Recenzja książki: Z otwartymi oczami

Recenzuje: Damian Kopeć

Raczej wykonywanie Jego woli niż wiedza o niej


To spora odwaga pisać o świecie dość zamkniętym przed przeciętnym człowiekiem. O świecie zakonu kontemplacyjnego i to kobiecego. Pisać, gdy jest się mężczyzną, mężem, człowiekiem zanurzonym w zupełnie innej rzeczywistości. Nie wiem jakie są źródła tej powieści, ale nawet jak autor sięgnął po czyjeś wspomnienia czy opisy, to zawsze są to tylko czyjeś słowa mniej lub bardziej nieporadnie przelane na papier. Pomiędzy słowami, opisywaniem życia, a samym życiem zawsze jest przepaść. Każdy twórca ma prawo pisać o czym chce, ale czytelnik ma prawo wiedzieć na ile to co czyta ma sens, na ile jest prawdziwe, jakie są źródła twórczości. Słowa bowiem mają dziwną moc, mogą budować i naprawiać, ale mogą też ranić i niszczyć, mogą zmienić na dobre, ale i na złe. Szczególnie słowa dotykające spraw istotnych.


Powieść Marka Salzmana jest zapisem wybranych dni życia pewnej siostry zakonnej. Zapisem nie do końca chronologicznym, służącym raczej pokazaniu znaczących momentów przemiany człowieka, szczególnie ważnych w jego życiu, niż pokazaniu jego całości. Trzeba przyznać, że lektura nie jest, wbrew pozorom, łatwa. Nie są bowiem proste dylematy zakonnicy, która prawie codziennie zmaga się ze sobą samą i swoją wiarą. Codziennie odpowiada sobie na pytania: czy chcę tu być, tak żyć, czy wybrałam dobrą drogę? Niczego bowiem nie mamy na stałe, ani wiary, ani zdrowia, ani poczucia zadowolenia, ani radości. Drobne wydarzenie, pojedyncze słowa, krótkie wiadomości potrafią u większości z nas momentalnie zburzyć ład, który każdy z mozołem buduje wokół siebie. I to praktycznie w jednej krótkiej ulotnej chwili. Młodzi ludzie może tego jeszcze nie doświadczyli, starsi wiedzą, o czym mowa. Wiadomość o chorobie, o śmierci, wypadku, zdradzie - tego mniej lub bardziej świadomie boimy się wszyscy.


Zaglądamy zatem za mury małej karmelitańskiej wspólnoty zakonnej. Tam, gdzie nie ma prawa wstępu osoba postronna. Zaglądamy, tylko zaglądamy, w serca i umysły sióstr tam mieszkających, a szczególnie jednej z nich, siostry John. Ciekawi jesteśmy jak można tak żyć. Jak można dokonać takiego dziwnego, w opinii większości, wyboru. W tym cudownym świecie współczesnym, gdzie w mediach liczy się tylko pogoń za zadowoleniem, choćby pozornym. Liczy się tylko chwila i to ile z niej wyszarpiesz dla siebie. Wszystko się należy, wszystko jest dla człowieka, ważne, żeby czerpał satysfakcję, żeby brał ile tylko można. Żeby nie miał poczucia winy, sam był sobie panem, bogiem, miarą rzeczy. Bez oglądania się na drugich, biorąc ich szczęście pod uwagę o tyle, o ile nie zmniejsza to własnego zadowolenia. Liczy się, choćby krótkotrwała, przyjemność nazywana niezbyt mądrze szczęściem. Media kreują model człowieka chorobliwie uzależnionego od przyjemności i równie chorobliwie unikającego rzeczy przykrych.

W zakonie jest inaczej. To nie znaczy, że łatwiej czy trudniej niż w życiu. Po prostu inaczej.

"W klasztornym życiu uciążliwe było nie odosobnienie - i z tą opinią zgadzała się większość sióstr - lecz to, że nie można było odseparować się od ludzi, których poza klasztorem nigdy nie wybrałoby się za przyjaciół."

Inne są problemy, inna perspektywa oceniania zdarzeń, inne spojrzenie na życie swoje i innych. Nigdy tam nie żyjąc trudno to prawidłowo oceniać, można tylko polegać na własnej intuicji i wyobraźni, na cudzych słowach, słowach tych, którzy tam żyli lub żyją.


Siostra John przeżywa różne dylematy związane z byciem zakonnicą. Kryzysy i rozterki, chwile szczęścia i zadowolenia. Tak jak każdy z nas porusza się między momentami zadowolenia i chwilami niepokoju. Pisze, ma silną potrzebę pisania. Wydaje się, że objawił się u niej niezwykły talent. Zaczyna przeżywać niezwykłe stany mistyczne, które wydają się jej darem niebios. Niektóre siostry nawet zaczynają jej, jakże po ludzku, zazdrościć. Nie wiedzą, że niezwykłym doświadczeniom towarzyszy ból. Siostra cierpi bowiem na coraz bardziej dolegliwe i coraz częstsze bóle głowy. Nie wie jak je traktować: jako zbawienne cierpienie, dar czy coś złego, karę. Lekarz sądzi, że są to bóle migrenowe wywołane trybem życia, nadmiernym postem. Dopiero kiedy bóle nasilają się i zaczynają bardzo negatywnie wpływać na życie całej wspólnoty przełożona wymusza na siostrze John dokładne szpitalne badania. Wykazują one, że zakonnica cierpi na epilepsję wywołaną guzem na mózgu. Pojawia się pytanie: czy poddawać się operacji czy też nie? Czy wizje siostry John znikną po zabiegu? Czy będzie nadal sobą? Czy zabieg się uda? Siostra sama musi zdecydować, nikt nie uczyni tego za nią. Zakonnica przeżywa takie same dylematy jak każdy chory człowiek stojący w obliczu bardzo poważnej, mogącej zmienić dotychczasowe życie operacji. Jak każdy człowiek świadomie stojący przed nieznanym. Patrzy na swoje rozterki z trochę innej perspektywy, ale są one tak samo intensywne i tak samo trudne do rozwiązania jak u osoby świeckiej. Co postanowi? Jakie będą konsekwencje tej nieodwracalnej decyzji?

Mimo niewielkiej objętości i swoistej powściągliwości zawartych tu słów książka wywiera silne wrażenie. Jest bowiem pełna intensywnych emocji. Narracja jest prowadzona z lekkim dystansem, jakby zza zasłony zakrywającej całą prawdę. Tekst nieustannie przeplatany jest pobożnymi myślami, którymi żyje się w zakonie. Patrzymy na osoby bardzo silnie przeżywające swoją egzystencję. Dużo bardziej zaangażowane w życie, istnienie niż w przypadku nas, ludzi świeckich. Nas bowiem pochłaniają drobiazgi, które na ogół dość skutecznie uniemożliwiają głębszą refleksję. Hałas, harmider, zamieszanie, telefony, telewizja, radio, rozmowy, Internet. Tam w ciszy i odosobnieniu człowiek codziennie zastanawia się nad sobą, swoją wiarą, swoim życiem, dokonanymi wyborami. Większość ludzi zwyczajnie boi się takiego stawania ze sobą twarzą w twarz. Boi się samotności, poczucia lęku, ciemności drogi, które także przeżywa się w zakonie kontemplacyjnym. Autor całkiem nieźle, o ile tylko mogę to ocenić, pokazuje różne stany ducha, bogactwo myśli i emocji, którymi żyje zakonnica. Próbuje dotknąć tajemnicy powołania i trwania w stanie zakonnym. Nie ocenia czegoś co trudno oceniać. Próbuje ukazać napięcie między rozumem, a sercem, między ludzkimi słabościami, a poszukiwaniami ideału do którego dążą siostry. Pomiędzy celem, a próbami osiągnięcia go zawsze w jakimś stopniu skazanymi na porażkę.


Gdzieś w tych prostych, ograniczonych słowach, obrazach i rozmowach kryje się burza emocji. Wszyscy, niezależnie od miejsca, chcemy być jakoś szczęśliwi, a przynajmniej jak najbardziej zadowoleni. Chcemy akceptacji innych, samoakceptacji i samorealizacji. Czasami droga do wewnętrznego pokoju i ładu jest wyjątkowo trudna. Zawsze jest to nieustanny marsz pod górę, w mniej więcej znanym kierunku, gdzie tylko od czasu do czasu dostrzegamy piękne widoki wyłaniające się zza drzew. Coś nas popycha do tej mozolnej wędrówki, choć zbolałe ciało i umysł zdają się czasami nie mieć już siły. Przebłyski piękna motywują nas do marszu, choć często wydają się tak ulotne, tak krótkie. Jedni uparcie idą, drudzy zostają tam, gdzie się zatrzymali wmawiając sobie, że osiągnęli już szczyt.

Kup książkę Z otwartymi oczami

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Z otwartymi oczami
Autor
Książka
Inne książki autora
Solista
Mark Salzman 0
Okładka ksiązki - Solista

Czasami przypadek zmusza nas do przewartościowania swojego życia. Reinhart Sundheimer, cudowne dziecko, które po zakończeniu kariery muzycznej nie może...

Żelazo i jedwab
Mark Salzman0
Okładka ksiązki - Żelazo i jedwab

Angielski absolwent sinologii przyjeżdża do Chin, by uczyć zakazanego tam dotychczas języka angielskiego. Zderzenie zachodniej i wschodniej obyczajowości...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy