Przewodnik po Kanadzie
Magda, kobieta po przejściach, wyrusza do Kanady do swojej dawnej przyjaciółki, by odetchnąć od tragedii, jaką niedawno przeżyła. Mąż Magdaleny zginął w wypadku samochodowym, a ona, pogrążona w rozpaczy, nie umie znaleźć sobie miejsca. Zaproszenie do Kanady staje się więc dla niej wybawieniem. Spędzi kilka miesięcy z dala od domu, zwiedzi inny, piękniejszy kraj, może trochę popracuje.
Na szczęście bohaterka jest piękną, wykształconą kobietą, nauczycielką angielskiego, nie ma więc problemów z porozumieniem się na miejscu i otrzymaniem wizy. A nie są to łatwe czasy. Jest rok 1989. Kobieta zostaje po kilkugodzinnym locie samolotem przez Atlantyk "wrzucona" w zupełnie inny świat. Tu nie ma problemu ze zdobyciem czegokolwiek, sklepy pękają w szwach, łatwo jest nawet o pracę. A wszystkich w tym raju stać na piękne domy i samochody. To musi budzić zachwyt po życiu w szaro-burym Szczecinie lat osiemdziesiątych. Magda szybko adaptuje się w nowych warunkach, dostaje pracę, a o jej rękę zaczyna zabiegać aż dwóch mężczyzn. Jeden to stara miłość ze studiów, drugi to nowo poznany, bajecznie bogaty Polak. Kobieta będzie musiała wybrać któregoś z nich. Obaj, oczywiście, są przystojni i na swój sposób doskonali. Wypowiadają się w sposób arcypopoprawny, stając się przez to postaciami papierowymi, zbyt ułożonymi, mało prawdopodobnymi.
Wszystko w tej książce jest idealne, jakby z wyższej półki. Zachwyt nad Kanadą w porównaniu z czasami komunizmu w Polsce faktycznie jest uzasadniony. Ale odkąd mamy już podobnie, nie wydaje się tak przekonujący. Zresztą doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że te wszystkie dobra kupione są na kredyt i mogą być w każdej chwili przejęte przez banki. Sama Magda przyznaje: Zaczynam się przyzwyczajać. Zwłaszcza do tego dobrobytu. Jeździsz do Polski, to wiesz, jak tam jest, więc lepiej nie pytaj, czy mi się tutaj podoba. Już nieraz myślałam, jaki ten wasz kraj jest przyjazny dla ludzi, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Jeśli winogrona nie mają pestek, to znaczy, że nie ma rzeczy niemożliwych. Faktycznie, w tym bajecznym świecie wszystko jest proste. Ta książka z pewnością robiłaby duże wrażenie na czytelnikach dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Dziś te zachwyty są już nieco przebrzmiałe i mniej przekonujące.
Wracając jednak do fabuły: nasza atrakcyjna bohaterka ma poważny dylemat. Musi coś postanowić. Wybrać któregoś z mężczyzn. Jednego z nich kocha, a z drugim związana jest czymś więcej. Postanawia wrócić do Polski i w ten sposób rozwiązać wszystko jednym gestem.
Niestety, słabo pogłębiona charakterystyka postaci, ich dylematów i motywacji sprawia, że powieść staje się miejscami nudnawa, przypomina bardziej popularne produkcje hollywoodzkie, z prostymi rozwiązaniami i happy endem wyskakującym jak królik z kapelusza, po którym wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Głównym atutem powieści jest nie fabuła, ale Kanada - drobiazgowo opisana podróż bohaterki, adresy, nazwy ulic, ceny biletów, wyprawa nad Niagarę, zwiedzanie Toronto i innych miast.
Czy przypadkowe spotkanie może odmienić całe życie? Czy jedna - być może niezbyt rozsądna - decyzja może uruchomić lawinę zdarzeń, które odwrócą los...