Nie lubię kryminałów. Irytuje mnie ich schematyczna narracja i płytka fabuła, która ogranicza się jedynie do opowiedzenia zbrodniczej zagadki. Mimo animozji, którą żywię do tego gatunku literackiego, skusiłem się na nową powieść Darka Foksa „Wielkanoc z tygrysem”.
Trzy dni czytelniczej przygody diametralnie zmieniły mój sąd na temat wartości literackiej kryminałów. Ta książka łamie stereotyp płaskiego, niezbyt sugestywnego utworu niskich lotów.
Przefiltrowana przez świadomość wszechwiedzącego narratora historia będzie trzymała w napięciu aż do ostatnich stron.
Warto przedstawić scenerię, w jakiej rozgrywa się akcja powieści. Foks opisuje perypetie mieszkańców miasteczka filmowego Bergmanowo. Wioska jest zaiste niezwykła, ponieważ wszyscy żyją tam w oparciu o bardzo liberalne zasady. Panuje przyzwolenie na rozprowadzanie twardych narkotyków, bliskie stosunki z zamężnymi kobietami etc.
Warto wspomnieć, że postaci z książki są jednocześnie bohaterami jednego z najsłynniejszych polskich seriali. Większość rozdziałów jest jednocześnie scenariuszem telenoweli. Z pensjonarskimi wypiekami na twarzy będziemy śledzić perypetie bohaterów.
Idylliczny spokój mieszkańców przerywa informacja o śmierci Moniki Rapackiej – bergmanowskiej femme fatale. Zazdrość, nierozwikłana tajemnica oddanej do adopcji córki oraz zagmatwane związki z mężczyznami są doskonałym płaszczykiem do dokonywania zbrodni dla bezwzględnego mordercy, który działa z premedytacją. W śledztwo angażują się dwaj komisarze, którzy zmyślnie indagują wszystkich podejrzanych. Dzięki umiejętności budowania napięcia i stosowaniu przemilczeń tak naprawdę nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć, kto dopuścił się tego czynu.
Każdy z podejrzanych wydaje się być potencjalnym sprawcą. Mamy tutaj do czynienia z wpływowym dilerem narkotyków, rektorem szkoły filmowej czy też tajemniczym sąsiadem denatki.
Straż serialowa prześwietli życie każdego z nich, odkrywając bolesne wspomnienia, które całkowicie zrewolucjonizują ich dotychczasowe życie.
Największe zaciekawienie wzbudza symultaniczna narracja. Otóż na tę powieść składają się tak naprawdę dwie historie, które w pewien sposób się zazębiają. Krótsze ustępy opowiadają o niepokojach twórczych młodego scenarzysty, któremu powierzono ambitne zadanie – współpracy przy tworzeniu kolejnej ekranizacji „Lalki”. Wizualizacja opus magnum Bolesława Prusa przyprawia go o wewnętrzne rozterki.
Na pierwszej stronie „Wielkanocy z tygrysem” widnieje cytat pochodzący z powieści sensacyjnej mistrza gatunku – Raymonda Chandlera. Jest to swoisty hołd oddany nestorowi Foksa. Na pierwszy rzut oka widoczne są wpływy amerykańskiego twórcy – lekkość opisu, pewien rodzaj nastrojowości.
Foks igra z utartymi zasadami kryminału. Mimo, że w jego powieści możemy natknąć się na nieporadnych komisarzy, niewyjaśnione morderstwa, osoby ze świadka przestępczego, to całość sprawia wrażenie pogodnej i lekkiej lektury. Chylę czoła przed twórcą, który w pomysłowy sposób wplótł wątek detektywistyczny w tę potoczystą narrację.
Filmowy duch powieści widoczny jest we wszystkich jej warstwach. Wdziera się także do materii stylistycznej – autor relacjonuje wydarzenia z reporterską dokładnością.
Książka stanowi potwarz dla kultury masowej. Autor kpi z umiłowania markowych produktów, posiłkowania się wyświechtanymi hasłami, bezgranicznego oddania bohaterom seriali ( jeden z bohaterów popełnił samobójstwo, gdy zakończono emisję serialu „Na dobre i złe”).
„Wielkanoc z tygrysem” wyznacza nową jakość powieści kryminalnej. Przerażająco poprawnie skrojona intryga, podnosi poprzeczkę dla wszystkich pisarzy rozmiłowanych w tym gatunku literackim. Nie będzie przesady, jeśli powiem, że Darek Foks to Agata Christie w czarnych bojówkach i ciemnych okularach.
Darek Foks urodził się w 1966 roku w Skierniewicach. Poeta, prozaik i scenarzysta. Studiował m.in. na Wydziale Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie...
Padł tablet i tata stracił wszystkie dane. W pamięci więc stara się odtworzyć foldery związane z kobietami, z którymi niegdyś coś go łączyło. Trzydzieści...