A wszystko przez te mroczne wampirze oczy
Wampiry ciągle są w modzie. Straszą, są wyjaśniane, tłumaczone, demistyfikowane, odkrywane na nowo. Są mroczne, groźne, romantyczne, krwiożercze, inteligentne. Każdemu według potrzeb.
Victoria Mallory musi uciekać z Lake Falls. Poetycko rzecz ujmując: spojrzała w oczy mroku i ciemność już nigdy nie będzie dla niej taka sama. Victoria złożyła obietnicę. I nie dotrzymała danego słowa. Teraz ponosi konsekwencje - zresztą nie tylko ona - próbując uciec przed tym, co nieuchronne. Próbując ochronić to, co dla niej najcenniejsze - córkę. Wraz z dobrym przyjacielem próbuje zgubić ślady prześladowcy, choć szybko przekonuje się, że nie jest to do końca możliwe. Wampir - były kochanek - zawsze wie, jak ją znaleźć. Dlaczego jej zatem nie złapie i nie zakończy tej męki? To jego słodka tajemnica. Jedna z wielu tajemnic tej książki. Może lubi się bawić w kotka i myszkę? A może po prostu ma zbyt dużo czasu?
Ucieczka z Lake Falls. Budząc dawno umarłych bogów to drugi tom cyklu Lake Falls autorstwa Artura K.Dormanna. To kontynuacja tomu Co zdarzyło się w Lake Falls. Mroczne w zamierzeniu psychologiczne fantasy z wampirami jeśli już nie w głównych, to przynajmniej w ważnych rolach. Nie jest to jednak kolejna prosta historia o nieumarłych. Nacisk został w niej położony na stany psychiczne postaci, zwłaszcza - głównej bohaterki. Jej rozterki, myśli, emocje, przemyślenia. I to jest pierwszy wątek tej książki. Drugim jest pewna historia związana z prześladowcą Victorii. Przeplatają się one nawzajem i uzupełniają. Jeden wątek sięga w przeszłość, drugi rozgrywa się w czasach współczesnych, ale to właśnie przeszłość wiele mówi o tym, co dzieje się teraz i jakie są tego przyczyny. Który wątek jest ciekawszy? Fabularnie i literacko - ten nazwany Kronikami wampirów. Jest bardziej zaskakujący, dynamiczny, mniej monotonny i irytujący przerysowaniem. Przygody Victorii to, jak mówi tytuł powieści, głównie ucieczka. Kobieta stale ucieka, choć sens tego działania jest coraz mniej wyrazisty chyba dla każdego poza nią samą. Jej prześladowca daje bowiem stale znać, że jest to niemożliwe.
Kroniki wampirów są ciekawsze niż działania Victorii i jej przyjaciół. Mają swoją logikę. Przygody Victorii sprawiają wrażenie, jakby były jej pozbawione. Potężny wampir chce podobno odzyskać dziecko, wobec którego ma wielkie plany, ale praktycznie robi bardzo niewiele, by tego dokonać. Albo robi tylko mały kroczek w tym kierunku. Potrafi iść krok w krok za Victorią, ale nie potrafi skorzystać z wielu możliwości współczesnego świata, takich jak chociażby możliwość odnalezienia kogoś, z kim jest łączność przez komórkę. To największa słabość tego wątku. Victoria zachowuje się dziwacznie, jak w niespokojnym, męczącym koszmarze sennym. Wciąż rozważa, po wielekroć to samo. Wraca do tematów w sposób obsesyjny, zwłaszcza do problemu swojej fascynacji erotycznej potężnym wampirem. W swoim zachowaniu jest męcząco nieracjonalna i mało autentyczna. Można odnieść wrażenie teatralności jej zachowań, jakby grała w sztuce na scenie. Artur K. Dormann zastosował trik polegający na przykrywaniu wielosłowiem braku wydarzeń, słabości akcji, luk w logice. Opisy dotyczą wielu szczegółów tak naprawdę nieistotnych z punktu widzenia fabuły. Nacisk jest położony na atmosferę, trochę jak w powieści gotyckiej. Ma być mętnie, mrocznie, niejasno. Ma padać deszcz, być pochmurno, a nad światłem musi dominować ma mrok i niebezpieczne cienie. Zdania są barokowe, pełne natchnionych, pulsujących od przesady porównań, hiperboli. O ile chwilowo jest to nawet interesujące, o tyle w dłuższej perspektywie staje się po prostu męczące. Można odnieść wrażenie rodzenia się pewnych pomysłów w trakcie pisania.
Książka wydaje się skierowana do starszej młodzieży. Dla bardziej wymagających czytelników może być nieco zbyt mało wyrafinowana pod względem opisów, kreowania wydarzeń i postaci. Największą jej siłą jest klimat, niemal depresyjny. Słabością (choć niektórym może się to akurat podobać) - rozbudowane, irytujące rozdmuchaną i dziwaczną poetyką zdania. Obu główne wątki nie są równie interesujące, ale słabości jednego przynajmniej trochę niweluje drugi.
"Jechała powoli, nie śpiesząc się, bo nie miała po co ani do czego. Do tego momentu walczyła niczym szczur zagoniony w kąt, ale ta okrutna zabawa trwała...
Kiedy podczas kataklizmu jesteś jedyną osobą, która go przeżyła, a wspomnienia wyraźnie mówią, że czas się wtedy zatrzymał – jak to wytłumaczysz...