Kiedy w 1453 roku wojska tureckie zdobywały Konstantynopol, dla wszystkich jasnym było, że cesarstwo stanowi jedynie relikt przeszłości, jest niewiele więcej niż cieniem dawnego, potężnego Bizancjum. Powolną agonię tego miasta, wymienianego wśród najwspanialszych na świecie, śledzą i wyjaśniają trzej wybitni badacze wschodnich militariów epoki średniowiecza, David Nicolle, John Haldon i Stephen Turnbull, w książce o zwięzłym i jasnym tytule „Upadek Konstantynopola”.
Podobnie jak tytuł, cała książka jest szczytem osiągnięć umysłu ludzkiego w zakresie treściwości i dokładności. Nie ma tutaj dygresji z ciekawostkami i anegdotami czy choćby żartobliwych stwierdzeń, łagodzących śmiertelnie poważny ton całego tekstu. Problemy Bizancjum są tutaj ujęte właściwie tylko z wojskowego punktu widzenia, tło gospodarczo-społeczne zostaje na wszelki wypadek potraktowane "po macoszemu" - trudno powiedzieć, dlaczego. Czytelnika może także zaskoczyć układ zagadnień: zamiast tradycyjnego, chronologicznego ujęcia, materiał został pogrupowany tematycznie, przy czym największą część poświęcono tak zajmującemu wątkowi, jakim są mury okalające miasto. Oprócz tego mamy okazję poznać bliżej taktyczne i strategiczne problemy cesarstwa, uzbrojenie, sposoby organizacji jednostek bojowych oraz metody prowadzenia działań wojennych.
Strona merytoryczna wywodów trzech historyków jest nienaganna. Zwięźle formułują oni logiczne wnioski, nie doszukują się związków przyczynowo-skutkowych tam, gdzie ich nie ma, opierają się (jak na zawodowców przystało) na sprawdzonych źródłach i nie widać, nawet po głębszych poszukiwaniach, jakichkolwiek pomyłek czy nadinterpretacji. Wywody są naprawdę szczegółowe i dokładne, choć trzeba zaznaczyć, że zakres tematyczny jest bardzo wąski i wyspecjalizowany. Chociażby stanowiący jedną trzecią książki opis murów miejskich, zawierający 20 stron charakterystyk kolejnych jego fragmentów – jest to oczywiście interesujące, jednakże całość tylko by zyskała na zamienieniu tego na opis społecznych niesnasek wewnątrz Konstantynopola.
Mówiąc o wyspecjalizowaniu i szczegółowości tekstu, dochodzimy do największego mankamentu książki. Jest ona na dłuższą metę naprawdę nużąca. Czytelnik zostaje podtopiony potokiem nazwisk, dat, miejsc i zdarzeń, często mało istotnych dla całości, a co najwyżej uściślających podane informacje. Pomimo niekłamanej wartości merytorycznej, jaką niesie z sobą „Upadek Konstantynopola”, naprawdę ciężko jest przebrnąć przez książkę od deski do deski bez chociaż kilku przerw na umysłowy relaks. Żaden z autorów nie posiada lekkiego pióra, choć trudno odmówić im porządnego, naukowego warsztatu. Zainteresowanych tematyką bizantyjską na pewno ucieszą też liczne dodatki: zatrważająca ilość ilustracji, ciekawe i niecodzienne mapki sytuacyjne oraz szczegółowe kalendaria.
Ale przez to jest to pozycja kierowana raczej do miłośników militariów niż do przeciętnego czytelnika, chcącego dowiedzieć się czegoś ciekawego o Konstantynopolu. Jednak przebrnięcie przez niektóre fragmenty wymaga pewnej wiedzy na temat metod średniowiecznej walki, a cała lektura będzie mało satysfakcjonująca dla zainteresowanych raczej ogólnikowymi informacjami w szerokim zakresie. „Upadek Konstantynopola” to porządna i dobrze przygotowana książka, ale jednocześnie - trudna i miejscami nużąca. Zdecydowanie nie jest to pozycja obowiązkowa, choć miłośnicy wojennej sztuki średniowiecza mogą spokojnie rozważać jej zakup.