Kiedy w 1966 roku Richard Farina postawił ostatnią kropkę w swojej powieści Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej, nie mógł wiedzieć, jak bardzo profetyczne okaże się to zdanie. Pokolenie urodzone po drugiej wojnie światowej nie miało złudzeń, że świat przekroczył właśnie pewną granicę. Rodzice ginęli w okopach Europy, ich z kolei własny rząd wysłać miał wkrótce na drugi koniec świata, by ginęli niby w słusznej sprawie. W akademickich kampusach lat sześćdziesiątych wrzało. Studenci jeszcze nie wiedzieli, do czego doprowadzą, ale mieli przeczucie, że biorą udział w czymś ważnym, rewolucyjnym. Farina opisuje dzieje kampusu "tu i teraz", nie z perspektywy kilkudziesięciu lat. Nie są to wspomnienia "starego wyjadacza", który po latach i licznych analizach chce pokazać, „jak było naprawdę”. Tutaj jest prawda, bez cenzury, bezpośrednio, brutalnie podana, bez lukru i happy endów.
Bohater Fariny jest wyluzowanym studentem, myślącym głównie o tym, gdzie by tu przypalić skręta i "zaliczyć" jakąś pannę. W swoich poglądach zaś jest co najmniej niekonwencjonalny. To czasy odwracania się od konsumpcyjnej kultury rodziców, którzy posiadanie przekładają ponad bycie. Wynika to, oczywiście, z doświadczeń wojennych, z panującego wówczas braku podstawowych produktów. Ale dzieci już tak nie myślą. Mają gdzieś posiadanie, nie chcą należeć do tłumu, zamiast iść drogą wyznaczoną przez ojców, sięgają głębiej, do źródeł kultury. To czasy ogromnej popularności Czarnego Łosia Castanedy. Przyszli hippisi zaczytują się w opisach mistycznych doznań Indian, szukają tam dla siebie wzorców. Chętnie odwołują się do mitycznych przekazów, identyfikują się z Montezumą, są oczytani i inteligentni. Nie boją się intelektualnych potyczek, za nic mają ogólnie przyjęte obyczaje, wręcz nimi gardzą.
Książka Fariny jest tak niepoprawna politycznie, że aż trudno uwierzyć, że została opublikowana. On sam zresztą tworzył mitologie na swój temat, umieszczając własny życiorys wśród wielkich buntowników współczesności. Jego bohater o grecko brzmiącym imieniu Gnossos jest buntownikiem we wszystkich wymiarach, przy czym - ku rozpaczy tych, którzy próbują go agitować - nie ma także poglądów politycznych, a raczej odrzuca wszelkie ich formy, dążąc do czystej anarchii, braku podporządkowania się czemukolwiek. Wiemy, że to utopia, jednak utopia, która wciąż jest obiektem westchnień niespokojnych duchów, których drażni otaczająca rzeczywistość. Wszystko się zatem spieprzyło, ale czy rzeczywiście będzie lepiej? Droga jeszcze daleka. Dokument Fariny potwierdza, że wiele jeszcze przed nami. Kultura jest schorowana, uzależniona od popularnych idei, które nie zawsze wychodzą jej na dobre.