Czy jeden wiersz może zmienić czyjeś życie? Oczywiście. Życie Liao przekreślił na zawsze. Mężczyzna spędził cztery lata w chińskim więzieniu, a kiedy już udało mu się z niego wydostać, nic nie było takie samo. Pobyt w więzieniu okazał się początkiem niekończącego się koszmaru.
Nigdy nie miałem zamiaru być bohaterem, ale w kraju, w którym rządził obłęd, musiałem zająć jednoznaczne stanowisko. Masakra była moim utworem, a mój utwór - moim protestem.
Chiny to jedno z tych miejsc, w których nie należy się wyróżniać. Nie wolno wyrażać głośno swoich poglądów, nie należy krytykować systemu i nie można próbować w jakikolwiek sposób z nim walczyć. Yiwu przekonał się o tym na własnej skórze. Jako jeden z niewielu skrytykował czerwcowe wydarzenia na placu Tiananmen. Nie potrafił pozostać obojętnym na śmierć tylu młodych, niewinnych osób. Trochę żalu, emocji przelanych na papier - i zasłużył na miano kontrrewolucjonisty.
Państwo zarządzające na wzór Gułagu swoimi więzieniami i obozami nie jest nowoczesnym państwem, lecz maoistycznym reliktem w przebraniu cudu gospodarczego. Ceną jest ubezwłasnowolnienie i represje spotykające Chińczyków.
Na początku Yiwu opisuje swoje dzieciństwo i małżeństwo. Informacji tych starcza na dosyć intrygujący wstęp, nie odwodzą one od tego, co interesuje czytelnika najbardziej - a więc opisu pobytu w więzieniu. Jest to relacja barwna, obrazowa i bardzo „soczysta". Autor nie próbuje uciekać od traumy, którą przeżył. Przeciwnie: pisze wprost, jasno i obszernie. Wspomina wydarzenia i ludzi. Z jego opisu wyłania się miejsce koszmarne, świat, w którym poradzą sobie tylko najsilniejsi. Przemoc i gwałty - to codzienność w chińskim więzieniu.
Relacja Yiwu okazuje się miejscami bardzo drastyczna, ale zdecydowanie nie jest przesadzona. Autor opisuje wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce. Nie pomija niczego, nie stara się niczego przemilczeć, złagodzić wymowy swej opowieści.
Za jeden wiersz to opis czterech lat walki przede wszystkim o samego siebie, ale także o ludzi, którzy z czasem stali się narratorowi bliscy, którzy zastąpili mu rodzinę i przyjaciół. Świadomość, że tak wiele osób skazanych zostało na karę śmierci, czasem za błahe wykroczenia, przytłacza. Trudno zrozumieć, jak taki system może funkcjonować.
W Chinach prawdopodobnie wykonuje się więcej wyroków śmierci niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie.
Yiwu pokazuje świat, w którym nic nie jest wyłącznie „czarne" czy jedynie „białe", a ludzi nie sposób jednoznacznie ocenić. Bo źli są nie tylko strażnicy czy funkcjonariusze, zły jest nie tylko system. Mrok tkwi także w osadzonych - więziennych przywódcach, kapusiach, tych, którym jest już wszystko jedno. Mnóstwo w tej książce smutku, przemocy, melancholii. I nie zostają one w żaden sposób przełamane czy złagodzone. Taki jest świat chińskiego więzienia. Nic tego nie zmieni.
Warto pochylić się nad książką Yiwu, warto dowiedzieć się więcej na ten temat, spróbować zrozumieć. Nie jest to łatwa czy przyjemna lektura, ale z pewnością na długo pozostaje ona z czytelnikiem, pozostawia w nim trwały ślad. A tego przecież oczekujemy od naprawdę dobrych książek.
Zbiór blisko trzydziestu wywiadów z przedstawicielami najniższych warstw chińskiego społeczeństwa. Wśród rozmówców Liao...
Gdy Liao Yiwu po raz pierwszy zetknął się z żywiołową chrześcijańską społecznością w oficjalnie świeckich Chinach, o chrześcijaństwie wiedział niewiele...