Korea Północna jest krajem niechętnie odwiedzanym przez turystów. Nic w tym dziwnego, skoro owo komunistyczne państwo totalitarne zamknięte jest na jakikolwiek wpływ z zewnątrz. Książka „W służbie dyktatora” jest wyznaniem pułkownika północnokoreańskiej armii Kim Dzong Riula, który po ucieczce z kraju przez piętnaście lat ukrywał się w Austrii.
Autorzy rozpoczynają swoją opowieść od wyliczenia obowiązków tego, który bez jakiegokolwiek sprzeciwu służył reżimowi. Do jego zadań należało m.in. przemycanie towarów, których ze względu na obowiązujące embargo nie wolno było dostarczać do komunistycznej Korei (urządzenia szpiegowskie, broń, maszyny służące do szerokiego zastosowania, produkty zaawansowanych technologii, wozy strażackie, sejsmografy oraz wszystko to, co może się przydać w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej).
Kolejny rozdział jest „powrotem” do dzieciństwa i lat młodzieńczych bohatera. Wraz z nim czytelnik poluje na sroki (stosując cyjanek), analizuje problem wyniszczającej pracy w fabrykach broni umieszczonych w podziemnych tunelach, cieszy się z zatrudnienia w Ministerstwie Wychowania i Edukacji oraz studiów z inżynierii mechanicznej w NRD. Jest również świadkiem stawiania muru berlińskiego, a także zastanawia się, do czego północnokoreańska partia potrzebuje tekstów niemieckich faszystów, w tajemnicy tłumaczonych przez Kim Dzong Riula.
Komunistyczne władze położyły nacisk na bezpieczeństwo wojskowe kosztem wzrostu gospodarczego. Nie da się zaprzeczyć, że najbardziej na tym cierpią mieszkańcy miast i wiosek koreańskich, nie ośmielając się wnosić z tego powodu ani jednego słowa skargi (byłoby to równoznaczne z krytyką partii). Owe niezwykle trudne warunki życia zahartowały młodego inżyniera. Dopiero przyjęcie go w szeregi Partii Pracy Korei uczyniło jego życie lżejszym. Wtedy też został wybrany do realizacji tajnej misji „Projekt 63”. Przy tej okazji czytelnik dowiaduje się o przepychu panującym w kilkudziesięciu podziemnych willach prezydenta Kim Ir Sena, posiadających systemy wentylacyjne, zabezpieczające przed promieniowaniem atomowym.
W kolejnym rozdziale autorzy opisują „złote czasy” Kim Dzong Riula, pełne kłamstwa i „przemilczania istotnych kwestii”, a także przemiany na świecie, mające ogromny wpływ na już i tak trudne życie w Korei Północnej. Dopełnieniem całości są mrożące krew w żyłach fakty: notuje się próby przemycania z Rosji „komponentów do produkcji broni jądrowej”, miliony dolarów inwestowanych jest w rozbudowę przemysłu atomowego, pakistańscy eksperci instruują Koreańczyków w dziedzinie wzbogacania uranu, rozwinięty jest handel narkotykami, bronią i ludźmi oraz sprzedaż podrobionych leków i technologii, rozpowszechniane są fałszywe pieniądze (głównie dolarów), a także notuje się oszustwa ubezpieczeniowe. Wszystko to zaś cieszy się poparciem państwa. W takiej sytuacji ironią wydaje się być nakaz dyktatora: „należy myśleć, mówić i postępować jak Kim Ir Sen”.
Książka napisana jest językiem trudnym, co może spowodować, że czytelnik niechętnie po nią sięgnie. Przekazuje jednak wiele istotnych informacji, dzięki którym „na jaw” wychodzą fakty dotyczące niezwykle trudnych warunków życia Koreańczyków z północy. Może więc warto zapoznać się z jej treścią?
Wyznania tego, który przez dwadzieścia lat wiernie trwał „w służbie dyktatora” są wyrazem bezradności, ale i nadziei, że nadejdzie czas, kiedy Korea Północna – najbardziej odizolowany kraj na świecie – doczeka się zmian, dzięki czemu życie ludzi będzie łatwiejsze, spokojniejsze i szczęśliwsze.