Krzywda raz wyrządzona powraca
Klinika psychiatryczna w małym miasteczku. Ładny budynek, spokojna okolica, pacjenci z poważnymi problemami. Pewnego dnia ucieka stamtąd Jan Lasota, psychopata, oczekujący na rozprawę w sądzie. Mężczyzna dopuścił się zbezczeszczenia zwłok, jest nekrofilem, choć wydaje się to zaledwie jednym z jego zaburzeń. Jako osoba szczególnie niebezpieczna, przebywał on w izolatce. Policja organizuje akcję poszukiwawczą, która nie przynosi szybkich efektów. Ordynator Artur Maciejewski jest wstrząśnięty. Z jednej strony - uciekł jego podopieczny, osobowość skrajnie patologiczna zagrażająca innym. Z drugiej - to on odpowiada za funkcjonowanie ośrodka i stan zabezpieczeń. Takie zdarzenie może źle wpłynąć na rozwój jego dobrze zapowiadającej się kariery. Trwają poszukiwania uciekiniera, a sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Współpracownica Maciejewskiego, doktor Anna Dudczak, która zajmowała się przypadkiem Lasoty, zostaje znaleziona niewiarygodnie zmasakrowana w swoim gabinecie. Ktoś ją okrutnie okalecza. Wszyscy podejrzewają uciekiniera.
Krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi wraca po latach i kładzie się cieniem na całym naszym życiu, pomyślała.
Miejscowy komendant policji komisarz Stefaniak namawia do przyjazdu detektyw Julię Krawiec. Odniosła ona dotąkd kilka spektakularnych sukcesów zawodowych. Po poważnym epizodzie z alkoholizmem wróciła do pracy, przenosząc się do niewielkiej podwarszawskiej miejscowości. Jej zupełnie nieudane małżeństwo się rozpadło, samotnie wychowuje więc małoletnią córkę. Decyduje się na pomoc Stefaniakowi, licząc na to, że tym sposobem odbuduje zniszczoną reputację. Zdaje sobie sprawę z tego, że lubi swoją pracę i pragnie udowodnić, że nie przypadkiem została oficerem śledczym.
Rozpoczyna się pasjonująca rozgrywka między duetem Maciejewski-Krawiec a podejrzanymi. Każdy, prędzej czy później, okazuje się mieć coś do ukrycia. Tu nie ma ludzi prostych, uczciwych, bez skazy. Ukrywają przeszłość, poddają się chorobliwym namiętnościom, nie przestrzegają zasad etyki zawodowej. Nawet bohaterowie bardziej pozytywni skażeni są traumatycznymi przeżyciami, łamią zasady, ulegają nastrojom i chwili. Pasuje to nieźle do tak dziś modnego opisywania społeczeństwa jako zbiorowiska zakłamanych, pełnych negatywnych emocji istot, cierpiących i raniących wszystkich dokoła.
Nie mamy wpływu na to, co już się stało. Ale mamy wpływ na to, co przed nami.
Dostajemy do rąk dynamiczną, nowocześnie napisaną powieść. Rozmaite wątki przeplatają się ze sobą, większe rozdziały, odpowiadające kolejnym dniom, podzielone zostały na krótsze części. Styl Marty Zaborowskiej, autorki Uśpienia, która debiutuje tą powieścią, jest interesujący. Nie można mieć większych uwag do formy narracji, do proporcji między opisami i dialogami. Zaborowska unika opisywania zbytecznych szczegółów, rozpraszania nas nieistotnymi drobiazgami, które jakoby tworzą szersze tło. Poznajemy bohaterów książki zarówno od strony ich pracy zawodowej, jak i życia osobistego. Jesteśmy nieustannie zaskakiwani nowymi faktami, zmieniającymi punkt widzenia i dotychczasowy osąd sytuacji. Zaborowska podsuwa nam wiele mylnych tropów, sugestii, które wprowadzają zamęt i utrudniają rozwiązanie zagadki kryminalnej. Nieustannie manipuluje emocjami czytelników, nie pozwalając, by opadły one choć na chwilę. Nieco gorzej jest, niestety, z samą fabułą powieści. Jest przede wszystkim mało wiarygodna. Przypomina raczej mroczną baśń niż realistyczną opowieść. Zło jest wszechobecne, dobroć i uczciwość - iluzoryczne. Bohaterowie to w większości neurotycy, ludzie niezbyt zrównoważeni, ulegający nastrojom, czasami zaskakująco zmiennym. Od euforii przechodzący do stanów depresyjnych, często zachowujący się niedojrzale czy teatralnie. Policja jest mało profesjonalna w prowadzeniu sprawy, choć brakiem fachowości wykazują się prawie wszyscy, również psychiatrzy. Wiele jest dziwnych zbiegów okoliczności, a pewne sprawy (na przykład poszukiwania zbiegłego psychopaty) w wielu momentach schodzą na drugi plan. Śledczy nie analizują całości, nie sprawdzają wszystkich powiązań, miejsc. Miejmy nadzieję, że wszechobecna tu zatrważająca amatorszczyzna nie jest odbiciem rzeczywistości, którą zna pisarka. Nie ma w powieści humoru - to jest w jakiś sposób zrozumiałe, nie brakuje za to absurdu. Można odnieść wrażenie braku głębszego przemyślenia fabuły Uśpienia, ulegania przez pisarkę chwilowym nastrojom, udziwniania wydarzeń, igrania z logiką. Do tego dochodzi patos, niezgrabne, choć efektowne sformułowania, częste przerysowanie sytuacji.
Zło panoszyło się w ostatnich dniach w ośrodku i atmosfera przerażenia była odczuwalna na każdym kroku.
Biorąc pod uwagę, że powieść Zaborowskiej jest jej debiutem, można znacząco złagodzić ocenę i trzeba mniej krytycznie spojrzeć na pewne niedociągnięcia. Książka ta pokazuje bowiem, jak trudno napisać dobrą pod każdym względem powieść kryminalno-sensacyjną. Marta Zaborowska ma naturalny talent, brakuje jej chyba tylko dłuższej praktyki, doświadczenia. Brakuje większej powściągliwości w używaniu słów i kreowaniu emocji, także w chęci pisania „pod publiczkę”.
Do jednego los się uśmiecha życzliwie, do drugiego z lekką złośliwością. Do niej nie uśmiechał się w ogóle.
W Fabryce talentów – podwarszawskiej szkole dla wybitnie uzdolnionych uczniów – zostają znalezione zwłoki jednego z wychowanków. Wkrótce zamordowani...
Sześć osób i sześć powodów, dla których Miriam musiała pożegnać się z życiem. Ufała im wszystkim, a jednak któreś z nich ją zawiodło. A może sama postanowiła...