Po książkę Jana Goldsteina „Wszystko, co ważne” sięgałam z ukształtowanymi już oczekiwaniami. Seria wydawnictwa Galaktyka, „Zapach pomarańczy”, ma przynosić książki pełne pozytywnej energii, dodające otuchy, wzbudzające optymizm, bawiące i pozwalające odpocząć. „To historie o poznawaniu samego siebie i o odnajdywaniu sensu życia wśród codziennych zdarzeń”. Jako że optymizm jest jedną z tych wartości (czy może cech stylu), które w książkach-czytadłach cenię najbardziej, po „Wszystko, co ważne” sięgałam z nadzieją na przyjemną, relaksującą powieść. Przyznaję – nie zwróciłam nawet uwagi na tytuł. Być może uzurpowanie sobie przez autora prawa do opisywania „wszystkiego, co ważne”, ta nie dająca się przecież ująć w ramy średnich rozmiarów książki ogólność, nie mogła mnie więc odstraszyć. Cały czas w pamięci miałam ów zapach pomarańczy – i pełną radości nadzieję. Jennifer ma 23 lata. Ma też irytującego, narcystycznego ojca, który właśnie założył nową rodzinę. Jennifer ma za sobą również nieudaną próbę samobójczą. Lekarze, a wraz z nimi i ojciec dziewczyny, chcą zamknąć Jennifer w zakładzie psychiatrycznym, by ochronić ją przed kolejnymi próbami nastawania na swoje życie. Jednak na to nie pozwala Gabby. Gabby ma 76 lat, jest babcią Jennifer. Decyduje się na zabranie wnuczki do siebie, chce dbać o nią i pilnować. Wie, że podejmuje się niełatwego zadania, ale nie może się z tego pomysłu wycofać. Gabby jest żydówką. W czasie drugiej wojny światowej przeżyła – jako jedyna z rodziny. Widziała śmierć swoich bliskich i nigdy nie pozbyła się poczucia winy, podarowano jej, zupełnie – jak sądzi – niezasłużenie, życie. Teraz Gabby ma szansę spłacić dług – wierzy, że tak się stanie, jeśli uratuje swoją wnuczkę. Kiedyś to Gabby została nauczona szacunku dla życia. Teraz musi przekazać swą wiedzę Jennifer. A Jennifer nie znosi moralizowania… Gabby cierpi na rozedmę płuc. Pozostało jej już niewiele życia. Staruszka rozpoczyna wyścig z czasem. Próbuje nauczyć wnuczkę czystej radości istnienia za pomocą niekonwencjonalnych i niejednokrotnie budzących wesołość czytelnika metod. Powoli doprowadza do tego, że dziewczyna zaczyna się otwierać. Obie panie zwierzają się sobie z życiowych tajemnic i stają się prawdziwymi przyjaciółkami. Gabby nie raz zastanowi się, czy nie podjęła się zbyt trudnego zadania, ale nigdy się nie podda – z uporem, nie bacząc na własne, coraz bardziej szwankujące zdrowie, będzie próbowała ocalić Jennifer i roztoczyć przed nią uroki życia.
Ożywa w książce Jana Goldsteina dość stary pomysł na szkołę cieszenia się każdą chwilą. To zapisywanie codziennych, choćby najdrobniejszych powodów do radości. A jakie może mieć powody do szczęścia żydowskie dziecko, ukrywane w trakcie drugiej wojny światowej na czyimś strychu? Jan Goldstein pokazuje, jak wydobywać z życia to, co naprawdę ważne, uczy optymizmu i szczęścia – przedstawiając wzruszającą historię o miłości, poświęceniu i oddaniu. To powieść z nietypowym zakończeniem. Choć akcja jest bardzo przewidywalna (w powieściach reklamowanych jako przekaźniki pozytywnej energii nie o samą fabułę przecież chodzi), zakończenie da się odczytywać jako happy end, ale… nie do końca. Jedna z bohaterek rozpoczyna swoje prawdziwe życie, druga jest na progu opuszczenia świata. Dzieli je przepaść pokoleniowa, różnice w doświadczeniach… Ale mogą się jeszcze czegoś od siebie nauczyć. To właśnie w sile relacji między dziewczyną i staruszką, w konfrontacji między naiwnością i doświadczeniem tkwi cały urok powieści „To, co ważne”. Nie jest istotne, jakie wydarzenia opisuje Goldstein: magię powieści tworzy bez wątpienia międzywersowa „atmosfera”. Książka przynosi odprężenie, pozwala odpocząć od codzienności, wzrusza (jeśli ktoś ma ochotę się wzruszyć), bawi i uczy pozytywnego myślenia.