„Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury” Catherine Blackledge przynosi twórczą próbę zgłębienia sposobów postrzegania (na ogół kłamliwie błędnych) żeńskich narządów płciowych na przestrzeni wieków w różnych rejonach geograficznych, od starożytności po współczesność, od społeczeństw prymitywnych po złożone. Zresztą już tytuł pracy informuje o dominującej perspektywie historycznej oraz o zamiarze spenetrowania pewnego wciąż kontrowersyjnego poletka antropologii kulturowej. Książka Catherine Blackledge nie jest żadną irytującą feministyczną epistołą, a tym bardziej jadowitym paszkwilem na system patriarchalny, lecz osobistym, pełnym ferworu studium, domagającym się rewizji sądów o waginie, dotychczas ferowanych przez nieco zakłamany patriarchat. Blackledge rozpoczyna opowieść od dokładnego przedstawienia pradawnego kultu żeńskich narządów rozrodczych jako symbolu płodności oraz narzędzia ochraniającego przed siłami zła.
Obnażony srom miał działać przeciwko nieszczęściom, poskramiać czarcie istoty, starożytnych bogów i herosów. Wiara w skuteczność gestu zadarcia spódnicy była szeroko rozpowszechniona (Europa, Azja, Afryka). Co ciekawe, rzeźby kobiet z obnażonym sromem (symbol władzy) znajdowały się także na średniowiecznych kościołach i zamkach, ale, co nie powinno dziwić, tylko nieliczne przetrwały próbę czasu. Kult waginy ustąpił kultowi fallusa, gdy odkryto, że mężczyzna pełni jednak ważną funkcję w procesie rozmnażania. Żeńskie narządy płciowe oskarżono o inercję i zaczęto je dezawuować. Książka Blackledge wykazuje, że przypisywana waginie bierność jest nieporozumieniem. Otrzymujemy erudycyjny dowód oparty na ustaleniach głównie nauk biologicznych.
Autorka wiele miejsca poświęca zagadnieniom rozrodu i budowy genitaliów przedstawicielek ze świata zwierzęcego (od pluskiew po szympansy, bonobo i ludzi). Wędrujemy przez pisma starożytnych (Galen, Arystoteles, Hipokrates), jak nowożytnych (Colombo, de Graaf, Bartholin, Fallopius) badaczy żeńskich narządów rozrodczych. I okazuje się, że wiedza o łechtaczce była bardziej zaawansowana w wieku XVII niż XX. Podrzucę teraz ciekawostkę. Czy kochani czytelnicy wiedzą, że samce pewnego gatunku nietoperzy (rudawki australijskiej) wpychają język w srom samicy i trzymają go tam jakiś czas, by zbadać jej dojrzałość płciową? Zachowania zwierząt są różnorodne i tak zadziwiające, że wykraczają poza możliwości ludzkiej wyobraźni. Dodam, że przebogaty opis świata zwierzęcej płciowości wzmacnia liczne walory „Waginy”. W ciekawy sposób rozpatruje Blackledge także problem poliandrii. Dowodzi inteligencji żeńskich narządów płciowych, które dokonują selekcji plemników, kontrolując spermę w drogach rodnych. Poliandria, jak wiadomo, pozwala samicom na znalezienie najlepszego materiału genetycznego, dlatego okazuje się najwartościowszą strategią rozrodczą. Zaletą publikacji jest szata graficzna (żałuję, że nie mogę zaprezentować czytelnikom fotografii) oraz obfita bibliografia studiów z zakresu nauk biologicznych, jak również folklorystyki, językoznawstwa, historii, literatury, sztuki i antropologii kulturowej. Świadczy to o wielowymiarowości przedsięwzięcia Blackledge, która nieźle osadza rozpatrywaną problematykę w różnych kontekstach. Niemniej zbyt często pieje peany na cześć żeńskich narządów rozrodczych. Pojawiają się zdania raczej małowartościowe, które wyrażają jedynie zachwyt nad kobiecymi genitaliami. Nie twierdzę, że nie należy być dumnym z posiadania narządów płciowych, ale nie w co piątym akapicie książki pretendującej do miana naukowej. „Wagina” Catherine Blackledge to książka popularno-naukowa, lecz ta naukowość trafia niejako w nawias na skutek nieco rynsztokowego słownictwa. W trakcie lektury ocieramy się o takie wyrażenia, jak „cipa”, „rżnięcie”, „odlewać się”, które zazwyczaj nie goszczą w esejach naukowych. Nie sposób jednak ukryć, że obecność kolokwializmów nie przysłania (i nie dyskredytuje) erudycji Blackledge. „Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury” to odważna publikacja, która demitologizuje żeńskie narządy płciowe, udowadniając, że ich eksploracja leży w gestii nauki XXI w., ale pod warunkiem, że nauka uwolni się od religijnych i ideologicznych wypaczeń.
Jesteś szczęśliwą posiadaczką waginy? A może szczęśliwym wielbicielem waginy należącej do kogoś innego? Niezależnie od tego, jakiej udzielisz odpowiedzi...