Urok kryminałów Bocklera polega m.in. na tym, że są bezpretensjonalne. Autor nie ucieka w konwencję tzw. „powieści erudycyjnej”, nie próbuje przesycać swych książek aluzjami intertekstualnymi czy ogromną dawką ironii. Po prostu pisze kryminały na przyzwoitym poziomie, przemycając w nich całkiem sporo informacji na temat różnych gatunków win. I to przede wszystkim wyróżnia jego najnowszą powieść „Usłyszeć Verdiego i umrzeć” spośród rzeszy książek zalewających polski rynek kryminału.
Mark, młody fotograf zajmujący się modą zostaje pewnego dnia spadkobiercą ogromnego majątku nieoczekiwanie zmarłej babki. Jego brat, świetnie sytuowany przedsiębiorca, wydaje się zupełnie pogodzony z faktem pominięcia go w testamencie. Jednak wkrótce po poznaniu przyjaciółki babki – młodej i pięknej wenecjanki Laury, Mark zostanie porwany. Jako okup posłuży jego niedawno odziedziczony majątek. Ale nie koniec na tym. Wkrótce pojawi się trup, a w sprawę wmiesza się principale, Andrea da Domenico – władca imperium hazardu, prostytucji, wymuszeń i handlu narkotykami. Okazuje się, że za całą sprawą stoi pewien uzależniony od hazardu, ślepo wierzący w szczęście, jakie mają przynosić mu cudowne kości do gry, człowiek. Kto okaże się głównym winowajcą? Czy Otylia Balkow naprawdę zmarła śmiercią naturalną? I czy Laura Zanetti naprawdę jest tylko oprowadzającą wycieczki po Italii kobietą? Te pytania z pewnością długo będą dręczyć Czytelników powieści Bocklera.
Powieści niezłej, choć nie – rewelacyjnej. Gatunek kryminału traktuję od lat jako ulubioną „odskocznię” od tzw. „literatury wysokiej”, poświęcając jego badaniom wiele uwagi. Michael Bockler odchodzi od bardzo modnej w ostatnim czasie konwencji kryminału erudycyjnego (najbardziej znany przykład: „Imię róży” Umberta Eco) czy pozorowanego kryminału, w którym odnajdywane zwłoki lub opisywana scena morderstwa stają się jedynie pretekstem do opowiedzenia zupełnie innej historii („Forsowanie powieści-rzeki” Dubravki Ugresic). Bockler tworzy opowieść kryminalno – sensacyjno – przygodową. Swoim bohaterem czyni Marka Hamiltona, urodzonego w Anglii ale wywodzącego się z rodziny niemiecko-brytyjskiej, po czym wysyła go do Italii. Tam kompletny ignorant dzięki pomocy przyjaciółki babki ma okazję poznać niektóre zabytki, fragmenty historii i pejzaże Włoch. I, oczywiście, gatunki włoskich win oraz kuchnię tego kraju. Wraz z nim w tajniki kultury kulinarnej Italii wprowadzany jest Czytelnik – a wszystko w formie lekkiej, łatwej i przyjemnej. Mniej dociekliwi pozostaną przy warstwie fabularnej, zainteresowani tematyką przejrzą załączony „Przewodnik turystyczny”.
Warstwie fabularnej powieści „Usłyszeć Verdiego i umrzeć” nie można zbyt wiele zarzucić. Niezły styl, wartka akcja, nieźle budowane napięcie – to wszystko jej niewątpliwe atuty. Podstawowym „smaczkiem” są pojawiające się w niektórych miejscach aluzje do „Śmierci w Wenecji” Tomasza Manna – dość czytelne, bo i autor na tę książkę się w pewnym miejscu powołuje. Za podstawowy mankament uznać trzeba zbytnią konwencjonalność postaci. Ale – po pierwsze: trudno zbyt wiele oczekiwać po gatunku kryminału, a – po drugie: autor tak sprytnie myli tropy, że dość długo trudno przypisać poszczególnym postaciom konkretne „etykietki”.
Natomiast z załączonym „Przewodnikiem turystycznym” podróżować po Italii byłoby raczej trudno – wprawdzie autor podaje adresy hoteli czy restauracji, ale to chyba jednak zbyt mało. Podobnie notki o zabytkach czy włoskich potrawach są zdecydowanie za mało obszerne.
Niestety, również opisy win są opracowane gorzej niż w pozostałych książkach Bocklera. Z powieścią „Usłyszeć Verdiego i umrzeć” raczej nie można udać się do winiarni i poprosić o konkretny gatunek wina, odpowiadający naszym gustom – jest na to zbyt ogólna. Lekturę więc tej książki pozostaje polecić głównie miłośnikom kryminałów – smakosze win mogą poczuć się nieco rozczarowani.
"Vino Criminale" to lekka powieść kryminalna, której pełna napięcia akcja toczy się w pięknych plenerach Toskanii. Książka opatrzona jest...
W Prowansji zostaje zamordowany Jean-Yves Peyraque, producent i handlarz win, a w jeziorku na polu golfowym znaleziono utopionego Pierre`a Allouarda, prezesa...