Nikt nie zaprzeczy, że wakacje to czas długo wyczekiwany i najbardziej pożądany przez tych, którzy w ciągu dziesięciu długich miesięcy zapełniają szkolne korytarze. Uczniowie oraz nauczyciele z wielką radością i jeszcze większą ulgą na ponad sześćdziesiąt dni zamykają za sobą drzwi szkoły, planując równocześnie, jak najlepiej wykorzystać wolny czas. Cudowne chwile rozpoczynających się właśnie wakacji napełniały nadzieją Bartka Kowalika, bohatera nowej opowieści Marcina Pałasza, doskonale orientującego się w zawiłościach dziecięcej psychiki. Dzięki umiejętności docierania do serc i umysłów młodego człowieka autor Wakacji w wielkim mieście serwuje dzieciom porcję wydarzeń stanowiących źródło inspiracji, mądrych pomysłów i twórczych zamiarów.
Z powodu śmiesznej historii z dzieciństwa Bartek Kowalik nazwany został Bąblem. Wprawdzie pierwszego dnia wakacji jeszcze nie wiedział, jak je spędzi, jednak szybki rzut oka (a raczej ucha) za okno nie wróżył niczego dobrego. Niemożliwy do wytrzymania hałas, produkowany przez zasilany sprężonym powietrzem a rozkopujący remontowaną właśnie ulicę młot pneumatyczny, przenikające do najgłębszych tajników mózgu nieznośne gdakanie kury (czyżby była nagłaśniana przez AUDIO SYSTEMS?), wreszcie - podkładający jajka pod wycieraczkę pani Palińskiej Don Trabanto. W pewnym momencie wytrzymałość niektórych mieszkańców osiedla sięgnęła kresu. Mama w tempie natychmiastowym wyjechała do mieszkającej w Kudowie babci Halinki, a tata i Bąbel… No właśnie, dlaczego Bąbel nie pojechał razem z nią? Czyżby powodem była wprowadzająca się właśnie do jego bloku Kaja, czarnowłosa piękność, właścicielka uciekającej świnki morskiej Zuzi? No, a tak w ogóle, to dlaczego przeprowadzili się właśnie teraz? Chociaż może to i dobrze?
W książce Wakacje w wielkim mieście wydarzenia zostały przedstawione w sposób bardzo interesujący, co sprawia, że młody czytelnik absolutnie nie będzie się nudził. Z ogromną radością weźmie udział w wyprawie po kurę ekologiczną. Zainteresuje się nieoczekiwanymi skutkami gotowania rosołu na niedzielny obiad. Z wypiekami na policzkach spenetruje przesypywane przez koparkę zwały czarnej ziemi, by cieszyć się z historycznego znaleziska. O tym, jakiego odkrycia dokonały dzieci i czym się to skończyło, czytelnik dowie się z lektury pełnej przygód, niespodzianek i wyjątkowo zabawnych sytuacji.
W wywołujące uśmiech na twarzach dialogi i opisy zostały wplecione czarno-białe ilustracje autorstwa Katarzyny Sadowskiej. Ten, kto sięgnie po lekturę, nauczy się dostrzegać głębię ludzkich uczuć oraz doceni ponadczasową wartość przyjaźni. Zrozumie, że życie to stawianie czoła codziennym wyzwaniom - jednak nie w pojedynkę, lecz w łączności z innymi. Publikacja wydawnictwa Bis z pewnością warta jest więc polecenia.
Pamiętacie historię 13-letniego Gucia, próbującego zdobyć serce Lutki? Tak, to była historia opisana w książce Licencja na zakochanie! Teraz macie...
Marcelka po wypadku chodzi o kuli i musi dużo ćwiczyć, żeby wyzdrowieć. Nie jest jej łatwo, tym bardziej że jej klasę zdominowały dwie dziewczyny, które...