych cywilizacyjnie. Jeśli groza i niebezpieczeństwo, jaką z sobą niesie jego fala, wpływa na całokształt naszego życia, to również dotyka ono dziedziny, wydawać by się mogło, najmniej z nim związanej – sztuki. Jacek Mikołajczyk, autor książki Zabójczy flirt – literatura i terroryzm udowadnia, że wspólnym mianownikiem tych dwóch pojęć jest nie tylko tematyka, ale i kontekst kulturowo-dziejowy.
Penetrując owo zagadnienie, twórca cofa się do czasów antyku, biorąc na wokandę dzieła największych greckich dramaturgów: Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa. Efektownie wśród tych rozważań jawią się zwłaszcza te interpretacje, które ostentacyjnie, z nutą prowokacji odchodzą od tradycyjnych odczytań m.in. tak „oklepanej” Antygony.
Przez analizę dzieł Szekspira, Dostojewskiego, Mickiewicza i Camusa dochodzimy do współczesności, gdzie tematyczny prym wiodą pesymistyczny Rok 1984 Orwella, kontrowersyjne Szatańskie wersety Rushdiego czy niezwykle popularny wśród miłośników literatury sensacyjno-szpiegowskiej Dzień szakala Forsytha, nazywany przez autora podręcznikiem terrorysty. W przypadku dzieła twórcy Haruna i morza opowieści doświadczamy niecodziennej korelacji terroryzmu i literatury, gdyż przenosi się ona poza fikcję literacką na grunt rzeczywistości. Taka, a nie inna interpretacja jego prozy, dokonana przez przedstawicieli ortodoksyjnego odłamu islamu, sprowadziła na Rushdiego realną groźbę niebezpieczeństwa, a nawet widmo utraty życia.
Przegląd zagadnieniowy, jaki proponuje odbiorcy Mikołajczyk, choć niezwykle ciekawy, posiada jedną wadę, a mianowicie: język. Kompendium wiedzy na temat powiązań między terroryzmem a ewokującą go literaturą tworzy dla czytelnika nie będącego rasowym filologiem barierę w rozumieniu znaczenia tekstu. Hermetyczne słownictwo powoduje zatem nie tylko uszczerbek w odbiorze lektury, ale może stać się również źródłem zniechęcenia w dalszych czytelniczych eksploracjach.
Trzeba przyznać, że temat, który podejmuje w swoich rozważaniach autor, nie tylko brzmi nietuzinkowo, ale i nader oryginalnie, gdyż do tej pory z rzadka ktoś poruszał się na orbicie tych zagadnień. Jeśli zatem niestraszny komuś zawiły miejscami styl i język wypowiedzi, pozycję tę zagorzałym humanistom gorąco polecam.