Książka Danuty Zawadzkiej „Wyczyny Bartka Koniczyny” opowiada o zupełnie zwyczajnych przygodach zupełnie zwyczajnego chłopca. Bartek Koniczyna mieszka z dziadkami, bo jego zapracowani rodzice nie mają dla niego ani czasu, ani miejsca w malutkiej kawalerce. Chłopiec musi więc przywyknąć do nowego otoczenia i przyjąć rytm życia dziadków. Szybko stwierdza, że życie takie ma całkiem sporo dobrych stron – i chociaż ciągle tęskni za rodzicami, na co dzień wymyśla rozmaite mniej lub bardziej wesołe psikusy. Raz podrzuci kucharce dziadków (swoją drogą nie rozumiem, po co tradycyjnym i stereotypowym dziadkom kucharka…) żabę, to znowu urządza imprezę, bo wreszcie ma swój własny pokój. Czasem próbuje wytresować dla sąsiada nową kurę, bo stara uciekła – albo zwyczajnie idzie z dziadkiem na ryby. Poluje na ducha, który szura i skrobie w szafie Madzi – nielubianej i zadzierającej nosa koleżanki z klasy – i próbuje upiec tort na swoje urodziny. Nade wszystko jednak marzy, żeby jego rodzice znaleźli dla niego czas i by rodzina mogła znowu być w komplecie: mieszkać razem i razem spędzać czas.
Zawadzka sięgnęła też po motyw bardzo współczesny, to jest po temat telefonów komórkowych i zabawy nimi na lekcjach: nauczka, jaką dostał bohater, może być przestrogą dla małych czytelników. Wbrew tytułowi (w którym wzięło górę podobieństwo brzmieniowe) nie ma tu mowy o „wyczynach” rzeczywistych. Bartek Koniczyna nie robi właściwie nic nadzwyczajnego, jego przygody to lekko tylko podbarwiona wyobraźnią egzystencja. Wydaje się zresztą, że Danuta Zawadzka chciała przede wszystkim postawić na aspekt wychowawczy, pokazuje bowiem głównie konsekwencje nieprzemyślanych czynów i chce dawać do myślenia maluchom, które na pomysły, jakie ma Bartek Koniczyna, często same wpadają. Tyle że bez dowcipu może się to wydać nieco mdłe… Trafi natomiast do przekonania dzieci.
Mam tylko wątpliwości co do fragmentów, w których Bartek – narrator mówi o sobie „dziecko”. Przypuszczam, że to będzie w opinii młodych odbiorców najmniej wiarygodne. Podobają mi się ilustracje Agnieszki Kłos – sylwetki wkomponowane w tekst książki są dostatecznie „lekkie” by nie odwracać uwagi od lektury, ale też na tyle wyraziste, żeby przyciągać i zachęcać do czytania. Nadają też tomikowi dynamizmu. Mała książeczka opublikowana przez Skrzata może urzec dzieci właśnie zwyczajnością, związkiem z codziennym życiem, tym rodzajem przygód, który ze zwykłego nieporozumienia urasta do rangi prywatnego końca świata. Może przydałoby się Zawadzkiej więcej luzu – ale wtedy sposób prezentowania historii mógłby przesłonić sferę pedagogiczną. „Wyczyny Bartka Koniczyny” to książka niezła, powinna zdobyć uznanie dzieci.
Gdzieś za drzwiami świata bajek są zaczarowane kraje? Nad polami czekolady lata tęczowy bajkowóz, krawiec szyje bajki o kotach i wróżkach, a księżyc w...
Tuż przed zakończeniem roku szkolnego Aleks dowiaduje się, że tym razem wakacje będzie musiał spędzić w domu. Na pocieszenie dostaje od dziadka stary klaserze...