Akcja powieści rozgrywa się w dwóch nachodzących na siebie światach. Są to- świat zwykłych ludzi (śmiertelników) oraz tajemnicze Miasto pełne magicznych stworzeń, którym rządzi 7 rodów o kwiatowych nazwach. Wzajemne relacje między nimi różnie się układały na przestrzeni dziejów. Początkowo ludzie i magiczny lud żyli we wspólnocie (choć nie zawsze zgodnie). Jednak z upływem czasu obie rasy (śmiertelna i magiczna) zaczęły się od siebie oddalać. Ludzie coraz mniej wierzyli w magię. Ich wyobraźnia zaczęła się kurczyć, a czas dzieciństwa skracać. Spowodowało to poważne ograniczenie energii Miasta. To przecież wyobraźnia i wiara w magię powodowały jego rozkwit. Trzeba było się nauczyć żyć w nowych warunkach. Energii zaczęli dostarczać niewolnicy z magicznego ludu. Jednak były to zasoby niewystarczające i co jakiś czas Miasto pogrążało się w ciemności.
Za zubożenie tego świata, jak mówiłam, odpowiedzialni byli ludzie. Powstał więc problem- jak sobie ułożyć wzajemne stosunki z nimi. Wśród kwietnych rodów nie było zgody w tej kwestii. Jedni uważali, że trzeba się nauczyć żyć w cieniu ludzkości. Inni proponowali wpływanie w różny sposób na drugi świat. Najbardziej radykalni jednak, jak lord Ciemiernik i jego zwolennicy, dążyli do zagłady śmiertelników. Przez to w ogromnym niebezpieczeństwie znalazł się przedstawiciel świata ludzi- niejaki Theo Vilmos. Poznajemy go w momencie, gdy znajduje się na ogromnym zakręcie życiowym. Mimo niewątpliwego talentu muzycznego gra w garażowym, nie cieszącym się zbytnią popularnością zespole rockowym. Jedyną radością w smutnej egzystencji jest dla niego fakt, że jego żona jest w ciąży. Niestety radość ta nie trwa zbyt długo- kobieta traci dziecko. Niedługo potem rozstaje się z nim, twierdząc, że przy swoim trybie życia nie byłby pewnie dobrym ojcem dla tego maleństwa, co miało się pojawić na świecie. Jakby nieszczęść było mało, Theo wkrótce dowiaduje się, że jego matka jest chora na raka. Towarzyszy jej w ostatnich, wypełnionych bólem miesiącach. Po pogrzebie sprzedaje jej dom i kupuje chatę pośród lasów. Tam w samotności szuka wytchnienia i ukojenia po wszystkich tragediach, jakie go dotknęły. Czyta pamiętnik swojego wujka- Eamonna Dowda. Okazuje się, że trafił on do Miasta. Theo myśli, że to wspaniała fikcja literacka. Jednak już wkrótce jego życie się zmienia. Do jego rezydencji przedostaje się ścigający go potwór z magicznego świata. Ratuje go w ostatniej chwili przysłany dla jego ochrony duszek. Razem przechodzą przez bramę między światami. Theo trafia do Miasta. Tam przeżywa rozliczne przygody. Poznaje wielu przedstawicieli magicznego ludu. Usiłuje umknąć istotom, które wciąż pragną pozbawić go życia. Jest świadkiem walki między zwaśnionymi rodami (tytułowa wojna kwiatów). Dowiaduje się, że w rzeczywistości nie jest człowiekiem, a przedstawicielem magicznego ludu. Jako dziecko został bowiem podmieniony. Trafił do świata śmiertelników, podczas gdy prawdziwe maleństwo jego matki zostało porwane do magicznego świata. Tam było wychowywane na Straszliwe Dziecko, które będzie zdolne uwolnić złe moce i sprawić, że Miasto pogrąży się w ciemności. Wróćmy jednak do Theo. Niespodziewanie spotyka też swojego wuja (twórcę owego pamiętnika). Odnajduje też prawdziwą miłość. Decyduje się więc nie wracać do świata śmiertelników.
Podczas lektury odnosi się czasem nieodparte wrażenie, że na opisie magicznego świata kładzie się cieniem ograniczenie wyobraźni u śmiertelników. Jest on bowiem czasami zaskakująco podobny do ludzkiego. Postacie mają wprawdzie niespotykany wygląd, ale zachowują się zupełnie zwyczajnie. Wprawdzie nieraz ich poczynaniami rządzą prawa magii, ale na codzień są jak śmiertelnicy. Rozmawiają ze sobą dość dosadnym językiem (ten język, pełen dowcipu i ironii, jest zresztą wielką zaletą książki). Tańczą na bankietach i dyskotekach, upijają się różnego rodzaju alkoholami. Zażywają też roślinne narkotyki. Wręcz symboliczny jest też fakt, że przedstawiciele wyższych klas pozbywają się skrzydeł! Jeśli nawet im urosną, starają się je chirurgicznie odciąć. Niższe istoty wprawdzie skrzydła czasem zostawiają, ale są one mało przydatne. Nie umieją one bowiem zbytnio unosić się nad ziemię.
To nadmierne podobieństwo świata magicznego do ludzkiego nie jest oczywiście spowodowane niedostatkami wyobraźni autora. Jest to według mnie ostrzeżenie. Nasza magiczna wyobraźnia wciąż się kurczy. Niedługo wstęp do dziecięcej krainy czarów będzie dla nas zamknięty. Bramy między światami będą już zatrzaśnięte na głucho. Czy naprawdę tego chcemy? Czy życie bez wyobraźni nie jest uboższe? Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Lektura jest bardzo długa, ale warto po nią sięgnąć. Jedyne, co mnie nieco rozczarowało, to finał. Jest nieco zbyt banalny (bohater odnajduje miłość w magicznym świecie). Mimo tej drobnej niedoskonałości książka jest bardzo udana.
Kalina Beluch
Zakończenie wspaniałej trylogii fantasy, kontynuacja Smoczego Tronu i Kamienia Rozstania. Książka, w której wojna przeplata się z czarami, romans...
Bobby Dolar to anioł, nie człowiek. Dosłownie. O grzechu wie jednak dużo - i to nie tylko z racji zawodu adwokata dusz zawieszonych między Niebem a Piekłem...