Lamentowie to nietypowa rodzina, która przenosi się z kontynentu na kontynent. Julia wychowuje dzieci, zaś Howard realizuje się zawodowo. Jest niepoprawnym marzycielem i idealistą, chce dokonać irygacji Sahary i stworzyć sztuczne serce. Uważa, że Lamentowie to wieczni wędrowcy i nigdzie nie powinni przebywać zbyt długo. Wędrówka jest ich lekarstwem na wszystkie kłopoty, jest też ich drugą naturą, ale jak się okazuje – do czasu… Mieszkają kolejno w Afryce, Anglii i Ameryce. Motyw wędrówki jest tu elementem wiążącym. Ciekawe jest to, że podróżowanie Lamentów tak naprawdę nie jest ich pasją, lecz ucieczką. Gdy coś się psuje, gdy w jakimś miejscu czują się niedobrze, nie dociekają, dlaczego tak jest, nie próbują rozwiązać problemu, tylko po prostu się pakują i zaczynają wszystko od nowa. Czytelnik ma możliwość przyglądania się im na przestrzeni lat. Może obserwować, jak Lamentowie zmieniają się na skutek wielu (niekoniecznie szczęśliwych) wypadków i zdarzeń.
W tej barwnej powieści odnajdziemy kalejdoskop postaci. W każdym miejscu zamieszkania Lamentowie poznają kogoś nowego. Wszyscy ich znajomi są dokładnie opisywani, bowiem każdy z nich to osobna historia – mniej lub bardziej interesująca. Głównych bohaterów jest kilkoro, jednak to Will – syn Lamentów, wydaje się być postacią centralną. To jego nietypowe losy stają się tematem przewodnim książki. Will, zagubiony w świecie i we własnej rodzinie, niepewny uczuć rodzicielskich, opisany jest właściwie od niemowlaka aż do momentu, gdy postanawia wyruszyć w podróż na własną rękę. Jego wrażliwość sprawia, że postrzega świat w wyjątkowy sposób. Jednak przede wszystkim czuje się odmieńcem, bo będąc ciągle w drodze, nie może z nikim się zaprzyjaźnić dłużej niż na chwilę. „Nienawidzę przeprowadzek” – wyznaje matce i cierpi po kolejnych rozstaniach. A jednak, gdy dorasta, sam podejmuje decyzję o kolejnej eskapadzie.
Hagen porusza tu bardzo istotny problem – ujawnia, jak nieprawdziwe jest hasło, że człowiek jest obywatelem świata. Tak naprawdę należymy do kraju, z którego pochodzimy i nie sposób się od tego uwolnić. Gdziekolwiek Lamentowie się pojawili, padało pytanie, skąd pochodzą. Nie mieli szans, by stać się pełnoprawnymi członkami danego społeczeństwa. Kiedy Will się buntował, Julia przekonywała go, że ma wielkie szczęście, iż jest podróżnikiem. Jednak chłopiec wiedział, że „bycie Lamentem oznaczało wieczne poczucie wyobcowania”. Hagen w Wiecznych wędrowcach porusza też problem tożsamości narodowej, bo czy można czuć się Afrykaninem mając białą skórę i irlandzkie korzenie? Bohaterowie w trakcie swych podróży muszą sobie odpowiedzieć, kim naprawdę są.
Hagen bardzo surowo ocenia amerykańską społeczność końca lat sześćdziesiątych. To tam najgorzej zostają przyjęci Lamentowie. Otwarta, liberalna, tolerancyjna Ameryka przyjmuje ich niezbyt życzliwie, a nawet można powiedzieć – wrogo. W szkole Will ma problemy, bo zarzuca nauczycielowi historii brak obiektywizmu. Natomiast wywieszenie brytyjskiej flagi staje się skandalem w całej okolicy i przyczyną napaści na dom Lamentów.
Poza tym autor zwraca uwagę na kwestię rasizmu. Jak się okazuje, jest to zarówno ważki problem w Afryce, jak i w Ameryce. W Rodezji sąsiadem Lamentów jest biały Buck, który bardzo lekceważy rdzennych, czarnoskórych Afrykańczyków. „Nigdy nie nauczą się rządzić samodzielnie, żeby nie doprowadzić do powstania chaosu!” – twierdzi. Rasistą jest też kolega Willa z amerykańskiej szkoły – Calvin. Problem ten często pojawia się na kartach książki i wielokrotnie jest akcentowany.
"Wieczni wędrowcy" to powieść, w której nie brak poczucia humoru. Psotliwi bliźniacy czy Will, który chce się przekopać do Chin, niezwykle ubarwiają książkę. Jednak więcej tu refleksji niż uśmiechu. Bo Wieczni wędrowcy to przede wszystkim powieść o rodzinie, o trudnych relacjach, o zmienności losu, który tylko w niewielkim stopniu zależy od nas.