Wiara to powieść daleko lepsza niż poprzedni kryminał autorki - Łaska.
Najpierw słówko o warunkach brzegowych. Jest lato 1986 roku. W Rokitnicy, niewielkiej wiosce koło Żywca, ginie młoda dziewczyna. Lokalne władze milicyjne otrzymują wsparcie w osobie kapitana Witczaka z komendy wojewódzkiej. Zespół milicjantów w składzie: przyjezdny Witczak, Waśkowiak - mocno już wypalony i zalkoholizowany oraz dwoje młodych, Jan Synowiec i Hanna Gierasówna, zajmuje się wyjaśnieniem zagadki zabójstwa. Podwójnego - bo niedługo potem zostaje znaleziony kolejny trup. A na tym nie koniec...
W Rokitnicy panuje ponura atmosfera. Trochę spowodowana tajemnicą sprzed lat (o której nikt nie mówi, choć wszyscy ją znają), a trochę - budową elektrowni atomowej. Echa niedawnej katastrofy w Czarnobylu są wciąż silne i odbijają się czkawką w całym kraju.
Zabójstwami martwi się także ksiądz Jerzy Marczewski, proboszcz parafii w Rokitnicy. To on znalazł pierwsze zwłoki, przez co znalazł się w kręgu podejrzanych. Rzecz w tym, że to wydarzenie skłoniło go do rozmyślań nad istotą swojego kapłaństwa. Duchowny, powodowany niejasnym poczuciem winy, zaczyna własne poszukiwania - nie mordercy jednak, lecz wyjaśnienia tajemnicy, o której wszyscy wiedzą, a nikt nie mówi.
Nowa powieść Anny Kańtoch jest świetnie skonstruowana. Śledztwo prowadzone przez milicjantów jest drobiazgowe, dokładne, żmudne - podobnie jak u Wallandera widać tu, że trzeba wiele godzin przepracować przy zbieraniu śladów i przesłuchaniach, aby wpaść na jakiekolwiek tropy, a genialne przebłyski intuicji zdarzają się niezwykle rzadko. Wątek księdza, detektywa-amatora, który jednak w rzeczywistości nie jest detektywem-amatorem, tylko człowiekiem próbującym wydostać się ze złotej klatki konformizmu, w której sam się zamknął - poprowadzony jest bardzo wiarygodnie. Ba, rozważania księdza skłaniają również do nieco bardziej osobistych rozmyślań, do zadawania sobie pytań o własną strefę komfortu.
Czy zgadłam, kto zabił? Tym razem (porównując z Łaską) autorka nie ułatwia zadania czytelnikowi, który chciałby samodzielnie i przed finałem powieści rozwiązać zagadkę morderstwa. Owszem, pozostawia poszlaki i ślady, ale nie ma tu nic oczywistego.
Atmosfera PRL-u, której zupełnie brakowało w Łasce, w Wierze jest obecna stale i delikatnie. Miejscami zostaje bardziej podkreślona - czy to naradami milicyjnymi rodem z serialu „07, zgłoś się", czy istnieniem grzybów i jagód napromieniowanych izotopami, czy - wreszcie - początkowymi odcinkami Teleexpressu (o rety, czy wiecie, jak ja pilnowałam tych pierwszych odcinków programu, bo szalenie mi się podobały?).
Doskonały kryminał, polecam gorąco! A podobno szykuje się kolejna powieść z cyklu. Jest na co czekać.
We wrześniu 1986 roku brutalne morderstwo wstrząsnęło niewielką nadmorską miejscowością. Na plaży znaleziono zwłoki młodej dziewczyny, Reginy Wieczorek...
Czasem jeden błąd młodości kosztuje całe życie Wolno zapadający zmrok, wysokie urwisko i lodowata toń wody. Zakazany alkohol, pierwsze namiętności...