Bajka tuż za rogiem
Wiedźmy niesłusznie kojarzą się ze złymi czarodziejkami, wrednymi staruchami, które myślą tylko o tym, jak wyrządzić krzywdę niewinnym dzieciaczkom. Tak naprawdę wiedźmy to starsze kobiety, które WIEDZĄ. Ta wiedza może przytłaczać i czasem frustrować, więc przyjęło się w bajkowej tradycji, że osoby nią obdarzone nie należą do najbardziej sympatycznych. Tak się utarło, że wiedźmy są stare, brzydkie, złe i koniec. Stereotyp? Owszem, ale solidnie utrwalony w naszej świadomości.
Tymczasem bohaterki czterech opowieści Małgorzaty Pilacińskiej nie są typowymi wiedźmami. To urocze nastolatki, zamieszkujące Bajkowo, miejscowość w Krainie Wyobraźni. Mają nawet sympatyczne imiona: Róża, Frezja, Hortensja, Malwa i Stokrotka. Dziewczyny w zasadzie nie różnią się od swoich „normalnych” rówieśniczek: razem spędzają czas, przyjaźnią się, kłócą, a czasem się nudzą. Z nudów właśnie rodzą się w ich główkach pomysły przeżycia czegoś niezwykłego. W tym celu wybierają się do krainy ludzi. Tam spotykają nowych znajomych, po czym wracają. I, niestety, nic wielkiego czy niezwykłego się nie dzieje. Nie ma wyraźnej fabuły, akcji. Wiedźmy są tak do siebie podobne, że w zasadzie nie wiadomo, czemu jest ich aż tyle. Może wystarczyłyby dwie, trzy? Brakuje też tego, co w bajkach nieodzowne – walki dobra ze złem, przygody, poszukiwania, magii. Nasze wiedźmy używają za to telefonów i komputera. Ale czy nie byłoby ciekawiej, gdyby jednak użyły jakichś magicznych sztuczek?
Wiedźmy pojawiają się w czterech opowiadaniach, którym brakuje niezwykłości. Bohaterowie, których spotykają, są zdaje się przypadkowi i nie zmieniają nic w samej akcji. W każdym razie głównym przesłaniem opowieści jest to, że na bajkę można trafić w różnych miejscach. Trzeba być tylko bardzo uważnym. Szczególnie, że granica między dwoma światami znajduje się tuż-tuż, wystarczy przejść przez Bramę Obłoków.
Niespodzianką książki jest to, że można ją odwrócić „do góry nogami” – po drugiej stronie jest ten sam tekst, ale po angielsku. Z pewnością to prawdziwa gratka dla uczących się tego języka, mogą bpwoe, porównać obie wersje.
Zaletą książki są świetne rysunki, których może mogłoby być więcej. Jest jednak pewna wada, która bardzo przeszkadza w czytaniu: interpunkcja, która w wielu miejscach (a im głębiej w tekst, tym częściej) jest, zdaje się, zupełnie pozbawiona korekty. Szczególnie dotyczy to partii dialogowych. To zdecydowanie należałoby dopracować.