Korporacyjne miłości biurowe
Praca w biurze kojarzona jest ze stosami dokumentów, godzinami spędzonymi przy monitorze komputera (bądź na piciu kawy), karierą, czasami - nudą. A czy może kojarzyć się z … miłością?
Na to pytanie najlepiej mogą odpowiedzieć bohaterowie książki Lucy Kellaway odsłaniającej kulisy korporacyjnego życia. „W godzinach pracy” to fenomenalna książka, w której zawiera się niebywały talent autorki do obserwacji otoczenia oraz analizy ludzkiej (kobiecej) duszy.
Atlantic Energy to firma szczycąca się stwarzaniem równych szans dla kobiet i mężczyzn. Choć jest to tylko częściowo prawdą, Stella Bradberry może stanowić wizytówkę przedsiębiorstwa i rekomendację dla kultury organizacyjnej przedsiębiorstwa. Stojąca na czele działu ekonomicznego, strategii i planowania, wchodząca w wiek „45+” Stella z pozoru ma wszystko. Jej kariera kwitnie, jest ekspertem w swojej dziedzinie, ma dwoje dorastających dzieci, piękny dom, a jej mężem jest Charles cieszący się (przebrzmiałą już nieco) sławą realizatora filmów dokumentalnych.
Nieco inaczej przedstawia się sytuacja Belli Chambers, dwadzieścia lat młodszej asystentki w tej samej firmie, samotnej matki dziewczynki Milly. Spowodowane romansem biurowym odejście jej bezpośredniej przełożonej wydaje się szansą na rozwój, bo inteligentna i błyskotliwa dziewczyna awansuje na stanowisko młodszego analityka z perspektywą dalszych sukcesów w strukturach Atlantic Energy.
Co skłoniło te dwie skrajnie różne kobiety do podjęcia ryzyka i postawienia całego dotychczasowego życia na szali? Dwa romanse, utrata honoru, kłamstwa i skandale – oto pokłosie korporacyjnych miłości Stelli i Belli. Czy było warto? Czy żałują? Cofają się we wspomnieniach prawie o dwa lata by opowiedzieć wzruszającą, nostalgiczną, czasami bulwersującą historię rodzącego się uczucia opartego na kłamstwach, historię zdrady i kończącej przygody katastrofy.
Lekarstwem na nudę, antidotum na obojętność męża, sposobem na odreagowanie stresu w pracy – tym miał być dla Stelli związek ze stażystą Rhysem. Tyle tylko, że niezbyt urodziwy mężczyzna o uroku niegrzecznego chłopca, cytujący poezję i z głową pełną szalonych pomysłów nie był materiałem na szybki i niezobowiązujący romansik. Miłość, która ich połączyła, stała się płomieniem zdradliwym, spalającym zarówno parę, jak i całe otoczenie. Obsesja – tym stał się dla Stelli Rhys, a coraz wyższe stanowiska w firmie, tytuł „Businesswoman Roku” czy sukcesy szkolne i problemy dzieci straciły znaczenie w obliczu delikatnego, ale i pożądliwego dotyku kochanka.
Opętana miłością jest też Bella i choć jej uczucie nie jest ani rozsądne i racjonalne, ani tym bardziej uzasadnione, to przecież serce nie baczy na takie przeszkody. Nie liczy się to, że James jest łysiejącym mężczyzną z brzuszkiem, że ma żonę i dwójkę dzieci oraz, że… jest przełożonym Belli. Dla ukradkowych spotkań w hotelach kobieta jest skłonna wyzbyć się moralnych zasad oraz zaryzykować utratę pracy.
Autorka podjęła się niezwykle trudnego zadania, bowiem historię miłości i upadku poznajemy bezpośrednio z relacji obu kobiet. Jednocześnie książka jest niezwykle spójna, a konsekwentnie rozwijająca się akcja pozwala nam wraz Bellą i Stellą zanurzyć się w uczuciu, niemal namacalnie dotknąć bólu kobiet i zrozumieć ich rozterki.
Stella próbuje nas (samą siebie?) przekonać, że „(…) Ból zranionego serca jest jak ból porodowy. Kiedy ustanie, natychmiast o nim zapominamy(…)”. Tyle tylko, że w takim sposobie myślenia wyczuwamy fałsz. Zarówno elegancka i wyrafinowana businesswoman, jak i skromna asystentka zdecydowały się na romanse, których konsekwencje były łatwe do przewidzenia. Tyle tylko, że miłość nie bywa racjonalna, nie można się przed nią obronić, a bohaterki książki Kellaway doświadczyły jej niszczycielskiej siły. Czy było warto? Na to pytanie może jedynie odpowiedzieć ktoś, kto kochał bezgranicznie. Nikt inny nie zrozumie…