Diane di Prima jest w zasadzie zupełnie nieznaną w Polsce poetką, która wspólnie z innymi słynnymi bitnikami budowała podwaliny kontrkultury. Pokolenie bitników lat 50 ubiegłego wieku to przede wszystkim mężczyźni: Ginsberg, Kerouac, Burroughs i inni, rzucający wyzwanie współczesnej kulturze nie tylko w sferze sztuki, ale przede wszystkim obyczajowej. To od nich zaczęła się rewolucja seksualna i wszystko, co miało później miejsce w latach 60.
Wśród bitników była także wyzwolona poetka Diane di Prima. Jej wiersze robiły wielkie wrażenie na współczesnych, ale nie nadawały się do publikacji, jak zresztą większość utworów jej kolegów. A jednak przetrwały. Istniało bowiem podziemne wydawnictwo, które specjalizowało się w wydawaniu tomików "nie do wydania." To samo wydawnictwo musiało z czegoś żyć. A co sprzedaje się najlepiej zawsze i wszędzie? Pornografia, oczywiście. Diane di Prima została więc namówiona do napisania swoich erotycznych wspomnień.
Wspomnienia bitniczki to zatem nic innego, jak przygody erotyczne młodej dziewczyny, ocierające się o pornografię. Mamy tu wszelkie możliwe kombinacje partnerskie: hetero- i homoseksualne, seks grupowy, orgie ze znanymi bitnikami. Jest tego tak dużo, że czasem trzeba omijać całe akapity, by nie ulec całkowitemu znużeniu.
Gdyby nie nazwisko autorki, dziełko to zapewne przepadłoby w mrokach historii i nikt by do niego nie wracał. Officyna postanowiła jednak przybliżyć tę postać badaczom kultury i dać im przy okazji nieco rozrywki. Tak przemyca się pornografię do naukowego dyskursu.
Posłowie Jerzego Jarniewicza próbuje całą sytuację ratować i usprawiedliwiać. Autor pisze o wkładzie autorki w ruch bitników i feministek, podkreślając, że bez jej twórczości być może nie byłoby Pati Smith i Joni Mitchel, że jest ikoną wyzwolonych kobiet. Nie zmienia to faktu, że jej wspomnienia niewiele mają wspólnego z tworzeniem nowej kultury. Raczej są desperackim poszukiwaniem przyjemności bez konsekwencji. Ale, oczywiście, jest to także dokument swoich czasów. Szczery pamiętnik, choć być może w wielu miejscach przerysowany. Autorka na swoim przykładzie pokazuje, jaka dokonała się zmiana w obyczajowości, na co można było sobie pozwolić. Rewolucja dopiero miała się zacząć, nikt nie słyszał jeszcze o AIDS, narkotyki nie były jeszcze w tak powszechnym użyciu, jak będzie to miało miejsce później. Nie miały jeszcze tak destrukcyjnego wpływu na życie ludzi. Były więc to swoiste czasy niewinności, pierwszych eksperymentów z przekraczaniem granic. Tak można odczytywać te wspomnienia. Większość czytelników skupi się jednak zapewne na seksualnych ekscesach, które nawet dziś mogą wprawiać w… osłupienie.