Ile trzeba mieć lat, by zostać królem?
Czy koniecznie trzeba być dorosłym mężczyzną?
Ci, którzy znają historię – wiedzą. Dla dzieci bywa to zaskakujące: władzę sprawowali nie tylko dorośli. I nie zawsze byli to mężczyźni.
Jak Jadwiga.
Węgierska księżniczka, koronowana na króla Polski, gdy miała zaledwie 10 lat! W obcym kraju, w nieznanym sobie mieście, wyrwana z rodzinnego domu, musiała odtąd godnie pełnić powierzoną jej rolę.
Kto chciałby znaleźć się na jej miejscu? Która dziesięciolatka marzy, by zamieszkać w zamku, sprawować władzę, opływać w dostatek, nosić koronę czy diadem?
Gdyby to była bajka, pewnie nie brakłoby chętnych… Ale w przypadku Jadwigi jasno widać, że władza oznacza raczej służbę i powinności niż przyjemność i swobodę. Jeśli przyjrzeć się bliżej jej życiu, oprócz podziwu (słynęła z urody, dobroci i szlachetności, wspierała biednych, przyczyniła się do odrodzenia Akademii Krakowskiej, dowodziła wyprawą wojenną) łatwo obdarzyć ją współczuciem.
Najważniejsze decyzje – na przykład odnośnie do wyboru męża oraz miejsca i kraju zamieszkania – podejmowali za nią inni. Ona mogła tylko postanowić, jaką treścią wypełni narzuconą jej formę.
Na tym polu – odniosła sukces. Została świętą! Zyskała międzynarodową sławę. Pojawia się w podręcznikach do historii. Zadziwia kolejne pokolenia uczniów (dlaczego nazywano ją królem, skoro była dziewczynką? Czy naprawdę musiała wziąć ślub z tym starym Jagiełłą?).
A jaka była? Co czuła jako mała dziewczynka rzucona w obce miejsce? Czy szanowano jej królewski majestat, czy traktowano raczej jak marionetkę na tronie? Z kim przebywała na co dzień? Czy to prawda, że kochała Wilhelma i potajemnie się z nim spotykała? Czy jako król miała tylko doradców i służbę, czy także… przyjaciół?
Sporo ciekawostek, fascynujących wątków i zapadających w pamięć postaci można znaleźć w opowieści Zuzanny Orlińskiej, mierzącej się z legendą tego niezwykłego polskiego króla. Niebanalna konstrukcja opowieści, wartka akcja, zaskakujące przygody, a do tego empatia, fantazja i lekkość pióra autorki czynią z książki Jadwiga, z Bożej łaski, król, książkę wciągającą i inspirującą.
Choć wiadomo, że każdy autor podejmujący trud pisania powieści historycznej przyjmuje na siebie spore ryzyko. Bazuje przecież tylko na tych źródłach, do których udało mu się dotrzeć (a co, jeśli pominął jakieś istotne?) i w których niekiedy więcej przemilczano niż opowiedziano. W dodatku przypisuje swemu bohaterowi pewne cechy, słowa, myśli, uczucia (a przecież mogły być zupełnie inne!). Niekiedy sprzeciwia się zbiorowym wyobrażeniom, zostaje uznany za obrazobórcę lub – wręcz przeciwnie – twórcę mitów, sypiącego kopce chwały osobom niekoniecznie na to zasługującym.
Czy warto?
Gdy postać historyczna staje się bohaterem literackim, w pewnym sensie otrzymuje nowe życie. I to nie tylko w kształcie i formie nadanym przez autora. Ożywa w wyobraźni czytelników, utrwala się w ich świadomości, zapisuje w pamięci – już nie tylko jako nazwisko, które trzeba znać, ale jako konkretna osoba, dokonująca pewnych wyborów, żyjąca w określonych warunkach kulturowych czy politycznych.
Ma szansę ocaleć.
Tosia zabiera się z mamą i jej denerwującą koleżanką w podróż służbową. Początkowo zieje nudą, ale potem... Dziewczyna przeżywa miłosne zauroczenie...
Andrzej Frycz Modrzewski tworzył w Brzezinach, Julian Tuwim kochał Inowłódz, Marcin Bielski spisywał Kronikę wszytkiego świata w Pajęcznie. Kazimierz...