Deklarując, że jego debiutancka książka to epos, Stanisław Karolewski postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Autor „W piaskownicy światów” ukazuje czytelnikowi krajobraz niecodzienny – Wrocław widziany przez pryzmat ludzi podniesionych do rangi herosów na tle przełomowych – dla narratora – wydarzeń. W książce, jakby na marginesie, pojawiają się także postaci o cechach boskich czy obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami. Całość jest jednak napisanym z wielkim rozmachem monologiem wewnętrznym narratora – opowieścią o marzeniach i pragnieniach często równie nierzeczywistych, jak towarzyszące im i przenikające do świata realnego sny.
Narrator powieści, Michał, wędruje po ulicach Wrocławia w poszukiwaniu zagubionych historii. Nie jest to jednak „czysto magiczne” czy baśniowe poszukiwanie rodem ze znanych z dzieciństwa bajek. Narrator szuka opowieści w mrocznych zaułkach, w ciemnych, tajemniczych podwórkach, w starych klatkach schodowych czy w ogarniętych nocą parkach. Niejednokrotnie udaje mu się poszukiwane historie odnaleźć. Wtedy snuje dalszą część opowieści bądź tłumaczy jej genezę, nierzadko posługując się zabiegiem retrospekcji. W przytaczanych historiach dominują senne wizje – zamazane kontury postaci nieraz zlewają się z mrocznym tłem opowieści. Nierzeczywistość opowiadanych historii podkreśla fakt, że narrator snuje je często będąc pod wpływem alkoholu podczas spotkań z przyjaciółmi – współczesnymi dekadentami. Michał oprócz historii poszukuje w mieście miłości. Kobiety, które kocha, są jednak niezależne, silne i w ostatecznym rozrachunku nie chcą rozstawać się z uszlachetniającą je i dająca im siłę wolnością. Mimo tego, miłość, której narrator doświadcza, jest czysta i w swej nierealności jak najbardziej prawdziwa.
Historie, które przytacza Michał, osnute są aurą liryzmu i subtelnego piękna. Nawet pozornie ponure kamienice posiadają swój wewnętrzny, dyskretny urok, a opisywane z ogromną dbałością o szczegóły puszczanie papierowych statków po kałużach dowodzi niezwykłej pomysłowości i umiejętności wnikliwego obserwowania przestrzeni przez autora. Opowieści biorą swój początek lub kończą się we Wrocławiu. Każdy pretekst jest dobry, zdaniem autora, aby o tym mieście wspomnieć. Nawet dygresje, które w powieści zdają się zajmować bardzo ważne miejsce, niemal równie głównemu nurtowi opowieści, w zasadzie zawsze ocierają się o Wrocław. Faktem, który szczególnie utkwił mi w pamięci, a który dowodzi ogromnego przywiązania narratora do Wrocławia, jest zdanie pojawiające się na jednej z pierwszych stron powieści. Autor mówi w nim, że znalazł ogłoszenie, w którym mieszkaniec Pomorza chce zamienić się z Wrocławianinem mieszkaniem. Oznacza to dla narratora tylko jedno – bolesny fakt, że ktoś musiałby się z Wrocławia wyprowadzić, rozstać się z tym miastem.
Narrator nie poprzestaje jednak na opisach znanej topografii Wrocławia. Michał pewnej nocy wchodzi do kanałów, gdzie odkrywa zupełnie inne, tętniące życiem miasto. Jest to oczywiście jedna z bardzo wielu obecnych w powieści Karolewskiego metafor. Prawdę mówiąc, większa część powieści oparta jest na zasadzie luźno ze sobą związanych skojarzeń, przenośni czy porównań, które w końcu składają się na wielką opowieść o zwyczajnych ludziach. Ludzie są jednak podniesieni do rangi bohaterów, gdyż każdego dnia zmagają się nie tylko z obowiązkami i przyziemnymi problemami, ale przede wszystkim poszukują piękna, sztuki pisanej przez duże „eS”, sensu życia, miłości nie tylko do ludzi, ale także do miejsca, w którym żyją. Wrocław, tak jak jego mieszkańcy, żyje własnym życiem, rozwija się, ulega emocjom. Autor dokonuje projekcji uczuć swoich bohaterów na panoramę Wrocławia, dokonując często animizacji czy personifikacji pozornie martwej struktury.
Interpretacja pierwszej części tytułu powieści Stanisława Karolewskiego – „W piaskownicy światów” – może przysporzyć czytelnikowi nie lada trudności. Jednak po dogłębnej i uważnej analizie lektury, można zauważyć, że autor porównuje opisane historie do ziaren piasku – indywidualnych bytów, nieprzenikających się, ale mimo to koegzystujących ze sobą. Tak samo jest według Karolewskiego z ludźmi: żyjemy w wielkim świecie – piaskownicy – jednak życie każdego człowieka jest sprawą jednostkową, posiada granice, których nie da się przekroczyć. Taki stan rzeczy rodzi samotność, niedającą się niczym wypełnić pustkę. Sami tworzymy światy, do których należymy – wypełniamy je wspomnieniami, marzeniami czy lękami. To nasza rzeczywistość – odbicie absolutu, na tyle realne na ile sami w nie wierzymy.
„W piaskownicy światów. Epos wrocławski” to książka wielowymiarowa, a zarazem jak najbardziej aktualna, próbująca w pewnym stopniu w sposób ironiczny podsumować rzeczywistość polityczną i społeczną czasów współczesnych czytelnikowi. Książka Karolewskiego to powieść, w której można znaleźć odpowiedzi na wiele nurtujących czytelnika pytań. Gdzie jest granica między jawą a snem? Gdzie szukać prawdziwej miłości? Czym jest sztuka w dzisiejszych czasach? Mimo, że znajdują się w powieści fragmenty dość pretensjonalne, całość sprawia wrażenie powieści przemyślanej i napisanej w spójny sposób. Wobec powieści Karolewskiego nie można przejść obojętnie. Każdy bowiem znajdzie w niej frazę, która wyryje się w pamięci, bądź każe się na chwilę zatrzymać i zastanowić na sensem działań i celem, do którego się dąży. „W piaskownicy światów. Epos wrocławski” to doskonały debiut literacki wrocławskiego antykwariusza, zapowiedź naprawdę dobrej literatury.
"...Ciemność to książka wiele wymagająca od czytelnika, zwłaszcza tego gustującego w poplicie. Nie ma tu szparko biegnącej akcji, galopady zdarzeń i zapierających...
W książce znajdziesz ponad sto miniatur ilustrowanych nastrojowymi fotografiami. Przeczytasz m.in. o: - Historii niezwykłych ludzi - Poszukiwaniu...