Znajdujemy się w fikcyjnym, znanym miłośnikom książek tego autora, sycylijskim miasteczku Vigacie. Z pozoru jest to urokliwa, cicha i spokojna mieścina portowa. Jednak dzieje się tam wiele złego. Nic dziwnego- w końcu na Sycylii od lat rządzi mafia. Tym razem przed domem na ulicy Cavoura został zabity strzałem w głowę młody mężczyzna- niejaki Nene Sanfilippo. Okoliczności jego śmierci próbuje dociec komisarz Montalbano. Jednak to nie koniec. Wkrótce Davide Griffo informuje o tajemniczym zaginięciu swoich rodziców. Co ciekawe, mieszkali oni w tej samej kamienicy, przy której został zamordowany Sanfilippo. Czy to jedynie zbieg okoliczności? Wiele z początku wskazuje na to, że tak. Trudno połączyć bowiem w logiczny sposób młodego człowieka i dwójki bardzo nieprzyjaznych światu staruszków, którzy nie chcieli utrzymywać z sąsiadami żadnych kontaktów. Właśnie ta samotność z wyboru państwa Griffo powoduje, że śledztwo jest bardzo utrudnione. Przesłuchania sąsiadów bowiem nie wnoszą nic do sprawy. Nikt ich od jakiegoś czasu nie widział, ale nie wzbudzało to zdziwienia. Staruszkowie bowiem w bardzo nieprzyjemny sposób odmawiali wszelkiego kontaktu. Większość mieszkańców kamienicy nie znała również Sanfilippo (co najwyżej niektórym dawały się we znaki conocne odgłosy uprawiania seksu). Dla większości był on jak powietrze. Śledztwo w sprawie państwa Griffo rusza z miejsca dopiero po apelu telewizyjnym zatroskanego syna. Wtedy komisarz dowiaduje się od ludzi, że ostatni raz widziano ich na tytułowej wycieczce do Tindari- jednego z katolickich ośrodków kultu religijnego. Dziwna sprawa, bo staruszkowie nie byli specjalnie wierzący. Decyzję o wyjeździe podjęli w ostatniej chwili. Co jeszcze ciekawsze, wycieczkę zafundował im tajemniczy siostrzeniec, o którym Davide nigdy nie słyszał. Państwo Griffo zajęli miejsca w ostatnich rzędach. Dawali co jakiś czas sygnały jadącemu blisko autokaru samochodowi. Okazuje się, że auto należało do Sanfilippo! Czyli jednak między tymi dwoma sprawami jest związek. Staruszkowie wyjechali z powrotem z Tindari do Vigaty, ale nie dotarli na miejsce. Ich ślad się urywa na ostatnim postoju autokaru. Śledztwo wykazuje także, że na książeczkę oszczędnościową państwa Griffo co miesiąc wpływała wielka suma pieniędzy. Nie były to jednak pobory. Kto ich tak hojnie sponsorował i dlaczego? Równie trudna wydaje się być zagadka śmierci Sanfilippo. Być może klucz do jej rozwiązania stanowi tajemnicza kochanka (jedna z wielu zresztą- młody człowiek prowadził niezwykle bujne życie erotyczne), do której pisał listy miłosne. Czy tak jest na pewno? Jakie były motywy zbrodni? Czemu Sanfilippo jechał przy autokarze, w którym siedzieli państwo Griffo? Co ich łączyło? To nie jedyne zmartwienia komisarza. Zostaje bowiem poproszony na rozmowę do domu starego mafioso- Balduccia Sinagry. Na szczęście przyczyną spotkania nie jest bynajmniej narażenie się Montalbano mafii, a sprawa wnuka Sinagry. Przyznam się szczerze, że po lekturze książki mam mieszane uczucia. Z pewnością jest to czytadło łatwe i przyjemne. Można przy nim na moment oderwać się od rzeczywistości. Styl jest dość lekki. Nieźle się to czyta, ale czegoś brakuje. Nie potrafiłam się prawdziwie zaangażować emocjonalnie w losy bohaterów. Owszem- byłam ciekawa, jak się rozwiążą poszczególne zagadki, ale nie śledziłam akcji pozbawiona tchu z napięcia. Pewną winę na pewno ponoszą zdarzające się czasem dłużyzny. Irytowały opisy przesłuchań sąsiadów państwa Griffo, które nic nie dawały. Skoro ich ton i rezultat był podobny, to po co je zamieszczać? Jednak chyba nie da się za brak szczególnego napięcia winić wyłącznie przydługie fragmenty. Czegoś wyraźnie zabrakło. Lektura jest w sumie dobra, ale nie zwala z nóg. Nie pozostawia wielkiego śladu w sercu. Książkę oceniam na solidną czwórkę- niezła, lecz bez błysku. Kalina Beluch
Inspektor Fazio, filar komisariatu w Vigacie, zniknął. Montalbano odkrywa, że jego podwładny przed swoim zniknięciem prowadził śledztwo w sprawie przemytu...
Emanuele Gargano, właściciel firmy „Król Midas”, zaskarbił sobie wdzięczność wielu drobnych ciułaczy z Vigaty, umiejętnie inwestując ich oszczędności...