Nuda przy dźwiękach syreny
Sztokholm i On – Martin Beck, komisarz głównego wydziału zabójstw w komendzie przy Västberga Allé. Prawy człowiek nie odżegnujący się jednak od słabości, mąż, ojciec dwójki dzieci. Pije za dużo kawy, cierpi na niestrawność, odwiedza przykładnie mamę w domu opieki, ciągle się przeziębia i lubi rozwiązywać zawikłane sprawy - zwłaszcza, jeśli dzięki nim może oderwać się od monotonii życia rodzinnego. Co ten policjant ma wspólnego ze zwłokami samobójcy, w domu którego znaleziono notes z jego nazwiskiem?
W taki oto sposób Martin Beck powraca ku uciesze jego licznych wielbicieli, a „Wóz strażacki, który zniknął” autorstwa Maj Sjöwall i Pera Wahlöö dołącza do serii o wyczynach komisarza. Ten skandynawski kryminał, z właściwą sobie prostotą stylu i leniwie toczącą się akcją, jest znakomitym reprezentantem swojego gatunku, choć by do książki się przekonać, trzeba po prostu taki sposób narracji lubić.
Dwie ofiary tego samego dnia. Jedna to Ernst Sigurd Karlsson, 46 lat, kawaler, pracownik firmy ubezpieczeniowej. Nie ulega wątpliwości, że popełnił samobójstwo, spokoju jedynie nie dają słowa widniejące na bloczku przy telefonie „Martin Beck”. Druga ofiara to śledzony i obserwowany przez policję Göran Malm, drobny złodziejaszek z wielkimi znajomościami w świecie przestępczym. Był on ofiarą pożaru, który wybuchł w domu przy Ringvägen, tyle tylko, że zmarł, zanim dosięgnęły go dym i ogień. O co zatem w tym wszystkim chodzi i dlaczego wezwany przez funkcjonariusza policji wóz strażacki zaginął?
Śledztwo toczy się na wielu poziomach, ciężko bowiem połączyć fakty i ustalić cokolwiek, pewne jest tylko to, że Malm nie spał na materacu z chemiczną bombą zapalającą z własnej woli. Brak tropów, rozgrywki w szeregach policjantów, sezon urlopowy i inne przeszkody sprawiają, że śledztwo toczy się w ślimaczym tempie, najzwyczajniej w świecie nudząc czytelnika.
Przyznam, że zdecydowanie nie należę do fanów Martina Becka, a po przeczytaniu „Wozu strażackiego, który zniknął” z pewnością zdania nie zmienię. Zgrabna historia zapowiadająca się naprawdę ciekawie, po rozebraniu na „części pierwsze” została naszpikowana mnóstwem niepotrzebnych informacji (jak poszukiwania dziecięcej zabawki), a w tym chaosie sprawa niewyjaśnionych zgonów schodzi jakoś na dalszy plan.
Niemniej jednak wierzę, że prawdziwi fani duetu Sjöwall i & Wahlöö sięgną po „Wóz strażackie, który zniknął” chociażby po to, by przyznać mi rację, bądź wdać się w zażartą dyskusję. Już się nie mogę doczekać …
Zabójstwo komisarza Nymana w szpitalnym łóżku stawia całą sztokholmską policję na nogi. Śledczy gorączkowo przeczesują miasto w poszukiwaniu kogoś, kto...