Książka ta jest niczym pudełko czekoladek, nie wiadomo czym Cię zaskoczy, ale trudno się oderwać.
Jeśli kochasz pszczoły i książki pokaże ci ona swoją magię.
Autorkę oczywiście dobrze znam z jej poprzednich książek byłam więc zaintrygowana oryginalnie brzmiącą klasyfikacją kryminał magiczny. Nie martwcie się jednak jeśli nie lubicie smoków, elfów i machania magicznymi różdżkami - to nie ten typ magii. Czym jest magia zawarta w tej książce? To właśnie magia historii, tego co autor ma w głowie pisząc książkę, oraz magia dziedzictwa, lub nawet bardziej macierzyzny.
Mamy tu dwie linie czasowe Zosię, która żyje w dzisiejszych czasach, przeżywa samotności i szybką decyzję o ucieczce z wydawać by się mogło "idealnego" domu. Postanawia ona zawalczyć o swoje i napisać książkę. Wędrując po Warszawie natrafia na niezwykłą księgarnię, pełną pysznej herbaty, ciepłego słońca i brzęczenia pszczół. Tam dostaje w prezencie książkę, a to co najdziwniejsze okazuje się, że książka ta jest powiązana z tym co pisze.
Druga linia czasowa przenosi nas do 1939 roku. Mańka zarządza ćmami (panie lekkich obyczajów), kiedy nagle zaczynają one ginąć i odnajdywać się martwe, postanawia coś z tym zrobić. Wszystkie tropy wskazują na wysoko postawionego policjanta, który się ćmom oświadcza. W poszukiwaniu odpowiedzi Mańka trafia do niezwykłej księgarni...
Co łączy historię Mańki z Historią Zosi? Tego dowiesz się czytając ten oryginalny kryminał, choć zastanawiasz się kto morduje, a samo zakończenie jest dość zaskakujące, książka ta daje nam emocjonalny rollercoaster. Z jednej strony mord i próba schwytania złoczyńcy, z drugiej cudowne, ociekające wręcz miodem słowa o książkach. Naprawdę warto sięgnąć po te lekturę i się zaskoczyć.
W Lipowie nastał świąteczny czas. Wszystko pachnie sosnowym igliwiem, a w ceglanym kościele śpiewa się kolędy. Jedno tylko mąci spokój mieszkańców...
Dziewiąty tom sagi o Lipowie. Berenika jest zbuntowana i lubi chadzać własnymi ścieżkami. Po raz kolejny znika z domu. Jednak tym razem wszystko wydaje...