Na wszystko przychodzi czas. Takie motto przyświeca historii opisanej przez Aleksandrę Dobies w książce Sztuczki z czasem. Autorka, pięknie ubierając swoją opowieść w słowa, tłumaczy, że jest czas na smutek, ale jest też czas na radość. I że pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć, a niektórych przeczekać czy uniknąć. Proste spostrzeżenia, o których tak bardzo nie chcemy pamiętać.
Lisia wraz z rodzicami przyjeżdża do dziadków na wakacje. Jednak to, co dziewczynka zastaje na miejscu, zdecydowanie różni się od realiów, jakie Lisia pamiętała z poprzednich odwiedzin. W domu dziadków jest jakby ciszej, bardziej nerwowo, atmosfera jest napięta, domownicy zdają się chodzić jak na szpilkach, a dziadek... A dziadek wydaje się mniejszy, chudszy, słabszy. Rozmowy Lisi z ukochanym dziadkiem uświadamiają dziewczynce, że wkrótce przyjdzie czas na pożegnanie. Że rozstanie jest nieuniknione, ale że rozłąka nie będzie trwała wiecznie. A tęsknotę łagodzić będą piękne wspomnienia. I rzeczy, które pozostaną.
Sztuczki z czasem to książka, która od pierwszej strony zaskakuje czytelnika. I to nie tylko podjętym tematem. Wszak historii o odchodzeniu kierowanych do małych odbiorców pojawiło się na rynku wydawniczym już sporo. Uwagę czytelnika zwróci empatia i subtelność, z jaką autorka prowadzi odbiorcę przez całą opowieść. Metafory, porównania i inne środki stylistyczne Aleksandra Dobies stosuje w każdym niemal zdaniu, co nadaje książce jeszcze więcej delikatności.
O odchodzeniu trudno mówić. Trudno ująć w słowa znikanie człowieka, trudno opisać pustkę, jaka pozostaje w sercach bliskich. A jednak Aleksandra Dobies radzi sobie z tym perfekcyjnie. Z ogromną delikatnością i wszechobecną empatią mówi, że nadszedł czas. A czas zawsze przychodzi w odpowiedniej chwili.
Gdy z życia Lisi znika dziadek, niespodziewanie pojawia się ktoś inny. Nieznany kuzyn, który również potrzebuje pomocnej dłoni. Ciepła i obecności drugiej osoby, by na nowo pozbierać się w życiu.
Sztuczki z czasem to historia, którą można czytać wiele razy i przy każdej kolejnej lekturze odkrywać nowe jej wymiary. Książka Aleksandry Dobies otuli czytelnika niczym ramię bliskiej osoby. Pozwoli uronić łzę. Ale da też czas, by poukładać sobie w sercu swoje smutki. Bo czas to taki hultaj i huncwot. Bez przerwy obecny, ale dający o sobie znać dopiero wtedy, gdy dzieje się coś przełomowego. Gdy nauczymy się go dostrzegać i damy mu szansę, wtedy znajdziemy czas na wszystko. Wszystko też przejdzie – albo przyjdzie – z czasem.